[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy wybiła najczarniejsza godzina Narbondel, Liriel wystąpiła, by upomnieć się o miejsce wśród swoich.Wymagane było, aby przed­stawiła Xandrze Shobalar, swojej Pani i mentorce rytualny dowód.Przez dłuższą chwilę Liriel wytrzymała spojrzenie starszej czarodziejki, patrząc w jej oczy zimno i obojętnie - a także z niewypowiedzianą mocą i obietnicą śmierci.Tego także nauczyła się od swojego ojcaKiedy wreszcie wzrok starszej czarodziejki odwrócił się niepew­nie, Liriel skłoniła się głęboko i sięgnęła po mały, zielony przedmiot, by podnieść go w górę.Rozległy się szepty, niektórzy czarodzieje Shobalarów rozpoznali bowiem ten artefakt.- Zaskakujesz mnie, dziecko - powiedziała Xandra zimno.-Ty, która oczekiwałaś szlachetnego polowania, schwytałaś i zabiłaś swoją zwierzynę za pomocą czegoś takiego!- Już nie dziecko - poprawiła ją Liriel.Dziwny uśmiech wykrzywił jej twarz, a rzucona szybkim ruchem fiolka roztrzaskała się o podłogę.Kryształ pękł, rozległ się dzwoniący dźwięk, brzmiący długo w pełnej zdumienia ciszy, która zapadła w pomieszczeniu - bo tuż przed Panią Magii stanął ludzki czarownik, z zielonymi oczami lśniącymi wrogościąBył jak najbardziej żywy, a w jednej ręce trzymał naszyjnik, który podporządkował go woli Xandry.Z szybkością nie przystającą do j ego wieku, człowiek przywołał kulę światła i rzucił nią, nie w Xandrę, lecz w jednego z ciemnych elfów, stojącego na straży przy tylnych drzwiach.Nieszczęsny drow został rozdarty na krwawe strzępy.Zanim ktokolwiek zdążył wypu­ścić powietrze, kawałki elfiego ciała zawirowały w powietrzu i zaczęły przybierać nowe i przerażające formy.Przez dłuższą chwilę wszyscy w sali tronowej byli bardzo zaję­ci.Czarownicy i kapłanki Shobalarów rzucali czary, a wojownicy walczyli mieczami i strzałami przeciwko skrzydlatym istotom, które narodziły się z ciała ich towarzysza.W końcu pozostała już tylko Xandra i czarownik, stojący tuż na­przeciw siebie, co chwila rozjaśniani srebrnym światłem, kiedy czary uderzały z szybkością i energią pojedynku na miecze.Wszystkie oczy w pokoju tronowym skierowane były na śmiertelną bitwę i wszystkie lśniły złowrogim podnieceniem w oczekiwaniu na wynik.W końcu jeden z czarów Czerwonego Maga prześlizgnął się przez osłony Xandry.Podobny do sztyletu promień światła przeciął twarz drowki od policzka do szczęki.Ciało zostało rozdarte straszliwą raną, wystarczająco głęboką, by odsłonić kości.Xandra zawyła tak potężnie, że mogłaby zawstydzić banshee, i z szybkością niemal równą szybkości ciosu fechmistrza odpowiedziała uderzeniem.Ból, desperacja i gniew połączyły się, by spowodować wy­buch magii tak potężny, że w sali rozległ się potężny, piorunujący ryk.Człowiek przyjął całą siłę ataku na siebie.Niczym zwolniona strzała jego dymiące ciało poleciało do tyłu i w górę.Uderzył o ścianę tuż pod sufitem i ześlizgnął się po niej, pozostawiając szybko sty­gnący ślad na kamieniach.W miejscu, gdzie niegdyś była jego pierś, ziała teraz dziura wielkości talerza, a jego przemoczone szaty nabrały nieco jaśniejszego odcienia czerwieni.Xandra również była w nie najlepszym stanie, zupełnie wyczerpana szybkim magicznym starciem, a potem dodatkowo osłabiona nagłym upływem krwi z rany na twarzy.Drowy służący pospieszyli, by j ej pomóc, a jej siostry kleryczki zebrały się wokół niej szepcząc leczące zaklęcia.Pośród tego wszystkiego Liriel stała przed tronem opiekunki, z twarzą zastygłą w maskę słabego, cynicznego zadowolenia, i z lodowatymi oczami.Kiedy wreszcie Pani Magii doszła do siebie na tyle, by mówić, usiadła i podniosła trzęsący się palec w stronę młodej czarodziejki.- Jak śmiesz popełniać taką zbrodnię! - parsknęła.- Cały rytuał został zhańbiony!- Niezupełnie - powiedziała chłodno Liriel.- Powiedziałaś, że czarownik może zostać zabity bronią, którą wybiorę.Jako tę broń wybrałam ciebie.Na chwilę w komnacie zapanowała zupełna cisza.Przerwana została przez dziwny dźwięk, którego nikt jeszcze nie słyszał i nikt nie spodziewał się usłyszeć w przyszłości - Matka Opiekunka Hinkutes'nat Alar Shobalar śmiała się.Dźwięk był zgrzytliwy, lecz w głosie opiekunki brzmiała prawdziwa radość.- To jest przeciwko wszelkim prawom i obyczajom - zaczęła wściekle Xandra.Opiekunka przerwała jej krótkim ruchem ręki.- Rytuał krwi został zakończony - ogłosiła Hinkutes'nat.- Jego celem jest bowiem uczynienie z młodego elfa prawdziwego drowa.Posiadanie przebiegłego umysłu służy temu równie dobrze jak zakrwawione ręce.Ignorując swoją córkę, opiekunka zwróciła się do Liriel.- Dobra robota! Mocą tego tronu i tego domu ogłaszam cię prawdziwym drowem, szlachetną córką Lloth! Pozostaw za sobą dzieciństwo i raduj się ciemnymi mocami, które są naszym dziedzictwem i naszym życiem!Liriel przyjęła rytualne zaproszenie -nie głębokim ukłonem, lecz lekkim skinieniem głowy.Nie była już dzieckiem, a jako szlachetna kobieta z Domu Baenre nie kłaniała się nigdy drowom niższej rangi.Gromph nauczył ją takich rzeczy, powtarzając aż zrozumiała każdy szczegół skomplikowanego protokołu.Uświadomił jej, że ta ceremonia oznaczanie tylko jej odejście od dzieciństwa, ale także pełneprzyjęcie do klanu Baenre.Wszystkim, co stało miedzy nią, a tymi zaszczytami były rytualne słowa, które musiała wypowiedzieć.Ale Liriel jeszcze nie skończyła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •