[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcę wejść do Ambasadora i usiąść w swoim biurze, chcę wrócić doswojej pracy.Uczucie tęsknoty było tak przeszywające, że jej oczy napełniły się łzami.Vivian spojrzała na nią z przestrachem. Stefanio! Co się stało? Nic. Zamrugała i monstrualnie brzydka kanapa przybrana purpurowymi guzami rozpłynęła się przed jejzałzawionymi oczami. Nierealne marzenia. Czy mogę w czymś pomóc? Nie, chodzi o to.och, kiedyś miałam swoją własną firmę, organizowałam wyprzedaże i zajmowałam siępodobnymi meblami, dziełami sztuki i antykami, właśnie starociami.Nie powiodło mi się, musiałam zamknąć biuroi podjąć inną pracę.Ale brakuje mi tego.Zapachu, widoku i atmosfery mojego własnego sklepu. Miałaś sklep? Och, nie, ale zawsze tego chciałam.Madame Kane szła tuż za nimi.Jest coś w tej kobiecie, co ją wyróżnia, pomyślała.Sposób, w jaki chodzi i trzymagłowę.Sposób, w jaki obrzuciła cały sklep fachowym i pewnym spojrzeniem.Madeline obserwowała Sabrinę znamysłem.Rozbudziła w niej ciekawość. Może mogłaby mi pani pomóc.Próbuję zdobyć jakieś informacje o tym stole Duncana Phyfe'a.Czy wie panicoś na ten temat? Wiem, że to chyba połowa dziewiętnastego wieku. To nie Phyfe zaprzeczyła kategorycznie Sabrina.Przesunęła po stole ręką i schyliła się, żeby spojrzeć nanogi. To Belter.Bardzo wczesny, pochodzi z lat czterdziestych dziewiętnastego wieku, lecz Phyfe nigdy nieobrabiał w ten sposób drzewa różanego; proszę zwrócić uwagę na rzezbę nóg w kształcie lwich łap.Madeline schyliła się posłusznie. Tak powiedziała. Oczywiście. Wyprostowała się305i z namysłem ściągnęła usta, jakby zastanawiając się nad czymś. Stefanio, dlaczego nie wróci pani doorganizowania wyprzedaży? Sabrina zmierzyła ją chłodnym wzrokiem. Myśli pani, że to nie mój interes domyśliła się Madeline. Potrzeba mi osoby, która pomogłaby mi wpracy, czasem w sklepie, lecz głównie w organizacji wyprzedaży majątków.Kiedyś się tym zajmowałam i niezbytmi to odpowiadało; wolę się kręcić tutaj.Jednak te wyprzedaże przynoszą niezły dochód i są najobfitszym zródłemnowych eksponatów.Proponuję więc pani pracę.Może w niepełnym wymiarze godzin, jeśli musi pani zajmować siędziećmi.Teraz chyba rozumie pani, że zadając pytanie, miałam w tym również swój interes?Nie, ty wspaniała, wspaniała kobieto, to złoty interes dla Stefanii.Dopiero co dałaś jej pracę. Powiedzmy, że nasz wspólny sprostowała Sabrina z uśmiechem. Kiedy mam zacząć? Im wcześniej, tym lepiej. A więc stawię się w poniedziałek około dziesiątej rano. Godzina dziesiąta jest dla klientów, moja droga.Dziewiąta będzie bardziej odpowiednia. Oczywiście pospieszyła naprawić omyłkę Sabrina.Już zapomniałam, jak to jest, gdy się pracuje nacudzym. Ale muszę wcześniej zadzwonić i zrezygnować z dotychczasowej posady.Postaram się przyjśćnajwcześniej, jak będę mogła. Zwietnie.Zdaje się, że pensja nie interesuje pani w najmniejszym stopniu? Słucham? Nie spytała pani o wysokość wynagrodzenia.Sabrina roześmiała się. Przy organizowaniu wyprzedaży okażę więcej zmysłu praktycznego.Możemy z tym poczekać doponiedziałku, gdy ustalimy liczbę godzin pracy i szczegółowy zakres zajęć.Madeline spojrzała na nią wyraznie zdumiona, co było dla Sabriny ostrzeżeniem, że powinna bardziej uważać.Zaczynała przybierać maniery lady Longworth, zamiast trzymać się roli żony przy mężu, która musi pracować, żebyzwiązać koniec z końcem. Jeśli pani to odpowiada zakończyła.Madeline uśmiechnęła się lekko. Oczywiście.Będę pani oczekiwać w poniedziałek. Garth nigdy nie wspomniał, że jesteś taką znawczynią powiedziała Vivian, gdy szły po Penny i Barbarę. Nieczęsto rozmawiamy na te tematy.306Sabrina miała ochotę skakać z radości.Załatwiła pracę dla Stefanii.I dla siebie samej, dopóki tu pozostanie.Jednak tęsknota za własną galerią nie minęła.Zadzwonię do Nata, zdecydowała, i spróbuję przyspieszyć terminprześwietlenia.Jeżeli będzie mógł zrobić je tuż po powrocie Gartha, wyjadę od razu.Przypomniała sobieprzebudzenie ze splecionymi palcami.Muszę wyjechać od razu. Mamo, zobacz, co kupiłam! krzyknęła Penny. I wiesz co? Ekspedientka wcale nie chciała nas obsłużyć,ale pokazałam jej kartę i potem traktowała nas jak dorosłe.Mówiła do nas pani"!Dziewczynki zwracały rozpromienione buzie to na Vivian, to na Sabrinę. Zrobiłaś im ogromną przyjemność powiedziała Vivian. %7łałuję, że sama o tym nie pomyślałam.Alezdawało mi się, że jedenaście lat to taki młody wiek.Pomyślałam o tym, bo nie jestem matką, sprostowała w duchu Sabrina.Ale gdy Penny uściskała ją wśródokrzyków wdzięczności, poczuła radość, jak wtedy gdy Cliff dziękował jej za buty.Sprawiła dzisiaj uciechę obojgu.A oni ją kochali.W drodze do domu Penny trzymała ją mocno za rękę.Sabrinę zmroziła myśl, że gdy wyjedzie, porzuci towszystko na zawsze.Penny roztrącała nogami brązowe i rude liście na chodniku, paplając radośnie o kostiumach dla lalek naprzedstawienie szkolne. Za kilka dni zrobię dla was pokaz mody obiecała. Zostaną mi już wtedy tylko cztery do uszycia.Będzieszmi musiała przy nich pomóc.Nie będę jeszcze dzwonić do Nata, rozmyśliła się Sabrina.Nie chcę, żeby to wyglądało na zbytni pośpiech.Mógłby zacząć coś podejrzewać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]