[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jestem kochankiem pewnej młodejosoby, która, jak mi się zdaje.ma niejaką skłonność do niestałości, po-stanowiłem więc o tym stanowczo się przekonać.Oto masz dwie prób-ki aksamitu i dwie koronek.Jeżeli spostrzeżesz dwie kobiety, którychsuknie odpowiadają tym próbkom, będziesz uważał, czy wejdą do ko-ścioła, czy też do tego oto domu naprzeciwko, należącego do kawaleraToledo.Naówczas przyjdziesz zdać mi sprawę do kupca win na roguulicy.Masz tymczasem jedną sztukę złota; dostaniesz drugą, jeżeli do-brze się sprawisz.Podczas gdy nieznajomy to mówił, bacznie mu się przyjrzałem izdało mi się, że wygląda bardziej na męża niż na kochanka.PrzyszłyNASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG320mi na myśl okrucieństwa księcia Sydonii i lękałem się zgrzeszyć, po-święcając uczucia miłości czarnym podejrzeniom hymenu.Postanowi-łem więc spełnić tylko połowę polecenia, to jest donieść zazdrośnikó-wi, gdyby owe dwie kobiety weszły do kościoła; w przeciwnym jednakrazie chciałem je uprzedzić o grożącym im niebezpieczeństwie.Powróciłem do towarzyszów, powiedziałem im, aby grali nie zwra-cając na mnie uwagi, i położyłem się za nimi na ziemi, rozesławszyprzed sobą próbki aksamitu i koronek.Wkrótce mnóstwo kobiet zaczęło przybywać parami: nareszciezbliżyły się dwie, na których poznałem suknie z takiego samego mate-riału jak moje próbki.Obie kobiety udały, że wchodzą do kościoła, alezatrzymały się pod przysionkiem, obejrzały dokoła, czy kto za nimi nieidzie, po czym szybko przebiegły ulicę i weszły do domu naprzeciwko.Gdy Cygan doszedł do tego miejsca opowiadania, przysłano poniego i musiał odejść.Wtedy Velasquez zabrał głos i rzekł: W istocie, obawiam się tej historii.Wszystkie przygody Cyganazaczynają się po prostu i słuchacz sądzi, że wkrótce dopatrzy się końca;tymczasem nic z tego: jedna historia rodzi drugą, z której wywija siętrzecia, coś na kształt tych reszt ilorazów, które w pewnych przypad-kach można dzielić aż do nieskończoności.Na zatrzymanie atoli różne-go rodzaju postępów są sposoby, tu jednak za całą sumę wszystkiego,co nam Cygan opowiada, mogę otrzymać tylko niepojętą gmatwaninę. Pomimo to  rzekła Rebeka  słuchasz go senor z wielką przy-jemnością, gdyż zdaje mi się, że miałeś zamiar udać się prosto do Ma-drytu, a tymczasem niepodobna ci nas opuścić. Dwa powody skłaniają mnie do zostania w tych stronach  od-rzekł Velasquez  naprzód, zacząłem ważne obliczenia, które pragnę tuskończyć; po wtóre, wyznam pani, że w towarzystwie żadnej kobietynie doświadczałem takiej przyjemności, jak w twoim, czyli, wyrazniejmówiąc, jesteś pani jedyną kobietą, z którą rozmowa sprawia mi przy-jemność. Mości książę  odpowiedziała %7łydówka  rada bym, aby ten dru-gi powód stał się kiedyś pierwszym. Mało pani zapewne na tym zależy  rzekł Velasquez  czy myślęo niej przed lub po geometrii; inna rzecz wprawia mnie w kłopot.Do-tąd nie znam nazwiska pani i muszę oznaczać je znakiem X lub Z, jakiew algebrze nadajemy zwykle wartościom nieznanym.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG321 Nazwisko moje  rzekła %7łydówka  jest tajemnicą, którą chętniepowierzyłabym twojej uczciwości, gdybym się nie lękała skutków twe-go roztargnienia. Nie lękaj się, pani  przerwał Velasquez. Używając często pod-stawień w rachunkach, przyzwyczaiłem się zawsze jednym sposobemoznaczać te same wartości.Skoro więc raz nadam ci jakie nazwisko,pózniej, pomimo najszczerszej chęci, nie będziesz w stanie go odmie-nić. Dobrze więc  rzekła Rebeka  nazywaj mnie zatem Laurą Uze-da. Jak najchętniej  odparł Velasquez  albo też piękną Laurą, uczo-ną Laurą, zachwycającą Laurą, gdyż wszystko to są wykładniki twojejogólnej wartości.Gdy tak między sobą rozmawiali, przyszła mi na pamięć obietnica,jaką dałem rozbójnikowi, że go odwiedzę o czterysta kroków na za-chód od obozu.Wziąłem szpadę i oddaliwszy się na taką odległość odobozu, usłyszałem 'wystrzał z pistoletu.Skierowałem kroki w stronęlasu, skąd wystrzał pochodził, i znalazłem ludzi, z którymi już po-przednio miałem do czynienia.Naczelnik ich rzekł do mnie: Witaj, senor kawalerze, widzę, że umiesz dotrzymywać słowa, inie wątpię, że jesteś równie odważny.Widzisz ten otwór w skale?Prowadzi on do podziemi, gdzie oczekują cię z najżywszą niecierpli-wością.Spodziewam się, że nie zawiedziesz położonego w tobie za-ufania.Wszedłem do podziemia, zostawiwszy nieznajomego, który wcaleza mną nie zdążał.Postąpiwszy kilka kroków naprzód, usłyszałem ło-skot za sobą i spostrzegłem, jak ogromne głazy zawalają wejście zapomocą niepojętego mechanizmu.Słaby płomyk światła, wdzierającysię przez rozpadlinę w skale, ginął w ciemnym korytarzu.Pomimo jed-nak ciemności łatwo postępowałem, droga bowiem była gładka i spa-dzistość niewielka.Nie męczyłem się więc bynajmniej, ale sądzę, żeniejeden człowiek na moim miejscu byłby doznał obawy, zapuszczającsię tak bez celu we wnętrzności ziemi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •