[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ino przekupiła posłów, którzy zanieśli królo­wi odpowiedź, jaką im przygotowała: bogowie domagają się ofiary z dzieci królewskich.Ale i Nefele czuwała.Dusza matki zjawiła się Fryksosowi we śnie i kazała mu wraz z siostrą uciekać.W nocy mieli wyjść za miasto, gdzie będzie na nich czekał baranek, który ich zaniesie, gdzie zechcą.Fryksos zbudził się natychmiast, a ponieważ jego mała siostrzyczka spała, wziął ją na ręce i wyszedł z miasta.Z daleka już posłyszał beczenie baranka.Było to zwierzę cudowne, boskiego pochodzenia, całe pokryte złotym runem, umiało przemawiać gło­sem ludzkim i latać w powietrzu.Dzieci wsiadły mu na grzbiet i trzymając się złotej wełny jechały jak na koniku.Baranek prze­latywał ponad górami, wyspami i morzem z chyżością jaskółki.Lecz w wąskiej cieśninie, która oddziela brzegi Azji od Europy, zerwała się gwałtowna burza.Mała Helle, strwożona wzdętymi falami i wyciem huraganu, straciła przytomność i spadła do morza, które od jej imienia nazwano Hellespontem.Fryksos wylądował w Kolchidzie, krainie nad Morzem Czarnym, gdzie żył spokojnie do końca swych dni.Baranka chował, pieścił, aż się ów zestarzał i sam prosił, aby go zabić.Fryksos złożył go w ofierze Dzeusowi; a złote runo król Kolchidy, Ajetes, zawiesił na dębie w świętym gaju Aresa.Jazon przypomniał sobie to wszystko wracając od Peliasa.Był w tym wieku, w którym o niczym się tak gorąco nie marzy jak o wielkich czynach i sławie.Przestał się więc wahać, gdy nadarzała się w istocie osobliwa sposobność.Rozesłał po całej Grecji wici na zamorską wyprawę.Nigdy Jolkos nie widziało w swoich murach tylu wspaniałych mężów.Ludzie porzuciwszy zajęcia stawali u bram miasta i patrzyli, jak każdy z nich przybywał z wielkim pocztem, potężny, rosły, w zbroi błyszczącej, świetny chwałą przewag zna­komitych.Zjawili się przede wszystkim ci, których nigdy nie brakło, ilekroć szło o popis siły lub odwagi: więc bogom podobny Herakles ze swoim synem, pięknym jak dzień Hylasem, więc Tezeusz, Peleus, Pejritoos, Kastor i Polideukes, Meleager, Nestor, bystrooki Linkeus, którego wzrok przenikał do głębi morza.Zaczem zjawili się mniej znani, lecz nie mniej mężni bohaterowie, aż zebrało się pięćdziesięciu uczestników.Przyłączył się natchniony śpiewak Orfeusz i syn Apollinowy, Asklepios.Zbudowano wielki statek i nazwano go Argo, co znaczy: szybki.Sama Atena czuwała nad tą robotą.W dziobie nawy ukryto kawał drzewa ze świętego dębu w Dodonie.To drewno przemawiało gło­sem zrozumiałym i wskazywało drogę na morskich rozstajach.Szu­kano wodza.Oczy wszystkich zwracały się na Heraklesa.Ale on rzekł:— Niechaj nikt nie waży się tym zaszczytem ani mnie, ani siebie obdzielać.Ten, czyje nieszczęście nas zebrało, ma nami dowodzić.Jazon więc został wodzem wyprawy Argonautów.Złożył ofiary bóstwom morskim.Orfeusz zagrał na harfie i chybka Argo, od­czepiona z cumów, wypłynęła na bławe obszary morza.Pogoda była wyborna.Lekki, lecz mocny wiatr wydął żagle, tak że nie trzeba było wioseł.Bohaterowie jedli, popijali słodkie wino i opo­wiadali swoje przygody.W najlepszych humorach przybyli do Lemnos i wysiedli na brzeg dla odpoczynku i rozrywki.Na wyspie panowały dziwne stosunki.Nie było wcale mężczyzn, rządziły same kobiety.Albowiem kilkanaście lat temu Lemnijki ściągnęły na siebie gniew Afrodyty.Pod klątwą bogini nabrały tak przykrego zapachu, że mężowie poczuli do nich wstręt i rozwiódłszy się z nimi zamyślali sobie sprowadzić inne kobiety z niedalekiej Tracji.Wtedy Lemnijki uknuły spisek i w ciągu nocy wymordo­wały wszystkich mężczyzn.Snadź później odleciał ich ten odór, skoro Argonauci spędzili w tym państwie niewieścim dwa lata, a Jazon, zakochany w królowej, w ogóle nie chciał słyszeć o dalszej wyprawie.Dopiero Herakles srogimi wyrzutami rozbudził w nim uśpionego ducha.Z Lemnos popłynęli Argonauci ku wyspie, na której wznosi się miasto Kyzikos.Ale nie mogli stamtąd wyjechać z przyczyny prze­ciwnych wiatrów.Wtedy poszli na pobliską górę, poświęconą Wiel­kiej Matce Bogów, i modlili się żarliwie.Bogini okazała im nie­zwykłą łaskę.Drzewa okryły się owocami, a ziemia pod stopami bohaterów umaiła się kwieciem nieprzebranym.Lwy porzuciły swoje pieczary i wyszły ku nim, przypochlebiając się ogonami.Ze świętej góry wytrysło źródło obfite, które mieszkańcy nazywali odtąd krynicą Jazona.Argonauci, pełni otuchy, zeszli do przystani, lecz znaleźli tam Heraklesa walczącego z olbrzymami.Oto podczas ich nieobecności dzicy ludzie, ogromnej siły i postawy, zbiegli ku morzu i zaczęli port zasypywać głazami, aby okręt schwytać, jak się łowi zwierza w dole.Herakles dał sobie z nimi radę, a niedo­bitków powalili herosi, którzy w czas nadeszli.Mając dobrą pogodę i pomyślne wiatry, jechali brzegiem Tracji, aż dotarli do miejsca, gdzie żył ślepy król-wróż, Fineus.Za to, że samowolnie ludziom przepowiadał przyszłość, ukarali go bogowie ślepotą i na domiar niedoli zesłali nań harpie, monstra okrutne, o twarzy kobiecej, a ciele ptaka.Przylatywały, ilekroć Fineus za­siadł do stołu, porywały jedzenie albo zanieczyszczały je w taki sposób, że go tknąć nie było można.Biedny król umierał po prostu z głodu.Z wdzięczności za nieomylne przepowiednie, jakich im Fineus udzielił, Argonauci uwolnili go spod władzy harpij; synowie boga wiatru Boreasza, Kalais i Dzetos, puścili się za nimi w pogoń i przepędzili daleko poza granice Bitynii; harpie więcej nie wróciły.U wejścia do Morza Czarnego, tam gdzie dzisiaj otwiera się srebrzysty korytarz Bosforu, zamykały wjazd dwie dziwne skały, zwane Symplegadami.Co chwila przyskakiwały ku sobie, jakby się chciały objąć, i znów odskakiwały, uwalniając przejście na jedno mgnienie oka.Żaden okręt nie mógł się tamtędy przedo­stać, gdyż groziło mu zgruchotanie w kamiennym uścisku tych głazów.Argonauci, idąc za radą Fineusa, zatrzymali się tuż przed Symplegadami — i wypuścili najpierw gołębia.Ptak przeleciał tak żwawo, że zwierające się skały uszczknęły mu jeno parę lotek z ogona.Bohaterowie, korzystając z chwili, gdy urwiska odskoczyły od siebie, wzięli się raźno do wioseł i przepłynęli tak szybko, że następne zwarcie się skał strzaskało zaledwie kawał drzewa na tyle okrętu.Symplegady stanęły w miejscu i odtąd nie ruszyły się wię­cej.Orfeusz, który przez cały czas niebezpiecznej przeprawy grał na harfie i śpiewał pieśni nabożne, opowiadał później, że to jego czarodziejska muzyką znieruchomiła Symplegady.W kilka dni potem przybyli do brzegów Kolchidy.Bohaterowie uwiązali okręt mocnymi cumami do skał w przystani i ruszyli do stolicy.U stóp Kaukazu, na którym niegdyś cierpiał Prometeusz, stał zamek królewski, dziwo dla oczu.Na kolumnach z brązu wspie­rały się balkony i terasy, zarosłe bluszczem, winoroślą i kwiatami.Na dziedzińcu biły cztery fontanny.Dwie z nich płynęły mlekiem i winem, trzecia dawała wonne olejki, ostatnia zaś wylewała stru­mień cudowny, który zimą był gorący, a latem zimny jak lód.Herakles nie podzielał zdumienia towarzyszy.Mówił, że takie rzeczy widział już u królowej Omfali i gdzie indziej.Król Ajetes w grzecznym uśmiechu pokrył zmieszanie, w jakie go wprawiło zjawienie się tylu potężnych wojowników [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •