[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Powiedz to Fidelowi przy następnym spotkaniu.- Strasznie się wyrobiłeś, Jack.- Miło słyszeć, Siergieju.Faktem jest, że nasze władze mają wielki dług wdzięczności wobec waszego prezydenta za to ostatnie oświadczenie o ter­roryzmie.Powiem więcej, podoba mi się ten facet.Mamy razem szansę zmienić świat, uprzątnąć jeszcze trochę gnoju.Sam powiedz, przecież tobie też się nie podobało, że twoje władze popierają te wszystkie bandy.- Skąd takie przypuszczenie? - zapytał pierwszy zastępca przewodni­czącego KGB.- To proste, Siergieju.Jako zawodowiec nie mógłbyś się pogodzić z działaniami przestępców, którzy nie znają na dodatek dyscypliny.Po­dzielam w pełni te odczucia, chociaż u mnie ma to tło bardziej osobiste.Ryan odchylił się z oparciem i spojrzał twardo na rozmówcę.Nie zapo­mniał nigdy tego, że Sean Miller i inni członkowie Armii Wyzwolenia Ulsteru dwukrotnie usiłowali pozbawić życia jego i całą rodzinę.Trzy tygodnie przed wizytą Gołowki, po długoletnim procesie, trzech apela­cjach do Sądu Najwyższego, demonstracjach i prośbach do prezydenta USA i do gubernatora stanu Maryland o ułaskawienie, Miller i jego koledzy wmaszerowali kolejno do komory gazowej więzienia w Baltimore i po pół godzinie zostali z niej wyniesieni zupełnie sztywni.- Niech Bóg ma ich dusze w opiece - pomyślał jeszcze Ryan.- O ile Bóg nie będzie się brzydził.Przynajmniej ten rozdział w życiu udało mu się zamknąć na zawsze.- A te wasze ostatnie wypadki.?- Mówisz o tych Indianach? Najlepszy dowód, że wiem, co mówię.Ci “rewolucjoniści”, żeby zdobyć pieniądze, wzięli się za narkotyki.Powta­rzam, że ci sami ludzie, którzy byli na waszym garnuszku, zaczną was teraz kąsać.Za parę lat, Siergieju, staną się dla was jeszcze większą plagą niż w tej chwili dla nas.Opinia ta była zupełnie uzasadniona, z czego obaj rozmówcy doskona­le zdawali sobie sprawę.Związki terrorystów ze światem handlarzy na­rkotyków zaczynały coraz bardziej niepokoić służby radzieckie.Wolny rynek znalazł w ZSRR swoich pierwszych entuzjastów wśród świata przestępczego.Ryana niepokoiło to równie mocno, jak Gołowkę.- No więc, co ty na to?Gołowko przekrzywił głowę.- Będę musiał przedyskutować to z przewodniczącym.A ten wyrazi zgodę.- Pamiętasz, co ci parę lat temu powiedziałem w Moskwie? Po co pchać do negocjacji jakichś dyplomatów, kiedy normalni ludzie potrafią się dogadać jeszcze lepiej?- Spodziewałem się, że zacytujesz Kiplinga albo inny poemat o Wschodzie i Zachodzie - zauważył cierpko Rosjanin.- Ale, ale: jak radzicie sobie z Kongresem?Jack znowu się roześmiał.- Oficjalna zasada brzmi: mówimy Kongresowi całą prawdę.- Przeleciałem jedenaście tysięcy kilometrów tylko po to, żeby coś takiego usłyszeć?- Wybierasz spośród deputowanych do parlamentu garść takich, któ­rzy, twoim zdaniem, potrafią trzymać język za zębami i w których niepo­szlakowaną uczciwość wierzy reszta posłów.Na tym ostatnim najłatwiej się zresztą wyłożyć.Tej grupie opowiadasz rzeczywiście wszystko, co sam wiesz.Oczywiście ustala się prawidła boiska.- Prawidła boiska?- Taki termin w baseballu, Siergieju.Oznacza, że do poszczególnych pozycji w polu odnoszą się osobne zasady gry.- Pożyteczne określenie.- W oczach Gołowki błysnęło zainteresowa­nie.- Wszyscy muszą się porozumieć co do tych prawideł i nigdy, przenig­dy ich nie łamać.- Ryan przerwał wywód.Znowu zaczynał wymądrzać się jak wykładowca, co nie było uprzejme w stosunku do takiego samego fachowca jak on.Gołowko tymczasem zmarszczył czoło.Tak, to najtrudniejsza sprawa: nigdy, przenigdy nie łamać raz przyjętych zasad.W świecie wywiadu rzadko ma się do czynienia z tego typu żelaznymi regułami, zwłaszcza że mania spiskowa stanowi nierozerwalną część duszy rosyjskiej.- U nas przynajmniej zdało to egzamin - dodał Ryan, dopowiadając w myśli: - Zdało, albo nie zdało.O tym, jak jest naprawdę z naszym Kongre­sem trzeba by zapytać Siergieja.Nikt lepiej od niego nie zna ilości nowych, poważnych przecieków z Kapitolu od czasów afery Petera Hendersona.Ale oczywiście Siergiej nie ma złudzeń także co do tego, że mimo ruskiej manii na punkcie spisków i tajemnic, przeniknęliśmy w jakiś sposób do tylu ich siatek.Nawet w ZSRR musiano to przyznać publicznie po fali ucieczek oficerów KGB, która z roku na rok rujnowała coraz większą liczbę precyzyjnie przygotowanych operacji radzieckich na Zachodzie i w Ame­ryce.Tak samo jak w Stanach Zjednoczonych, w ZSRR tajemnica miała za zadanie maskować zarówno sukcesy, jak i klęski.- Jeśli o zaufaniu mowa - odezwał się Jack Ryan po namyśle - wasi parlamentarzyści to przecież patrioci.Gdyby nie zależało im na losie kraju, dlaczego mieliby się chcieć babrać w polityce? W Stanach na pewno jest podobnie.- Dlatego, że chcą władzy - przerwał mu Gołowko.- Nie zgadzam się.Tym rozsądniejszym, z którymi będziesz miał do czynienia, nie zależy aż tak bardzo na władzy.Pewnie, zawsze znajdzie się paru idiotów, u nas ich też nie brakuje.Na pewno nie zagraża im wymarcie, ale powtarzam, zawsze będą oprócz nich także tacy, którzy rozumieją, że kiedy się pracuje w aparacie rządowym, wszelka władza jest mrzonką.Obowiązki, które się z tym wiążą, zawsze przerastają tę drugą stronę.Siergieju, sam się przekonasz, że w większości będziesz miał do czynienia z ludźmi tak samo zdolnymi i uczciwymi, jak ty sam.Gołowko zadarł podbródek, słysząc ten komplement, wypowiedziany przez jednego fachowca pod adresem drugiego.Nie pomylił się w ocenie sprzed kilku minut: Ryan naprawdę szybko się uczył nowej roli.Gołowko pomyślał nawet, że nie widzi już w Ryanie wroga.Konkurenta w tej samej branży na pewno tak, ale nie wroga.Łączyło więc ich teraz coś więcej niż szacunek dla przeciwnika.Ryan dobrotliwie spoglądał na gościa, ciesząc się w duchu, że udało mu się go zaskoczyć.Jednocześnie modlił się po cichu, żeby jednym z parlamentarzystów wybranych przez Gołowkę do komisji nadzoru nad działalnością KGB okazał się Oleg Kiryłowicz Kadyszew, noszący krypto­nim ŻAGIEL.Gazety i telewizja fetowały Kadyszewa jako najzdolniej­szego z radzieckich deputowanych do skłóconej legislatury, usiłującej przebudować ZSRR.Fama osoby inteligentnej i uczciwej kłóciła się jednak z faktem, że od kilku lat Kadyszew był na żołdzie CIA i okazał się najlepszym ze wszystkich agentów zwerbowanych przez Mary Pat Foley.Mecz wcale się nie skończył - pomyślał Ryan.- Zmieniły się tylko prze­pisy.Zmienił się także świat, ale nie znaczy to, że już po meczu.Prawdo­podobnie zawsze będą jakieś mecze.Ale czym tu się smucić, do diabła, skoro Ameryka ma szpiegów nawet w Izraelu (nazywano to “pilnowa­niem interesu” i unikano jak ognia określenia “działalność wywiadow­cza”, gdyż kongresmeni z komisji nadzoru wypaplaliby wszystko w minu­tę).Ech, Siergieju, wiele będziesz się jeszcze musiał nauczyć.Nadeszła pora posiłku.Ryan zaprosił swojego gościa do kantyny dyrekcji, gdzie, zdaniem Gołowki, karmili trochę lepiej niż w KGB.Ryanowi nie mogło się to pomieścić w głowie.Okazało się zaraz, że cała dyrekcja CIA chce się przywitać z gościem.Szefowie pionów i ich główni zastępcy ustawili się rządkiem, by kolejno uścisnąć rosyjską prawicę i dać się sfotografować.Wreszcie ustawiono się do zbiorowego zdjęcia, po którym Gołowkę zwieziono dyrektorską windą do samochodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •