[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znałem tylko kilka lepszych sposobów na pu­bliczne wyjawienie tajemnicy.Wściekły i w ponurym nastroju krążyłem po twierdzy.W kuch­ni panował istny koniec świata, więc kucharka nie miała dla mnie czasu, zapytała jedynie, czy już słyszałem, że w sali biesiadnej na ko­minku znaleziono węża.Pocieszyłem ją, że bez wątpienia wpełznął w drewno na opał, szukając schronienia na zimę, i dostał się do kuchni z jakąś kłodą, a wówczas ciepło obudziło go do życia.Ku­charka pokręciła głową.Jej zdaniem wytłumaczenie było tylko jed­no - zły omen.Opowiedziała mi raz jeszcze o Ospiarzu przy studni, tyle że w jej historii pił on z wiadra, a kiedy je opuścił, woda, spły­wająca po znaczonej bliznami brodzie, mała barwę krwi.Od tej po­ry kucharka kazała kuchcikom przynosić wodę ze studni na dzie­dzińcu pralni.Nie chciała, żeby ktoś padł trupem przy stole.Podniesiony na duchu opuściłem kuchnię, podwędziwszy z ta­cy kilka ciasteczek.Nie zaszedłem daleko.Zaczepił mnie jakiś paź.- Bastard Rycerski, syn księcia Rycerskiego? - zapytał cicho.Szerokie kości policzkowe zdradzały, że chłopak pochodził z Księstwa Niedźwiedziego, potwierdzał ten domysł żółty kwiat, którym pieczętowało się to księstwo, wyszyty na pikowanym kafta­nie.Jak na chłopca tego wzrostu był przeraźliwie chudy.Skinąłem poważnie głową.- Mój pan, książę Krzepki, władca Księstwa Niedźwiedziego, prosi, byś zechciał się z nim spotkać, panie, w dogodnej chwili.- Mówił, jakby się wyuczył tekstu na pamięć.Na pewno nie był pa­ziem długo.- Teraz jest dogodna chwila.- Czy mam cię, panie, do niego zaprowadzić?- Trafię.Trzymaj.Nie mogę tego zabrać ze sobą.- Podałem mu ciasteczka.- Czy mam je, panie, dla ciebie przechować? - spytał zupełnie poważnie, a na mnie, niczym grom z jasnego nieba, spadła świado­mość, jak ogromną wagę przykładał ten chłopiec do jedzenia.- Możesz je zjeść za moje zdrowie, a potem możesz iść do kuch­ni i powiedzieć kucharce, co myślisz o jej wypiekach.Nawet w największym rozgardiaszu tak kościsty chłopak z komplementem na ustach nie odejdzie bez miski gulaszu.- Dziękuję, panie.- Twarz mu się rozjaśniła, pośpieszył w stro­nę kuchni, już z ciastkiem w ustach.Gorsze komnaty gościnne znajdowały się naprzeciwko aparta­mentów królewskich.Uważano je za gorsze, bo ich okna wychodzi­ły na góry, a nie na morze i dlatego były mniej widne.Poza tym w ni­czym nie ustępowały innym.Oczywiście gdy były odpowiednio ume­blowane.Teraz to się zmieniło.Strażnicy z Księstwa Niedźwiedziego za­prosili mnie do pomieszczenia, w którym pozostawiono raptem trzy krzesła oraz rozklekotany stół.Zasłony i gobeliny, które niegdyś ogrzewały to wnętrze i barwiły monotonię kamienia, zniknęły.We­soło tu było jak w lochu, wyjąwszy ogień na kominku.Księżniczka Wierna powitała mnie oficjalnie, a następnie poszła zawiadomić oj­ca, że czekam.Stałem na środku, póki z sypialni nie wyszedł książę Krzepki.Powitał mnie, poprosił, bym usiadł.Z zakłopotaniem prze­stawiliśmy dwa krzesła bliżej kominka.Na stole powinien być chleb i mięsiwa, na kominku kociołki i kubki, nad paleniskiem wywar ze smacznych ziół, w kącie stojaczek z butelkami wina.Bolało mnie, że goście Koziej Twierdzy nie zostali przyjęci należycie.Księżniczka Wierna przycupnęła na stopniu kominka.Zastanowiłem się mimo­wolnie, gdzie jest jej młodsza siostra.Wymieniliśmy z księciem ledwie kilka zwyczajowych uprzejmo­ści, gdy przystąpił do tematu.- Król Roztropny jest chory i nie może przyjąć żadnego z dziś przybyłych książąt.Najmłodszego syna królewskiego pochłaniają przygotowania do jutrzejszej uroczystości.- Sarkazm w jego głosie był ciężki jak tłusta śmietana.- W tej sytuacji chciałem się spotkać z księżną Ketriken, ponieważ, jak ci wiadomo, jest mi przychylna.Niestety, damy dworu, zgromadzone przed drzwiami jej sypialni, oznajmiły mi, że władczyni nie czuje się dobrze i nie przyjmuje niko­go [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •