[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pan Halvor był trochę zaskoczony, oczekiwał innego działania swych słów. Czy nie dotrzyma pan nam towarzystwa?  dodała pani Berg zaraz po tym. Niestety,zaczęłyśmy już jeść, gdyż przestałyśmy liczyć na to, że pana dziś zobaczymy.Pan Halvor odrzekł, że jadł, pomimo to jednak usiadł przy stole, głównie ażeby im do-trzymać towarzystwa.Rozmawiali o podróży i pani Berg prosiła, aby oddał ukłony tym iowym znajomym w stolicy.Jednakże nastrój pozostawał chłodny, i Halvor wkrótce udał sięna górę. Widocznie myślał, że nam zaimponuje swoim rachunkiem za pranie  powiedziała paniBerg, gdy opuścił pokój.Po tym, jaki obrót wzięły sprawy w ostatnich dniach, kobiety nie miały nic przeciwko te-mu by odjechał.Nie mógł przecież siedzieć tu wiecznie.Nie odjechał jednak ani nazajutrz, ani dni następnych.Ciągle pojawiały się przeszkody.Zato przychodził punktualnie na posiłek, był miły i zajmujący.Dziwiły się temu trochę, a skorojuż raz o tym pomyślały, pragnęły co dzień z większą niecierpliwością, go się pozbyć.Wydał im się po prostu darmozjadem i to uczucie wzrastało w nich ciągle, aczkolwiek za-chowanie pana Halvora nie było obecnie inne niż w pierwszych dniach.Jego wymownośćnudziła je, zaś jego uprzejmość stała się dla nich istną plagą. Coś w nim przypomina rzemieślnika, który odwiedził nas latem, z wielkim apetytem i zmałym p. powiedziała Helga, a pani Berg przyznała jej słuszność.Ostatecznie pani Berg wzięła na odwagę i poszła do niego, sama się z nim rozmówić irzecz wyjaśnić.Zaczęła od pogody i zapytała go, czy jest zadowolony z rezultatu swych po-szukiwań w księgach kościelnych.To ostatnie pytanie pomyślane było ironicznie, ale on odpowiedział serio, że rezultat jesttylko umiarkowany, gdyż tego rodzaju praca, jeżeli ma być wykonana gruntownie, wymagawiele czasu.Przelękła się tej ostatniej uwagi, i zaznaczyła, że wobec poprawy pogody, spodziewa sięlada dzień gości ze stolicy i wtedy zrobi się u nich ciasno.Pan Halvor nie zrozumiał.Doprowadzona do rozpaczy, zmierzała wprost do celu: Jeżeli zatrzymuje pana tutaj brak pieniędzy, z przyjemnością pożyczę panu na podróż.Odeśle je pan przy sposobności, gdy przyjdzie panu ochota napisać do nas, jak mu się powo-dzi. O tym nie może być mowy  odrzekł dumnie, z podniesioną głową. Okoliczności taksię złożyły, że nadużyłem gościnności pani, w większym stopniu niż tego pragnąłem; ale brońmnie Boże, ażebym miał uciekać się jeszcze do pani kieszeni.Jeszcze dwa dni i przestanę byćdłużnikiem jej cierpliwości. Głos mu drżał lekko, a cała postać nosiła piętno prawdziwiemęskiego oburzenia. Czy sprawiłoby panu wiele kłopotu przeniesienie się na te kilka dni do wiejskiej gospo-dy, ażebyśmy mogły uporządkować pokoje dla naszych gości?  powiedziała pani Berg, nieufając już jego terminom.%7łe sprawa gości była drobnym kłamstwem, o tym wiedział równiedobrze jak ona, i to ją cieszyło, W ten sposób mógł się przekonać, że pragnęła go się pozbyćza wszelką cenę.Zwróciła na niego spojrzenie, które uniemożliwiało wszelkie wybiegi.Załamał się nagle w sobie. Nie posiadam złamanego grosza. Przecież chcę panu pożyczyć  rzekła usposobiona łagodniej jego żałosnym tonem. I żadnego miejsca na świecie, dokąd mógłbym się udać  głos mu drżał  żadnego kąta,gdzie mógłbym złożyć głowę. Zatrzymał się, ukrył twarz w dłoniach i zaszlochał.Nie mógł57 już dłużej panować nad sobą, kiedy wszystko rozpadało się w jego oczach, i sam już nie wie-dział w jaki sposób ma egzystować.Całe ciało jego wstrząsane było łkaniem.Pani Berg nie przypuszczała, że sprawa przyjmie taki obrót.Czuła, że ten stan skruchy jest prawdziwy; tak udawać nikłby nie potrafił.Ale nie rozu-miała tego, że młody człowiek może być tak bezgranicznie nieszczęśliwy, dlatego, że nie mazabezpieczonego utrzymania  to jakoś nie licowało z młodością.Musiało być tam jeszczecoś innego, musiało to być uczucie osamotnienia, które go tak zmogło.Jej surowość była częściowo sztuczna, teraz to się w niej załamało i uczucie macierzyńskiewzięło górę.Serce się rozdzierało, gdy patrzało się jak taki silny, młody człowiek płakał, po-łożyła więc rękę na jego ramieniu i pocieszała go.Gdyby wiedziała, że jego położenie byłotak rozpaczliwe, nigdy by go nie namawiała do opuszczenia jej domu.Prosi go, ażeby zapo-mniał o tym incydencie i został u niej tak długo, dopóki nie znajdzie się jakieś wyjście.Człowiek o takich zdolnościach i możliwościach jak pan, musi przecież prędzej czy pózniejsię wybić  powiedziała pocieszająco.W niemej wdzięczności uścisnął jej rękę.Kiedy się już do pewnego stopnia opanował, spojrzał na nią swym szczerym, ufnym wzro-kiem i rzekł: Nic nie szkodzi, że widziała mnie pani płaczącego! W ten sposób dowiedziała się pani,co znaczy dla mnie znalezienie, choćby na krótko, przytułku w walce z życiem.Ból, jakiegodoznaję, na myśl o konieczności opuszczenia tego domu, w którym spędziłem najlepszechwile mego życia, powie pani więcej o mojej wdzięczności, niżby to były w stanie uczynićsłowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •