X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ale i ze mnie  dobry towarzysz! Bierzcie j�, kto chce!Do samej nocy zemdlona dziewczyna i rozpustne wyrostki pozostawali w ciemnym spi-chrzu, gdzie pachnia�o �ytem, pleSni� i myszami.Ch�opcy wymkn�li si� chy�kiem i powrócili do domu niespostrze�enie.259 Mani� znaleziono dopiero po tygodniu martw�.Le�a�a naga, okryta si�cami, pokrwawiona i zmarzni�ta.S�d bez trudu wykry� zbrodni� i ch�opców odstawiono do miasta.Bawili tam przez dwa dni.Powrócili zuchwali, butni, chwal� si� tem, �e s� uniewinni� ich, a nawet pochwali� za wymie-rzenie kary dziewczynie, nie wype�niaj�cej zobowi�za� prawdziwej proletarjackiej kobiety wol-nej, równej m�czyxnie.Nie mia�a bowiem prawa odmawia� po��daj�cym jej komunistom.Nic nie pomog�y skargi ojca Mani, wi�c przyszed� do Bo�dyrewych, aby wyp�aka� si�i u�ali�.Powa�ny, stateczny Szulgin, spostrzeg�szy, �e Bo�dyrewy, w obawie przed wszystko s�y-sz�cemi i widz�cemi murami, milcz�, ze wspó�czuciem patrz�c na niego, rzek�, podnosz�cdwa palce do góry: Przysi�gam przed wami, jak przed Bogiem, �e zemszcz� si�.!Spe�ni� przysi�g�.Szczepan Lutow nagle przepad�.Nikt go ju� nigdy nie zobaczy�.JakaS starucha opowiada�a póxniej na ucho pani Bo�dyrew, �e na w�asne oczy widzia�a,jak Szulgin w noc ksi�ycow� niós� coS ci�kiego do przer�bli i, uwi�zawszy stary kamie�m�y�ski, wrzuci� do rzeki.Po tym wypadku zaszed� inny, który wzburzy� ca�� wieS.Stara Wasylisa Leontjewa przybieg�a do Bo�dyrewych i, szlochaj�c g�oSno, rozpaczliwymg�osem zawodzi�a: Ratujcie, radxcie, dobrzy ludzie! DziS dowiedzia�am si� strasznej prawdy! Moja córkab�dzie mia�a dziecko od m�a mego.od swego ojca! Grzech wielki.zbrodnia przed Bo-giem i ludxmi! Doradxcie, co robi�? Och! O o!Bo�dyrewy mySleli d�ugo, nie wiedz�c, co maj� powiedzie�.Wreszcie Bo�dyrew rzek�: Nie wiemy, czy jest to teraz zbrodni�.Nowe prawa inaczej na rzeczy patrz�.Naradxciesi� z komisarzem, s�siadko!Starucha pojecha�a do miasta na skarg�.Odprawiono j� niczem.S�dziowie szydzili z niej i Smiali si� g�oSno: Hej, stara! Có�eS mySla�a, �e twój m�� nie ma oczu? Woli on m�od� córk� od takiej sta-rej szkapy! Nie widzimy w tem �adnej zbrodni.S� to stare przes�dy g�upie! Powracaj dodomu i patrz, jak si� mi�uj� ojciec z córk�.Có� to, nie znasz Starego Testamentu? Opowiadaon o takich wypadkach.Czem�e twój stary gorszy jest od proroków tam jakichS.Jary on jesz-cze i ochoczy! K�aniaj mu si� od nas, kobieto, i nie zawracaj nam g�owy g�upstwami.Wielkarzecz, �e  córka! Baba jak ka�da inna.Starucha surowo patrzy�a na s�dziów suchemi, z�emi oczami i rzek�a spokojnie: Popami�tacie mnie.Oj, popami�tacie, bezbo�niki!Tej�e nocy sp�on� drewniany dom s�du, podpalony nieznan�, mSciw� r�k�.Win� zwalono na kilku kontr-rewolucjonistów, by�ych urz�dników i rozstrzelano ich, po-niewa� kara istnieje na to, aby si� znalaz� zas�uguj�cy na ni�.Tymczasem Wasylisa powróci�a na wieS.W nocy, bez szmeru st�paj�c bosemi nogami, obla�a naft� i podpali�a z�o�one w sieni�uczywo, wysz�a z chaty, zaryglowa�a drzwi i wsun�a pod s�omian� strzech� pal�c� si� drza-260 zg�.Dom sp�on�� jak stóg suchego siana, a w trzasku belek i w syczeniu ognia uton�y roz-paczliwe krzyki gin�cych ludzi, pró�no szukaj�cych ratunku.Wasylisa przez dwa dni b��ka�a si� po wsi z zawini�tkiem, okrytem szalem.S�siadki z podziwem patrzy�y na kawa�ek drewna, otulonego szmatami.Starucha potrz�sn�a zawini�tkiem, ca�owa�a, przyciskaj�c do piersi, i pieszczotliwym g�o-sem nuci�a: Aj, luli, aj, luli, wnuczku, spij, sierotko!Doszed�szy do zamkni�tej cerkwi, d�ugo patrzy�a na zielon� kopu�� bez krzy�a i nagle za-cz�a podskakiwa� i krzycze� przeraxliwie: Hej ha! Hej ha! Czerwony ogie� po�ar� grzeszników; czerwony ogie� po�ar� s�dziów.Hej ha, puSci�am dobre, gor�ce p�omienie.Hej ha!Naczelnik milicji, pos�yszawszy to, kaza� odwiex� ob��kan� do miasta i doniós� w�adzomo przechwa�kach staruchy.Wasylisa z miasta nie powróci�a. Rozstrzelali j� z pewnoSci�?  szepn�a do m�a pani Bo�dyrewa, dowiedziawszy si�o tem.M�� nic nie odpowiedzia�.Przegl�da� przys�an� z miasta gazet�.Nagle podniós� g�ow� i, spojrzawszy na �on� dziwnym wzrokiem, przeczyta�: Proletarjat odrzuca od siebie star� moralnoS� wrogich klas.Nie potrzebuje �adnej mo-ralnoSci.�yje rozumem praktycznym, który stokrotnie wy�szy jest i czystszy od sztucznej,ob�udnej moralnoSci bur�uazji.My uzdrowimy, uszlachetnimy Swiat i, gdybym nie czu� wstr�-tu do bur�uazyjnych, g�upich s�ów, powiedzia�bym, �e proletarjat jest Swi�ty, m�dry i bezgrzechu!Spojrzeli na siebie ze zgroz�, i bólem. Tak pisze towarzysz Leon Trockij. szepn�� Bo�dyrew.Westchn�li ci�ko i opuScili g�owy.Przed oknami pod komend� nauczyciela maszerowali m�odzi komuniSci i darli si� na ca�egard�o: Ju� od wschodu b�yska Swit Nowy my tworzymy SwiatI nowy wykuwamy byt,Jak dla równego brata brat.261 ROZDZIA� XXX.Na kilku frontach szala�a wojna domowa.Coraz to nowe wi�ksze i mniejsze armje powsta-wa�y przeciwko dyktatorom kremli�skim.Odci�ci od ca�ego Swiata blokuj�cymi Rosj� aljan-tami i podtrzymywanemi przez nich  bia�emi wojskami, komisarze, jak �eglarze na ton�cychokr�tach, ciskali w przestrze� swoje  S.O.S..By�o to jednak nie rozpaczliwe wo�anie o po-moc, lecz groxne ostrze�enie, czynione  wszystkim, wszystkim , ca�emu Swiatu, �e proletar-jat czyha na stosown� chwil�, aby wywiesi� na szczycie wie�y Eiffla, na Westminsterze, naKapitolu Waszyngto�skim, nad Wiedniem, Rzymem i Berlinem czerwon� flag� rewolucji.Czerwoni �o�nierze zn�cali si� nad schwytanymi do niewoli  bia�ymi oficerami, wycinaj�cim na ramionach szlify, a z bioder zdzieraj�c pasy skóry zdzieraj�c pasy skóry, przypiekane nadogniem, wyd�ubywano oczy; r�bano siekierami; polewano wod� na mrozie, zamieniaj�c ludzina s�upy lodowe; topiono w przer�blach setki zwi�zanych sznurami  wrogów proletarjatu. Biali p�acili komunistom okrucie�stwem za okrucie�stwo.Komisarzom wyrzynano napiersiach pi�ciopromienne gwiazdy; odr�bywano uszy, nosy i d�onie; w�dzono nad ogniskami;próbowano na je�cach ostrza szabel kozackich; strzelano do nich, jak do �ywych tarcz; powie-szonymi  czerwonymi �o�nierzami zdobiono drzewa przydro�ne, aleje parków i Scie�ki leSne.KomuniSci  ch�opi z nad Wo�gi, znalaz�szy rannego ociera  bia�ej armji, rozpruli mubrzuch i, wyci�gn�wszy jelita przybili je gwoxdziem do s�upa telegraficznego.Bij�c je�cakijami i potr�caj�c, zmusili go do biegania woko�o przy rykach Smiechu, a� upad�, wyci�-gn�wszy z siebie wn�trznoSci, któremi omota� s�up [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •  

    Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.