[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy te lata przeleciały? Wydawało się, że ledwie kilka miesięcy temu przypłynęli do Nowego Jorku tamtym statkiem i natychmiast wpadli w wir ożywionej działalności, w czasie której Victor poruszał się samolotami po Stanach i Europie, z zapamiętaniem budując przyszłość.I udało mu się.Fontine Ltd stało się jedną z najbardziej poszukiwanych firm consultingowych w całej Ameryce, oferując pełną fachowość obsługi wszystkim tym, którzy pragnęli wziąć udział w odbudowie Europy.Nazwisko Fontine stanowiło dla konkretnego przedsięwzięcia dodatkowy plus, dając pewność doskonałej znajomości rynku.Victor zaangażował się bez reszty, nie tylko dla zaspokojenia ambicji czy z wrodzonej potrzeby działania, ale także z innego powodu.Jane znała ten powód.W wirze pracy zapomniał o bólu.Liczne operacje przedłużyły jej mężowi życie, ale wobec bólu okazały się niemal zupełnie bezradne.Spojrzała na Victora siedzącego po przeciwnej stronie trawnika na swym drewnianym krześle z prostym oparciem, z połyskującą w słońcu metalową laską u boku.Był taki dumny z siebie, kiedy dwie kule zostały zastąpione jedną laską umożliwiającą chodzenie, tak że nie od razu zauważano jego kalectwo.— Dzień dobry, pani Fontine — odezwał się tuż przy niej młody człowiek o bardzo długich włosach.— Co za fantastyczne przyjęcie! Dzięki, że pozwoliła mi pani przyprowadzić przyjaciół.Bardzo chcieli poznać Adriana.Młodym człowiekiem był Michael Reilly.Państwo Reilly byli ich najbliższymi sąsiadami na plaży, ich dom stał niecały kilometr dalej nad brzegiem morza.Michael studiował prawo na uniwersytecie Columbia.— To mu powinno pochlebiać.— Ale on naprawdę jest wspaniały! Doprowadził do końca tę sprawę antytrustową przeciwko Tesco, kiedy nawet sąd federalny uważał, że trudno im będzie cokolwiek dowieść.Wszyscy wiedzieli, że to firma Centaura, ale trzeba było Adriana, żeby dobrać się im do skóry.— Nie poruszaj tego tematu w rozmowie z panem Kempsonem.— Spokojna głowa, widziałem się z nim w klubie i kazał mi się ostrzyc.Do diabła, zupełnie jak mój ojciec!— Widzę, że z ojcem wygrałeś.Michael wyszczerzył zęby w uśmiechu.— Jest wściekły jak zraniony byk, ale nie może pisnąć słówka.Zaliczyłem sesję z wyróżnieniem! Zawarliśmy umowę.— Brawo.Dopilnuj, żeby jej nie złamał.Młody Reilly roześmiał się, pochylił i pocałował Jane w policzek.— Pani jest fantastyczna! — Znów uśmiechnął się od ucha do ucha i odszedł, przywołany skinieniem przez jakąś dziewczynę stojącą na krawędzi patio.“Młodzi mnie lubią" — pomyślała Jane.Miło było móc to stwierdzić w czasach, gdy młodzi tak mało rzeczy lubili i aprobowali.Lubili ją pomimo to, że nie godziła się na pobłażanie młodym.Starym też nie.Włosy przyprószyła jej, wielki Boże, niemal całkowicie siwizna, na twarzy miała zmarszczki, tyle ile trzeba, i nie było mowy o usunięciu tej tu czy podciągnięciu tej tam, jak to robiło tyle jej przyjaciółek.Dziękowała swojej gwieździe, że udało jej się zachować figurę.Zważywszy wszystkie okoliczności, nie najgorszą jak na sześćdziesiątkę.cholera, z hakiem!— Przepraszam panią, pani Fontine.— To była służąca, przyszła od strony domu wariatów, w jaki zamieniła się kuchnia.— Słucham, Grace.Jakieś kłopoty?— Nie, proszę pani.Tylko przy drzwiach czeka jakiś pan.Pytał o panią lub pana Fontine.— Poproś go dalej.Niech przyłączy się do nas.— Powiedział, że wolałby nie.To cudzoziemiec.Ksiądz.Pomyślałam, że pan Fontine nie chciałby przy tylu ludziach.— Oczywiście, dobrze zrobiłaś — przerwała jej Jane, rozumiejąc przed czym chciała uchronić Victora.Victor nie przepadał za demonstrowaniem gościom, w jaki sposób zmuszony jest chodzić.— Wyjdę do niego.Ksiądz stał w hallu, miał zbyt obszerną sutannę i starczą twarz, chudą i wymizerowaną.Sprawiał wrażenie skrępowanego, wręcz wystraszonego.— To ja jestem panią Fontine — odezwała się Jane lodowatym tonem; nie była w stanie nad tym zapanować.— Tak, poznaję panią, signora — odparł niezdarnie ksiądz, trzymając w ręce dużą, poplamioną kopertę.— Widziałem panią na zdjęciach.Nie chciałem przeszkadzać.Tyle tu samochodów.— O co chodzi?— Przyjechałem z Rzymu, signora.Przywiozłem list dopadrone.Czy dopilnuje pani, żeby go dostał? — spytał wyciągając ku niej rękę z kopertą.— Bardzo panią proszę.Andrew obserwował brata stojącego w otoczeniu studentów, ubranych w te ich jednolite wdzianka z dżinsu i sztruksu, z wisiorkami na szyjach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]