[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeprowadzka do posiadłości Arcymaga była czymś, czego oczekiwała.Na jej spotkanie wyszli służący, którzy pokazali jej komnatę - niewielką, ale urządzoną z przepychem, z dobrze zaopatrzoną biblioteką ksiąg i zwojów zaklęć.Najwyraźniej jej ojciec pragnął, aby kontynuowała swoją naukę.Jednak nie było tam ani śladu Grompha, a jedyne, co mogli zrobić dla niej służący, to zapewnić ją, że arcymag przyśle po nią, kiedy będzie potrzebna.Zdarzyło się więc tak, że świeżo upieczona drowka spędziła pierwszy dzień sama, jak podejrzewała z wielu podobnych dni i nocy.Liriel odkryła, że samotność nie była łatwa, i że spędzone w ciszy godziny dłużą się niemiłosiernie.Po kilku daremnych próbach podjęcia nauki, zmęczona położyła się do łóżka.Godzinami wpatrywała się w sufit i tęskniła za przy-noszącym zapomnienie snem.Lecz jej myśli były zbyt żywe, a umysł zbyt pełny, by mogła go odnaleźć.Dziwne było to, że Liriel nie czuła się tak zwycięska, jak powinna.Żyła, przeszła sprawdzian Okrwawin, odpłaciła Xandrze za zdradę publicznym upokorzeniem, a nawet znalazła sposób, by nie zabijać tego człowieka.Czemu zatem czuła jego krew na swoich dłoniach, jakby wydarła mu własnoręcznie serce? Skąd brał się ten głęboki smutek i mroczna rezygnacja? Choć nie potrafiła nadać temu uczuciu żadnej nazwy, była pewna, że teraz już zawsze będzie ono rzucać cień na jej beztroską duszę.Godziny mijały, a odległe dzwony Narbondel ogłosiły nadejście najciemniejszej godziny.Wtedy właśnie przyszło wezwanie.Sługa poprosił, by Liriel ubrała się i zaczekała na arcymaga w jego pracowni.Nagle Liriel przestraszyła się spotkania z ojcem.Co Gromph powie o jej niezgodnym ze zwyczajami postępowaniu w czasie Okrwawin? Podczas trzydniowych przygotowań arcymag wielokrotnie powtarzał, że martwi się jej zdolnością osądzania i ambicjami, mówiąc, że jest zbyt łatwowierna i beztroska, i dziwił się niespotykanej dobroci jej charakteru.Wydało się jej prawdopodobne, że nie będzie zadowolony.Liriel zrobiła to, co jej rozkazano i pospieszyła do komnaty ojca.Nie czekała długo na pojawienie się Grompha, a ten przybył ciągle mając na sobie wspaniałe, iskrzące piwafwi, w którym ukryty był cały arsenał magicznych broni, podkreślających jego moc i wysoki urząd.Arcymag odnotował jej obecność krótkim skinieniem głowy, a potem usiadł za stołem.- Słyszałem, co wydarzyło się podczas ceremonii - zaczął.- Rytuał został dopełniony - powiedziała pospiesznie Liriel -jakby się broniąc.- Może nie rozlałam krwi, ale Opiekunka Hinkutes’nat przyjęła moje wysiłki!- Więcej niż przyjęła - powiedział sucho arcymag.- Opiekunka Shobalar pozostaje pod twoim wrażeniem.A co ważniejsze, ja także.Liriel przyjęła te słowa w ciszy.A potem nagle wybuchnęła.-Och, chciałabym zrozumieć, dlaczego!Gromph uniósł jedną brew.- Naprawdę musisz nauczyć się mówić mniej szczerze - doradził jej.- Lecz tym razem nic się nie stało.W istocie, twoje słowa tylko potwierdzają to, co podejrzewałem.Działałaś częściowo zgodnie z planem, a częściowo instynktownie.To naprawdę pocieszające.- Więc się nie gniewasz? - spróbowała nieśmiało Liriel.Kiedy arcymag posłał jej pytające spojrzenie, dodała.- Myślałam, że będziesz wściekły, że nie zabiłam tego człowieka.Gromph nie odzywał się przez dłuższą chwilę.- Zrobiłaś coś o wiele ważniejszego.Dopełniłaś zarówno ducha jak i litery rytuału Okrwawin w sposób, który przyniósł zaszczyt i tobie i twojemu domowi.Czarownik nie żyje - to było konieczną formalnością.Użycie Xandry Shobalar jako narzędzia było mądrym posunięciem.Ale umycie rąk w jej krwi było genialne!- Dziękuję - powiedziała Liriel tonem tak przybitym, że arcymag zachichotał z niedowierzaniem.- Ciągle nie rozumiesz.Dobrze, będę mówił jasno.Ludzki czarownik nigdy nie był twoim wrogiem.To Xandra Shobalar była twoim wrogiem! Zrozumiałaś to i obróciłaś jej spisek przeciwko niej i ogłosiłaś krwawe zwycięstwo.Robiąc to pokazałaś, że wiesz, co to znaczy być prawdziwym drowem.-Ale nie zabiłam - powiedział Liriel z namysłem.- I czemu tak jest, że chociaż nie zabiłam, czuję się tak, jakbym to zrobiła?- Może nie rozlałaś krwi, ale rytuał Okrwawin dopełnił tego, co miało być zrobione - zapewnił arcymag.Liriel zastanowiła się nad tym i nagle zrozumiała, że jej ojciec mówi prawdę.Jej niewinność przepadła, ale duma i władza, zdrada, intrygi, przetrwanie, zwycięstwo - wszystko to poznała na własnej skórze.- Prawdziwy drow - powtórzyła głosem, na który składało się dziewięć części tryumfu i jedna część żalu.Wzięła głęboki wdech i popatrzyła w oczy Grompha - niczym w zwierciadło.Przez najkrótszą z chwil, Liriel widziała iskierkę przejmującego smutku w oczach arcymaga, niczym błysk złota przebijający się przez warstwę lodu.Pojawił się i zniknął tak szybko, że Liriel wątpiła, by Gromph zdawał sobie z tego sprawę.W końcu kilka stuleci zimnego i zaplanowanego zła dzieliło go od jego rytuału przejścia.Jeśliw ogóle pamiętał tamto uczucie, nie był już w stanie sięgnąć w głębiny swojej duszy i wydobyć go na powierzchnię.Liriel zrozumiała i nareszcie znalazła nazwę dla ostatniego, brakującego elementu, który określał prawdziwego drowa: Desperacja.- Gratulacje - powiedział arcymag głosem, w którym brzmiała niezamierzona ironia.- Dziękuję - odpowiedziała grzecznie jego córka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]