[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Blanka niepowstrzymanym śmiechem podniecała te zuchwalstwa ibiedny don Henryk, cały zmieszany, odchodził.Gdy dano znak do wieczerzy, Karlos podał ręko Blance i zasiadł znią przy stole na najwyższym miejscu.Książę zmarszczył brwi, ale donHenryk uprosił go.aby przebaczył na ten raz bratu.Podczas wieczerzy don Karlos opowiadał towarzystwu o uroczy-stościach wyprawianych przez Ludwika XIV, nade wszystko zaś o ba-lecie pod tytułem Miłostki na Olimpie , w którym sani monarcha grałrolę słońca, po czym dodał, że pamięta ten balet wybornie i ze Blankabyłaby zachwycająca w roli Diany.Rozdał więc wszystkim role i za-nim wstano od stołu, balet Ludwika XIV był już zupełnie ułożony.DonHenryk opuścił bal.Blanka nie spostrzegła nawet jego nieobecności.Nazajutrz z rana mój ojciec poszedł odwiesić Blankę i zastał ją powta-rzającą z Karlosem scenę nowego baletu.Tak upłynęły trzy tygodnie.Książę stawał się coraz kwaśniejszy, Henryk tłumił swoją boleść, Kar-NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG213los zaś wygadywał niestworzone rzeczy, które damy z towarzystwauważały za wyrocznie.Obyczaje paryskie i balet Ludwika XIV tak dalece zawróciły głowęBlance, że nie wiedziała, co się koło niej dzieje.Pewnego dnia, przy obiedzie, książę otrzymał depeszę z dworu.Byłto list od ministra, zawarty w tych słowach:Jaśnie Oświecony Książę!JKMość, najmiłościwszy nasz pan, zgadza się namałżeństwo córki Twojej z don Karlosem Velasquez,nadto potwierdza mu tytuł granda i mianuje pierwszympułkownikiem artylerii.Najniższy sługa etc. Co to ma znaczyć? zawołał książę w największym gniewie.Skąd w tym liście wzięło się imię Karlosa, gdy ja Henrykowi przezna-czyłem Blankę za żonę?Mój ojciec prosił księcia, aby raczył cierpliwie go wysłuchać, irzekł: Nie wiem, mości książę, jakim sposobem imię Karlosa w tym li-ście znalazło się zamiast mego, ale jestem pewny, że brat mój wcale siędo tego nie mieszał.Ostatecznie, nikt tu nie jest winny i snadz ta zmia-na imienia jest zrządzeniem Opatrzności.W istocie, sam książę zapew-ne raczyłeś już spostrzec, że Blanka nie ma ku mnie żadnej skłonności iże, przeciwnie, wcale nie jest obojętna dla Karlosa.Niechże więc jejręka, osoba, tytuły i majątek jemu się dostaną.Ja zrzekam się wszyst-kich moich praw.Książę obrócił się do córki i rzekł: Blanko! Blanko! Byłabyś istotnie tak lekkomyślna i zdradliwa?Blanka rozpłakała się, zemdlała i na koniec wyznała swoją miłośćdla Karlosa.Książę w rozpaczy rzekł do mego ojca: Drogi Henryku, chociaż brat twój wydarł ci kochankę, nie możejednak pozbawić cię godności pierwszego pułkownika artylerii, do któ-rej przyłączę pewną część mego majątku. Przebacz, książę odrzekł don Henryk ale majątek twój w cało-ści należy do twojej córki, co zaś do godności pierwszego pułkownika,król słusznie uczynił, oddając ją memu bratu, gdyż ja w terazniejszymstanie umysłu nie jestem zdolny piastować ani tego, ani żadnego inne-go stopnia.Pozwól, książę, abym oddalił się w jakie święte schronie-NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG214nie, u stóp ołtarzy ukoił moją boleść i ofiarował ją temu, który tyle zanas wycierpiał.Mój ojciec opuścił dom księcia i wstąpił do klasztoru kamedułów,gdzie przywdział habit nowicjusza.Don Karlos pojął Bankę, weselejednak odbyło się bez żadnej świetności.Sam książę nie był na nimobecny.Blanka, wtrąciwszy w rozpacz swojego ojca, martwiła się nie-szczęściami, jakich była powodem; Karlos nawet, pomimo zwykłejlekkomyślności, zmieszany był tym powszechnym smutkiem.Wkrótce książę zapadł na podagrę i czując, że niewiele mu pozosta-je chwil do życia, posłał do kamedułów, pragnąc raz jeszcze ujrzeć ko-chanego swego Henryka.Alvarez, marszałek książęcego domu, przybyłdo klasztoru i wypełnił dane mu polecenie.Kameduli, stosownie doreguły, zabraniającej im mówić, nie odpowiedzieli ani słowa, ale za-prowadzili go do celi Henryka.Alvarez zastał go leżącego na słomie,okrytego łachmanami i przez pół ciała przykutego łańcuchem do ścia-ny.Mój ojciec poznał Alvareza i rzekł: Przyjacielu, jak ci się podobała sarabanda, którą tańczyłem wczo-raj? Sam Ludwik XIV był z niej zadowolony, szkoda tylko, że muzy-kanci niegodziwie grali.A Blanka co mówi o tym?.Blanka! Blanka!.Nieszczęśliwy, odpowiadaj!.Tu ojciec mój wstrząsnął łańcuchami, zaczął gryzć sobie ręce iwpadł w niepomiarkowany napad szaleństwa.Alvarez wyszedł, zale-wając się łzami i opowiedział księciu smutny widok, jaki się jegooczom przedstawił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]