[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gonił ją przerazliwie tłusty żebrak.Moonglum chciał interweniować, leczElryk przytrzymał go.Opasła kreatura dopadła dziecko i zaczęła je gwałcić.Moonglum starał się wyrwać z uścisku Elryka, ale albinos szepnął mu do ucha: Uspokój się.Ci, co zachowali czystość swojej duszy lub ciała, nie są tole-rowani w Nadsokorze.Elhweryjczyk spojrzał na niego ze łzami w oczach. Twój cynizm jest równie okropny, jak czyny! Nie wątpię.Ale musimy odzyskać Pierścień Królów.Nic ponadto. Po co, skoro?.Ale Elryk już szedł dalej.Po chwili wahania Moonglum ruszył za nim.Dotarliprzed pałac Urisha.Kilka kolumn zawaliło się, ale na tym budynku, w przeciwień-stwie do innych, widoczne były ślady remontów, a nawet dekoracji.Na łuku, ponad głównym wejściem, wymalowano wulgarne scenki z życiażebraków.Egzemplarz każdej monety używanej w Młodych Królestwach zostałwbity w drewnianą belkę, a jeszcze wyżej wisiały dwie skrzyżowane kule.Był toironiczny symbol, iż bronią żebraków są zgroza i obrzydzenie, które budzą u ludzibogatych. Nie widać strażników  zauważył Elryk obserwując pałac. Dlaczego mieliby być? Czy jest tu coś do pilnowania? Stali, gdy byłem poprzednim razem w Nadsokorze.Urish zazdrośnie chro-ni swoich skarbów.Nie boi się obcych, lęka się swoich, tych kanalii, które gootaczają. Być może już nie.59  Tacy jak Urish nigdy nikomu nie ufają.Będziemy musieli bardzo uważać,gdy tam wejdziemy.Możliwe, że zastawił na nas pułapkę.Gdy coś będzie nie tak,od razu wyciągaj miecz. Ale skąd Urish może wiedzieć, iż dziewczyna wszystko nam powiedziała? Wierzę, że dowiedzieliśmy się tego przez przypadek, jednak nie powinni-śmy nie doceniać sprytu Króla %7łebraków. Wątpię, by pragnął cię tu ściągnąć, gdy masz Czarny Miecz u boku. Być może.Weszli do cichego, ciemnego wnętrza.Z bardzo daleka dochodziły do nichkrzyki, śmiechy i jęki.Stanęli przed drzwiami, popchnęli je.Zaskrzypiały, alenikt się nie pojawił.Przy drugim popchnięciu uchyliły się.Dwaj towarzysze wśli-zgnęli się przez szparę do sali tronowej.Słabe światło wydobywało się z pieców,w których paliły się odpadki.Wydobywający się z nich gęsty dym wypełniał salę.Mimo to Elryk dostrzegł na jej końcu Urisha, siedzącego na swym tronie.Wy-glądało na to, że w sali nie było nikogo innego.Pomimo tego Melnibonanin niepuszczał rękojeści Zwiastuna Burzy.Zaalarmował go jakiś hałas, był to jednak tylko tupot szczura uciekającegoprzed nimi.Znowu zapanowała cisza.Powoli i ostrożnie albinos posuwał się doprzodu.Tuż za nim szedł Moonglum.Kiedy zbliżyli się do tronu, Elryk poczuł się pewniej.Być może Urish byłtak przekonany o swoim tu bezpieczeństwie, że po prostu zasnął.Wystarczy tylkootworzyć kufer, wziąć pierścień i opuścić przed świtem miasto.Potem wystarczydogonić Karawanę Czerwonego Aucznika Rackhira i pojechać razem z nim do Ta-nelorn.Odprężył się trochę, lecz był nadal ostrożny.Moonglum nagle zatrzymałsię i przekrzywił głowę, jakby nasłuchiwał. Co się stało?  spytał Elryk. Być może nic.Może to jeszcze jeden szczur, ale.Srebrno-niebieski blask ukazał się za śmiesznym tronem i albinos musiał za-kryć dłonią oczy.Jednocześnie starał się wydobyć Zwiastuna Burzy spod łachma-nów.Z krzykiem Moonglum rzucił się ku drzwiom.Melnibonanin, mimo że od-wrócił się plecami do zródła światła, nic nie widział.Miecz w pochwie wydałcoś w rodzaju ryku wściekłości.Elryk starał się go wyciągnąć, ale wszystkie si-ły opuściły go.Członki odmówiły mu posłuszeństwa.Usłyszał śmiech.Zmiech,który dobrze znał, i drugi, podobny do kaszlu.Odzyskał wzrok, ale wciąż trzymały go oślizłe ręce.Kiedy zobaczył tych,co go złapali, przebiegł po nim dreszcz odrazy.Był bowiem na łasce StworzeńCienia, upiorów przywołanych przez magię.Ich trupie twarze uśmiechały się, aleoczy były martwe.Poczuł, iż ciepło i siły opuszczają jego ciało  jakby żywiłysię nimi upiory.Wydawało mu się, że opuszcza go życie.60 Znowu usłyszał śmiech.Spojrzał ku tronowi i zobaczył Theleb K aarna, któ-rego od kilku miesięcy uważał za martwego.Czarownik uśmiechał się obserwującElryka.Wtedy pojawił się odrażający wrak człowieka  Urish, ściskający w le-wej ręce Tnijmięso.Albinos mógł jedynie unieść trochę głowę, ale udało mu się roześmiać z wła-snej głupoty.Przewidział, iż może oczekiwać na niego pułapka, a jednak dobro-wolnie wszedł w nią bez przygotowania.Gdzie był Moonglum? Czyżby go opuścił?Urish usiadł z powrotem na tronie, położył przed sobą tasak i spojrzał na Mel-nibonanina.Triumfujący Theleb K aarn stał tuż przy nim. Jestem szczęśliwy widząc cię ponownie w Nadsokorze  powiedział Urishoddając jednocześnie mocz na podłogę. Mam nadzieję, że przybyłeś tutaj, abyponieść zasłużoną karę.Chłód coraz bardziej opanowywał ciało Elryka.Wiedział, iż umiera, a Zwia-stun Burzy tkwił bezużyteczny w pochwie, z której albinos nie mógł go wyjąć. Przyszedłem po swoją własność  powiedział szczekając zębami. Pierścień Królów? On był twój. Urish zarechotał. Nie spodziewałemsię, że tak łatwo wpadniesz w moją pułapkę, Biały Wilku z Imrryr. Uciekłbym ci jeszcze raz, gdybyś nie miał przy sobie tego zaklinacza-ama-tora!Theleb K aarn spojrzał na niego groznie, ale po sekundzie odzyskał spokóji spytał: Czy moje upiory troszeczkę ci nie przeszkadzają?Elryk dyszał ciężko.Nie mógł już nawet poruszyć głową.Theleb K aarn mu-siał przez tygodnie przygotowywać swój plan.Trzeba było zawrzeć wiele paktówi wypowiedzieć wiele zaklęć, aby ściągnąć te upiory na Ziemię. Umieram  szepnął albinos. Dziwne, że jest mi to obojętne.Urish spojrzał na niego z udawaną dumą. Jeszcze nie umrzesz, Elryku z Melnibon.Musi zostać wydany wyrok!Trzeba przestrzegać formalności! Na mój tasak, muszę cię skazać za zbrodniepopełnione przeciwko Nadsokorowi i Zwiętemu Skarbowi Króla Urisha!Książę ledwie go słyszał.Wydawało mu się, że tłum żebraków schodzi się dosali.Czy czekali na ten moment? Czy zabili Moongluma? Podnieście mu głowę!  rozkazał swoim trupim sługom Theleb K aarn. Niech spojrzy na Urisha, Króla Wszystkich %7łebraków!Elryk poczuł jedną lodowatą rękę pod szczęką, a drugą na potylicy.Jak przezmgłę zobaczył wymachującego tasakiem Urisha. Elryku z Melnibon.Udowodniono ci popełnienie wielu zbrodni przeciwkoNajpodlejszemu z Podłych, mnie  Urishowi z Nadsokoru.Obraziłeś też mojegoprzyjaciela, Najnędzniejszego z Degeneratów  Theleb K aarna.61 Słysząc te słowa czarownik przygryzł sobie język, ale nie ośmielił się prze-rwać przemowy swojemu sprzymierzeńcowi..poza tym, powróciłeś tutaj, aby popełnić nowe zbrodnie.Na mój tasakTnijmięso, symbol mej władzy i niegodziwości, skazuję cię na Karę PłomiennegoBoga!Tłum zawył radośnie.Melnibonanin przypomniał sobie legendę dotyczącąNadsokoru.Mówiła ona, iż dotknięci plagą mieszkańcy miasta wezwali WładcówChaosu prosząc ich, aby oczyścili twierdzę za pomocą wszelkich środków, choć-by nawet ognia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •