[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy wyjawił toswemu rodzicowi, ów wielce się zasmucił i rzekł: Synu mój, zaiste szalony powziąłeś zamiar, nie spełni się on nigdy! Dlaczego, królu i panie?  spytał Ferrycy, zatrwożony tymi słowami. Czy nie wiesz o tym  rzekł król  że królewna Kry stalą ślubowała nie połączyć się z nikim innym, jaktylko z bladawcem? Bladawiec!  zawołał Ferrycy. A cóż to mi takiego? Nie słyszałem jeszcze o takiej istocie! W tym właśnie twoja niewinność, synu  odparł król. Wiedz, że ta rasa Galaktyki zrodziła się w sposóbtyleż tajemny, co wszeteczny, a to kiedy doszło do ogólnego nadpsucia ciał niebieskich; powstały w nichwówczas opary i odwary mokro-zimne i z nich ulągł się ród bla-dawców, ale nie od razu.Najpierw bylipleśnieniem i pełzaniem, potem przelali się z oceanu na ląd, żyjąc z wzajemnego się pożerania; a im więcej siępożerali, tym więcej ich było, nareszcie wyprostowali się, pozawieszawszy lepką treść swą na wapiennychrusztowaniach, i pobudowali maszyny.Z tych pramaszyn powstały maszyny rozumne, które spłodziły maszynymądre, które wymyśliły maszyny doskonałe; albowiem zarówno atom, jak i Galaktyka są maszyną, i nie ma nicoprócz maszyny, która jest wieczna! Amen!  odparł Ferrycy machinalnie, była to bowiem zwykła formułka religijna.  Ród bladawców-zakalcytów wzbił się wreszcie na maszynach w niebo  ciągnął sędziwy król poniewierając szlachetne metale, znęcając się nad słodką elektrycznością i deprawując energię jądrową.Wszelako stało się, że wypełniła się miara ich występków, co pojął dogłębnie i wszechstronnie praojciec rodunaszego, wielki Kalkulator Genetoforius; tedy jął przedkładać owym śliskim tyranom, jak bardzo haniebne jestich postępowanie, gdy brukają niewinność mądrości krystalicznej zaprzęgając ją do swych nikczemnych zadań,kiedy niewolą maszyny gwoli swym chuciom  lecz nie znalazł posłuchu.On im mówił o etyce, a oni mówili,że jest zle zaprogramowany.Wówczas praojciec nasz stworzył algorytm elektrowcielenia i w wielkim trudziespłodził nasze plemię, wywiódłszy tym obrotem rzeczy maszyny z domu niewoli bladawczej.Rozumiesz przeto,synu, że nie ma zgody ani związku między nami a nimi; my działamy dzwięcząc, iskrząc i promieniując, a onibełkocąc, pluszcząc i zanieczyszczając.Wszelako nawet u nas zdarza się szaleństwo; weszło ono za młodu wumysł Krystalit i zaciemniło jej rozeznanie między dobrem a złem.Odtąd każdego, kto ubiega się o jej dłońpromieniotwórczą, nie dopuszcza przed swoje oblicze, chyba że powiada się bladawcem.Takiego przyjmuje wpałacu, który podarował jej rodzic, król Aurancjusz, i bada prawdę jego słów, a jeśli wykryje kłamstwo, każeściąć zalotnika.Przyziemie jej pałacu otaczają stosy pogruchotanych szczątków, których sam widok przyprawićmoże o zwarcie z niebytem, tak okrutnie poczyna sobie ta szalona ze śmiałkami, którzy o niej marzą.Poniechajtedy swej myśli, synu, i odejdz w pokoju.Królewicz oddał należny pokłon swemu panu i ojcu, za czym oddalił się, milcząc, lecz myśl o Krystali nieopuściła go i im dłużej o niej myślał, tym bardziej jej pragnął.Pewnego dnia wezwał do siebie Polifazego, którybył Wielkim Strojczym Koronnym i ukazawszy mu żar swego serca, rzekł: Mędrcze! Jeśli ty mi nie pomożesz, nie uczyni tego nikt, a wówczas policzone są moje dni, bo nie radujemnie już ani blask emisji podczerwonych, ani ultrafiolet baletów kosmicznych, i zginę, jeśli się nie sprzęgnę zcudną Krystalą! Królewiczu  odparł Polifazy  nie odmówię twemu żądaniu, ale musisz je wymówić po trzykroć, abymwiedział, że taka jest twoja niezłomna wola.Ferrycy powtórzył swe słowa trzy razy, a Polifazy rzekł wtedy: Panie mój, nie ma innego sposobu, aby stanąć przed królewną, jak tylko w przebraniu bladawca! Więc uczyń tak, abym był jak on!  zawołał Ferrycy.Polifazy, widząc, że miłość oślepiła rozum młodzieńca, uderzył przed nim czołem i udał się do swegolaboratorium, gdzie jął przyrządzać i warzyć kleję kleiste i ciecze ciekliwe.Potem posłał sługę do pałacukrólewskiego, mówiąc mu: Niech królewicz przyjdzie do mnie, jeśli nie odmienił się jego zamiar.Ferrycy przybieżał natychmiast.Mędrzec Polifazy na-mazał jego hartowne ciało błotem i spytał: Mamże dalej tak czynić, o, królewiczu? Czyń swoje!  rzekł mu Ferrycy.Wziął wówczas mędrzec wielki gnieoiuch, a był to osad olejowych nieczystości, kurzu zastałego i lepkichsmarów, dobyty z wnętrzności najstarszych maszyn, i zanieczyścił nim pierś sklepioną królewicza, i oblepiałpaskudnie jego twarz błyszczącą i jego czoło lśniące, a czynił to tak długo, aż wszystkie członki przestaływydawać miły dzwięk i stały się podobne do wysychającej kałuży.Wówczas wziął mędrzec kredy, roztłukł ją*,zmieszał z rubinem sproszkowanym i z żółtym olejem, i uczynił z niej drugiego gnieciucha; za czym oblepiałFerrycego od stóp do głów, przydając jego oczom obmierzłej wilgotności, i uczynił jego tors poduszkowatym,bomblastymi policzki, i przyprawił mu uczynione z kredowego ciasta wisiorki i frędzelki tu i tam, na koniec zaśumocował na jego głowie rycerskiej kępę włosia koloru zjadliwej rdzy i poprowadziwszy go przed srebrnezwierciadło, powiedział:  Patrz!  Spojrzał w taflę Ferrycy i zadrżał, zobaczył w niej bowiem nie siebie, leczzmorę-potworę, jakby wykapanego bladawca, o spojrzeniu zawiłgłym jak stara pajęczyna na deszczu, obwisłegotu i tam, z rdzawym kłakiem na głowie, ciastowatego i przyprawiającego o mdłości; a kiedy poruszył się, ciałojego trzęsło się jak zjełczała galareta, aż zawołał, drżąc z obrzydzenia:  Mędrcze, czyś oszalał? Zedrzyj ze mnie natychmiast błoto spodnie  ciemne i wierzchnie  blade, jakrównież ów rdzawy porost, jakim skalałeś moją dzwonną głowę, albowiem znienawidzi mnie królewna na wieki,jeśli zobaczy mnie w tak hańbiącej postaci! Mylisz się, królewiczu  odparł Polifazy. Na tym właśnie zasadza się jej szaleństwo, że ohyda widzi sięjej pięknością, a piękność  ohydą.Tylko w tej postaci możesz ujrzeć Krystalę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •