[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Głoskułki były mutantami, genetycznie zmodyfikowanymi ptakami tylkorodzaju męskiego, stworzonymi przez Kapitol jako broń do szpiegowaniarebeliantów na terenie dystryktów.Potrafiły zapamiętywać i powtarzać długiefragmenty ludzkiej mowy, więc wysyłano je na zbuntowane obszary, żebywychwytywały nasze słowa i zanosiły je do Kapitolu.Buntownicy zorientowalisię w czym rzecz i wykorzystali ptaki przeciwko wrogowi: zaczęli uczyć jekłamstw, żeby zmylić przeciwnika.Kiedy Kapitol zorientował się w podstępie,głoskułki pozostawiono na wolności, żeby wymarły.Tak się stało, wcześniejjednak zdążyły się skrzyżować z samicami kosów, tworząc całkowicie nowygatunek.  Ale kosogłosów nigdy nie używano jako broni  powiedziała Madge.To tylko ptaki śpiewające, prawda? Tak, chyba tak  odparłam, ale wiedziałam, że to nieprawda.Tylko kos jestptakiem śpiewającym, a kosogłos stworzeniem, którego Kapitol nigdy niezamierzał tworzyć.Naukowcy nie podejrzewali, że starannie kontrolowanegłoskułki mają dostatecznie rozwinięte umysły, aby przystosować się do życiana wolności, przekazać materiał genetyczny i doskonale sobie poradzić w nowejformie.Nikt się nie spodziewał, że niepozorne ptaki okażą tak silną wolęprzetrwania.Teraz brnę przez śnieg i widzę kosogłosy zajęte skakaniem po gałęziach ipodchwytywaniem pieśni innych ptaków, powtarzaniem ich i zmianą melodii.Jak zawsze przypominają mi Rue.Rozmyślam o śnie, który miałam ostatniejnocy w pociągu, jak idę za nią, gdy przybrała postać kosogłosa.%7łałuję, że niepospałam trochę dłużej, mogłabym się przekonać, dokąd chciała mniezaprowadzić.Wyprawa nad jezioro to nie byle co.Jeżeli Gale zdecyduje się pójść za mną, to zpewnością będzie zirytowany, że naraziłam go na stratę sporej dawki energii,którą mógłby lepiej wykorzystać podczas polowania.Jego nieobecność zostałazauważona podczas kolacji w domu burmistrza, zwłaszcza że zjawiła się resztajego rodziny.Hazelle wyjaśniła, że Gale pozostał w domu z powodu choroby,ale nikt w to nie uwierzył, rzecz jasna.Nie zauważyłam go także podczas ZwiętaZbiorów.Vick poinformował mnie, że Gale jest na polowaniu, co mogło byćzgodne z prawdą.Po paru godzinach docieram do starego domu nieopodal brzegu jeziora.Dom towłaściwie zbyt szumna nazwa jak na jednoizbową maciupeńką chatynkę.Tatasądził, że dawno temu stało tu mnóstwo domów, a ludzie przyjeżdżali, żebywypocząć i łowić ryby w jeziorze, tu i tam zachowały się jeszcze fundamenty. Nasza chatka przetrwała, bo zbudowano ją z betonu, jest podłoga, dach, sufit.Zachowało się tylko jedno z czterech szklanych okien, ale z biegiem czasu ramywypaczyły się i szyby pożółkły, brakuje instalacji wodociągowej i prądu, leczkominek nadal działa, a w kącie leży sterta drewna, którą wraz z tatą zebrałamprzed laty.Rozpalam mały ogień i liczę na to, że mgła skutecznie zamaskujezdradliwy dym.Płomienie liżą gałęzie, a ja wymiatam śnieg, który zgromadziłsię pod pustymi otworami okiennymi.Używam miotły z gałązek, którą dał miojciec, kiedy miałam osiem lat i bawiłam się tutaj w dom.Potem siadam namaleńkim betonowym palenisku, rozgrzewam się przy ogniu i czekam naGale'a.Zjawia się zadziwiająco szybko.Przez ramię przerzucił łuk, do pasa przytroczyłmartwego dzikiego indyka, z pewnością upolowanego po drodze.Staje naprogu, jakby się wahał, czy powinien wejść.W dłoni trzyma zamkniętą skórzanątorbę z żywnością, termosem oraz rękawicami Cinny.Nie zamierza przyjąć tychpodarunków, bo jest na mnie zły.Doskonale rozumiem, co czuje, takie sameemocje żywiłam w stosunku do mamyPatrzę mu w oczy.Jest w podłym nastroju i nie potrafi ukryć żalu, czuje sięzdradzony z powodu moich zaręczyn z Peetą.Dzisiejsze spotkanie będzie mojąostatnią szansą.Jeżeli z niej nie skorzystam, stracę Gale'a na zawsze.Wyjaśnianie mu wszystkiego może trwać godzinami, a niewykluczone, że i taknie da się przekonać.W takiej sytuacji postanawiam od razu przejść do sedna. Prezydent Snow osobiście mi groził, że każe cię zabić  oświadczamprosto z mostu.Gale lekko unosi brwi, ale nie wydaje się szczególnie przestraszony anizaszokowany. Kogoś jeszcze?  Tak się składa, że nie udostępnił mi pełnej listy, ale prawie na pewno jestgotów wykończyć także naszych bliskich  oznajmiam.To wystarcza, żeby zbliżył się do ognia.Kuca przed paleniskiem, chce sięrozgrzać. Chyba że co? Chyba że nic.Klamka zapadła. Rzecz jasna, te słowa wymagajądodatkowych wyjaśnień, ale nie mam pojęcia, od czego zacząć, więc tylkosiedzę i wpatruję się ponuro w ogień.Po jakiejś minucie Gale przerywa ciszę. Dzięki za ostrzeżenie.Odwracam się ku niemu, żeby coś warknąć, ale dostrzegam błysk w jego oku.Jestem zła na siebie, bo mimowolnie się uśmiecham.To wcale nie jest śmieszne,ale mam świadomość, że przytłoczyłam Gale'a fatalnymi nowinami.Cokolwieksię stanie, i tak nas wszystkich wykończą. Wiesz, mam plan  mówię. Jasne.Na pewno niesłychanie przebiegły. Rzuca mi rękawice na kolana. Zabierz je, nie potrzebuję starzyzny po twoim narzeczonym. Nie jest moim narzeczonym, zaręczyny to część strategii.A zresztąrękawice nie były jego, tylko Cinny. No to mu je oddaj  burczy, ale wciąga rękawice, porusza palcami i kiwagłową z aprobatą. Przynajmniej umrę w komfortowych warunkach. Optymista z ciebie.Poczekaj, aż usłyszysz, co się zdarzyło  proponuję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •