[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale to ma trwać tylko przez określony czas.Trzeba dać patronom,przodkom lub też bogom dokładnie to, co jest się im dłużnym, ale nietrzeba dawać im nic więcej.Zatem Wielcy Strażnicy Dnia, Wiedzący, obliczyli, że 4 Ahau todzień, gdy koszmarna odpłata nareszcie się skończy.Był to dzień, byzrobić to, co należy, dla Sukcesorów.Wyprostowałem się.Zacisnąłem i rozprostowałem palce, potar-łem policzek, rozejrzałem się.Pies szczekający znajomo wreszcie za-milkł.Za parę minut promienie słońca padną na mój stolik.Przy-wołałem kelnerkę.Tak naprawdę, pomyślałem, aby być Strażnikiem Dnia, nie trzebaumieć grać czy dobrze znosić Solnika i Sternika.Chodzi o prawdziwąodpowiedzialność - o to, by umieć ocenić świat i nie dać się zamro-czyć sentymentom, nie tracić czasu na myślenie życzeniowe o zabo-bonach i przesądnych panaceach oraz nie pozwalać sobie na selek-tywne wypieranie faktów.Czyli odrzucać to, co robią normalni ludzie.Obowiązkiem Strażnika jest widzieć sprawy jasno, rozumieć wystar-czająco, by ocenić, co jest w danym momencie słuszne, a następnieuczynić to, co należy, a nie to, co poprawi samopoczucie.Troszczyćsię o a'anob, pomyślałem.Wiedzą, o czym mówią.K'a'oola'el, k'a'oltik.Ten, który wie, wie.Mądra kobieta, która napisała Kodeks, nie mówiła nam, co sięstanie, ale co powinno się stać.[0]Kelnerkaa zakręciła się w pobliżu.Po raz pierwszy tak naprawdęna nią spojrzałem.Miała cerę barwy frappuccino, włosy posta-wione na punka i szczerą twarz.Wyglądała mi na najwyżej piętna-ście.lat.Chociaż nie byłem w Grze, widziałem halo wokół jej talii wtym strasznym kolorze yaj, poszarzałych sińców jak rozgrzana cyna.Ból w dole brzucha, pomyślałem.Trudna ciąża? Nie, widziałbym to.Wrzód? Albo cysta macicy.Lepiej o to nie pytać.Może umysł mi sięwyostrza, ale nie jestem przecież lekarzem.Zapłaciłem.Dziewczyna odeszła.En todos modos.Jednak wciąż coś mnie dręczyło.Jak Koh mogła nie wiedzieć otym, co Kodeks mi przekazywał? Albo raczej - wiedziała, oczywi-ście, że wiedziała, ale jak mogła mi nie powiedzieć, a raczej jak mogłanie powiedzieć Jedowi Dwa?Przypuszczam, że chciała, abyśmy my, czy raczej abym to ja ode-brał wiadomość.Ach, zatem trochę manipulowała Jedem Dwa.To nicnowego.Ale jak to możliwe, że Jed Dwa niczego się nie domyślił?Pewnie miałem ważniejsze sprawy na głowie.I, co tu kryć, by-wam bardzo naiwny.Zwłaszcza gdy w sprawę zamieszana jest mło-da, ładna dama.Cóż, on nigdy się nie dowie.To znaczy Jed Dwa.Napiłem się rumu.%7łyczę mu szczęścia.Drań.Wyciągnąłem znowu portfel i zostawiłem pięćset procent napiw-ku, ponieważ, wiadomo, co za różnica? Skończyłem kawę.Wziąłemjeszcze jedną piankę marshmallow.Pasożyty, tak? Mierditas.Och, dobra.Może zle znoszą alkohol.Dopiłem rum.Rozparłem się wygodniej.Zatem to spada na mnie, pomyślałem.Ogarnęło mnie poczucie.cóż, to było potężne poczucie obowiązku.Ale nie takieoszałamiające, lecz energetyzujące.Zresztą, jak wspomniałem, to musi być ktoś, kto patrzy na świati całkowicie go odrzuca.Racja? Ktoś, kto może pojąć wielkość i zna-czenie tego, co musi się zdarzyć, i kto może zaakceptować tępowinność, a przy tym ktoś, kto poradzi sobie z dzwiganiemtakiego brzemienia.Esta bien.Bez problemu.Rozumiałem to.I miałem silną wolę.Miałem też w sobie wstręti desperację.A co najlepsze, nie byłem jakimś farbowanym popieprzo-nym specem od DNA jak Madison.Zresztą Madison pewnie zepsułpołowę swoich bakcyli.Na Antarktydzie lub gdzieś tam ocalałybyjakieś wolne od zarazków schronienia i w końcu wszystko trzeba bybyło zaczynać od nowa, wszystko poszłoby na marne.Cóż, tym ra-zem tak się nie stanie.Nie na mojej warcie.To wielka odpowiedzialność, ale na pewno jej podołam.W rzeczywistości, pomyślałem, to powinno być łatwe.Dostałemwiadomość, informację, co powinno być zrobione, ale co ważniejsze-dostałem także narzędzie, by to osiągnąć.Zamknąłem planszę Gry i wstałem.Nareszcie bez żadnychwątpliwości wiedziałem, co mam zrobić.Koniec księgi 1fibD5ARIU52ahau - pan, władca pitzom - gra w piłkę Majówahau-na - pani, szlachetnie urodzonapopol na - dom radybacab - dzwigający świat", jeden zquechquemitl - trójkątna narzuta no-czterech miejscowych ahauobszona przez meksykańskie kobietypodlegających kalomtesacbe - biały szlak, święta groblab'ak'tun - okres 144 000 dni, okołosinan - skorpion394,52 rokutablero - poziomy element charakte-b'alche' - piwo z bzurystyczny dla piramid w Meksykub'et-yaj - dręczyciel, kattalud - spadzisty element charaktery-ch'ol, cholski - dwudziestopierwszo-styczny dla piramid w Meksykuwieczna odmiana języka, jakim mó-teocalli - słowo z języka nahuatl ozna-wiono w Ix i innych miastach Majówczające dom boga", świątynięgrandeza - sakiewka z kamykamitun - 360 dnih'men - kapłan lub szaman zajmującytu'nikob' - ofiarnicy lub kapłani skła-się kalendarzem, nazywany takżedający ofiary, dosłownie: karmiącyStrażnikiem lub Opiekunem Dniapiersiąhun - jedentzam lic - iskry we krwi, pod skórą,k'atun - okres 7200 dni (prawie dwu-łaskotanie, drżenie pod skórądziestu lat)tz'olk'in - rok rytualny składający się zk'iik - krewny, krewniak, czyli męż-260 dniczyzna należący do wojownikówuay - duch współegzystujący z czło-k'in - słońce, dzieńwiekiem, mający formę zwierzęciakoh - ząbuinal - okres dwudziestu dnikutz - cętkowany indyk z regionuwaah - tortillaneotropikalnegoXib'alb'a - kraina zmarłych rządzonamilpa - pole kukurydzy o powierzchniprzez Dziewięciu Panów Nocyokoło 21 x 20 metrów, uprawianexoc - rekintradycyjnie i wypalaneyaj - ból, dym bólumul - wzgórze, a także piramida lubyucatec - współczesny język z Półwy-wulkanspu Jukatan, którego odmiany uży-nacom - ofiarnikwano również w okresie klasycznymMajów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]