[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I,och!.Był boski.Zbyt zajęci sobą nie słyszeli odgłosów kroków na marmurowej posadzce anistłumionych głosów. Sabrino! Wróciliśmy, i to saniami! Wyobraz sobie! Przywiezliśmy od Col-bertów twojego oj.Istny huragan zdławionych okrzyków.Po którym nastąpiła cisza tak głośna jak trzask pioruna.Rhys i Sabrina odskoczyli od siebie, jakby nim rażeni.W drzwiach stali lady Mary Capstraw, Colbertowie, Geoffrey i nie kto innyjak sam, niech ich Bóg ma w swojej opiece.ojciec Sabriny. 12Zwiadkowie sceny w bibliotece rozpierzchli się jak kuropatwy na odgłosstrzału, włącznie z panną Fairleigh, która zapadła się pod ziemię.Rhys został sam zprzyjacielem, rozważając sytuację i konsekwencje swojej chwili słabości.Wyndham usadowił się na kanapie z płowego aksamitu i ostrożnie położyłstopy na XVII wiecznym stoliczku z giętymi pozłacanymi nogami. Nie bardzo wiem, co mam powiedzieć, Rhys? Gratulacje? Córka pastorajednak okazała się człowiekiem?Sprawiał wrażenie rozbawionego, ale w jego głosie wyczuwało się napięcie.Najwyrazniej nawet on nie mógł przejść lekko nad publiczną kompromitacją córkipastora.Rhys się nie odzywał. Co, u licha, sobie myślałeś? W środku biblioteki? W środku dnia?!Hrabia spiorunował go wzrokiem, zanim wrócił do kontemplowania pejzażuza oknem. Aha.Wnioskuję z tego spojrzenia, że w ogóle nie myślałeś.To znaczy, gło-wą. Waż słowa, Wyndham.Przyjaciel zamilkł.Znał ten ton.Rhys był na skraju furii. Czy Sophia już wie, jak sądzisz?  zastanawiał się.Tylko jej twarzy nie wi-dział w drzwiach biblioteki. Och, ktoś z pewnością jej doniesie.Przypuszczalnie bardzo ją to ubawi. Bez wątpienia. Sophia zawsze była rozbawiona; wolałby widzieć, że jestzazdrosna, miła albo przylepna, co przynajmniej stanowiłoby jakąś odmianę.Jak naironię, właśnie niestałość przyciągnęła go kiedyś do niej.Zapatrzył się w dal przez wielkie, łukowate okno.Zniknął cały lazur: kiedy sięto stało? Teraz i ziemię, i niebo spowijała biel.Konary drzew ostro rysowały się natle śniegu, nagie jak prawda, której musiał stawić czoło, i ciężkie jak decyzja przednim.Do kata.To przecież był tylko jeden mały pocałunek.Tyle że doszło do niego nie w porę.I, tak jak powiedział pannie Fairleigh: nie każdy pocałunek jest tylko pocałun-kiem.Ten miał moc zmieniania przyszłości.Jak, na Boga, zdołał przegrać w swojejwłasnej grze?Rozmyślał o tym, co się wydarzyło, jakby analizował pojedynek szermierczyalbo partię szachów, usiłując dociec, w którym momencie popełnił błąd.Miękkiewargi na jego wargach, uległe ciało przy jego ciele, to oszałamiające podniecenie. A wtedy otworzyły się drzwi, pogodna paplanina lady Mary urwała się jaknożem uciął na widok jego i Sabriny splecionych w uścisku.Potem rząd tych min,z których każda inaczej wryła mu się w pamięć.Kilka do głębi wstrząśniętych, jed-na na poły zachwycona na poły zgorszona  ta należała do lady Capstraw  i jednabezbrzeżnie smutna i dziwnie zrezygnowana.Zapewne pastora Fairleigha, jak po-dejrzewał.Mary powiedziała przecież, że przywiezli ze sobą ojca Sabriny.Mina Geoffreya była znacznie trudniejsza do zinterpretowania.Malował sięna niej niemal.triumf.Hrabia im więcej o tym myślał, tym bardziej się czuł uwikłany.Sabrina Fair-leigh była adoptowaną córką biednego pastora, a on pozbawił ją jakichkolwiek na-dziei i widoków na przyszłość oraz tej jedynej rzeczy, którą mogła się szczycić ko-bieta jej klasy  reputacji.Jednym pocałunkiem.Mimo wszystko było coś zabaw-nego w tym, że wpadł we własne sidła, tyle razy odbijał żony i córki niezliczonymmężom i ojcom, i wreszcie na nim to się odbiło.Kto mieczem wojuje.Od dawna robił, co mu się żywnie podobało, jakby chcąc poddać próbie siłętytułu  o przywrócenie mu chwały zabiegał tak długo.Pojedynki, romanse, ha-zard, zdeprawowani przyjaciele wszelkich profesji i z różnych środowisk.Odda-wał się każdej przyjemności, jaką można sobie wyobrazić, i zawsze wychodził ztego bez szwanku, a nawet jeszcze wspanialszy, choć otoczony nimbem złej sławy,bo przecież był hrabią.Ale nigdy wcześniej nie pozwalał sobie na to, by skompro-mitować niezamężną dziewczynę.Niemożność znalezienia sobie miejsca doprowadziła go w końcu do skrajnejlekkomyślności.I po prostu, co go zaskoczyło, nie lubił siebie za to. I cóż, Wyndy?  Odwrócił się do przyjaciela i zmierzył go wzrokiem, aWyndham wiedział, w czym rzecz.Od razu opuścił nogi, nie niszcząc już antycznego i bardzo cennego stoliczka. Z przykrością to mówię.ale obawiam się, że musisz to jakoś naprawić,Rhys.On też się tego obawiał.Nie wierzył, żeby udało mu się uciszyć pastora Fair-leigha, płacąc za milczenie.%7ładne pieniądze nie zdołałyby zamknąć ust wszystkimświadkom tego skandalu.Sabrina została skompromitowana na zawsze.Wygiął usta w niewesołym uśmiechu.Dziwne, że to właśnie z niego los taksobie zakpił.Usidlony.Był w tym jakiś komizm, zwłaszcza że przez resztę życiamiał być związany z kobietą, która uważała Londyn za odpowiednik Gomory.Naturalnie, wiedział, że kiedyś będzie musiał się ożenić.Ze wszystkich żyjących w Anglii kobiet udało mu się skompromitować tęjedną jedyną, której nie uszczęśliwi małżeństwo z jakimś tam hrabią  nie mówiącjuż o niesławnym bałamutnym Libertynie.Co także jest zabawne. Ale, przy odrobinie zachęty, Sabrina całowała bosko.I niestety na nim spo-czywała wina, że teraz umiała to robić.Rhys przestąpił z nogi na nogę i wziął głęboki oddech, jakby w pokoju naglezrobiło się duszno. Wcześniej czy pózniej i tak musisz się ożenić. Wyndham usiłował znalezćdobrą stronę sytuacji. Wiem. Chyba nie rozważałeś małżeństwa z Sophią? Nie.Ale myślałem raczej o żonie z jakiejś arystokratycznej rodziny.Nie obiedaczce bez grosza przy. urwał.Wątpił, by małżeństwo pozbawiło go względów Sophii, gdyby miał ochotę znich skorzystać.Sophia.Jeszcze jedna krępująca rozmowa, która go czeka.Ponownie wziął głęboki oddech i wypuścił powietrze. Cóż, przypuszczam, że mam dwa wyjścia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •