[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie, nie będzie mnie bronił, nie zagrozi, że odejdzie, i to boli bardziej niż utrata pracy. Przygotowaliśmy pani czek z ostatnią pensją, do której doliczyliśmy urlop i chorobowe.Pan Vincent zgodził się na trzymiesięczną odprawę.Dalsze informacje otrzyma pani pocztą.Kobieta z HR odzywa się po raz pierwszy. Ma pani kwadrans, żeby się spakować.Słucham? Kiedy mówi, cały czas wbijam wzrok w Nate a.Wstaję, chcę wyjść, ale głosVincenta każe mi stać.Odwracam się ponownie. Panno Montgomery, była pani prawdziwym skarbem tej firmy.W każdej chwili napiszępani bardzo pochlebne referencje. Dziękuję. Skłaniam głowę.Jak nieprzytomna wracam do swego gabinetu i zamykam za sobą drzwi.Jezus, Maria.Czy to się naprawdę stało? Wylali mnie, a mój facet na to nie zareagował? Siedział i patrzył namnie jak na nieznajomą?Jak by nie pieprzył się ze mną niecałe sześć godzin temu?Nie mam w biurze wielu rzeczy osobistych, więc biorę torebkę, iPada, telefon, błyszczykz szuflady biurka i kubek na kawę i wychodzę, w myślach gratulując sobie opanowania. Panno Montgomery. Zatrzymuję się, słysząc głos pani Glover.Nate stoi przy jejbiurku, wpatrzony we mnie.Zaciska zęby i to jedyny znak, że w ogóle cokolwiek czuje. Powodzenia, moja droga.I to wystarczy, żeby oczy nabiegły mi łzami.Nie odpowiadam, idę prosto do windy,wciskam guzik.Nie wiadomo skąd, zjawia się Carly. Coś takiego! Właśnie się dowiedziałam! Dobrze się czujesz?To ona za tym stoi, to ona na pewno na nas doniosła, dzisiaj z samego rana, zapewne wtym samym czasie, gdy Nate się ze mną kochał.Nie patrzę na nią, wpatruję się w zmieniające się cyferki nad drzwiami windy.Czuję naplecach wzrok Nate a.Pieprzyć go. Pieprzyć ich wszystkich. Dobrze się czujesz, Julie?  powtarza Carly tym cholernie słodkim sztucznym głosem.Drzwi windy rozsuwają się.Wchodzę do środka, odwracam się, odnajduję wzrok Nate a iodpowiadam Carly, nawet na nią nie patrząc. Pieprz się. Rozdział 30Halo? Will, tu Julie. Odchrząkam i zmieniam pas, jadąc do domu. Cześć.Co tam? Słuchaj, na jakiś czas muszę się u ciebie zatrzymać.Cisza. Co jest?  Głos Willa, zazwyczaj pogodny i beztroski, jest niski i grozny i wiem, że jestgotów stanąć w mojej obronie. Wylali mnie z pracy i przy okazji straciłam faceta.Muszę wyjechać, ogarnąć się.Mogęzatrzymać się u ciebie? Zmienię pościel w pokoju gościnnym.Dasz radę prowadzić? Tak, chyba ciągle jestem w szoku.Rozsypię się u ciebie. Chusteczki też przygotuję.Kocham cię, mała. Ja ciebie też.Rozłączam się i dzwonię do Natalie.Muszę to załatwić od razu, zanim popłyną łzy, bowtedy nie wiem, kiedy znowu wezmę się w garść. Julie?  dziwi się. Czemu nie jesteś w pracy? Wylali mnie. O Jezu, ktoś się dowiedział. Tak. Skręcam na podjazd, gaszę silnik, szybkim krokiem wchodzę do domu i dosypialni. Wydajesz się spokojna. Jestem wściekła jak cholera, zwłaszcza na Nate a.Jego nie zwolnili, a kiedy stanęłamprzed plutonem egzekucyjnym& no cóż, powiedzmy, że wcale mnie nie bronił.Słyszę płacz Olivii w tle. Przyjechać do ciebie?  pyta Nat. Nie, pakuję się.Muszę się stąd wyrwać na jakiś czas. Przyjedz do nas  proponuje, ale wiem, że to nie jest dobre rozwiązanie. Dzięki, jadę do Willa.Muszę na chwilę zniknąć z powierzchni ziemi i zastanowić się,co dalej. Dobra, ale jakbyś czegoś potrzebowała, wiesz, gdzie mnie szukać. Dzięki, Nat. Czuję, że łzy są blisko, ale przełykam je dzielnie i koncentruję się napakowaniu ciuchów do największej walizki, jaką mam.Zgarniam wszystko, co popadnie, bo niewiem, jak długo mnie tu nie będzie.Pakuję właśnie kosmetyki do mniejszej torby, gdy słyszę, jak drzwi frontowe otwierająsię i zaraz zatrzaskują, a potem na schodach rozlegają się ciężkie kroki.Ktoś przeskakuje po dwastopnie.Nagle w progu staje Nate, zdyszany, z rozpuszczonymi włosami, w białej koszuli ispodniach.Widzi otwartą walizkę i przeszywa mnie szarym spojrzeniem. Dokąd się wybierasz?  pyta. Nie twoja sprawa. Odwracam się, żeby wejść do łazienki, ale jednym krokiemznajduje się przy mnie i łapie mnie za łokcie. Porozmawiajmy o tym, Julianne.Wyrywam mu się, otulam ramionami, taka zła, zraniona, zagubiona.  Nie dotykaj mnie.Nie mamy o czym rozmawiać.Rzuciłeś mnie lwom na pożarcie.Znowu do mnie podchodzi, ale odsuwam się.Opiera dłonie na biodrach. Nieprawda. Siedziałeś tam i pozwoliłeś, by mnie wylali, i nie powiedziałeś ani słowa w mojejobronie. Nie było cię tam od rana, choć wtedy właśnie to robiłem, broniłem cię.Zaproponowałem, że odejdę, jeśli pozwolą ci zostać. Ale nie, że odejdziesz, jeśli mnie zwolnią.Zaciska zęby, przeczesuje włosy palcami. No właśnie, tak myślałam  mruczę i wchodzę do łazienki, zgarniam z półki szampon,maszynkę do golenia, żel pod prysznic i wrzucam wszystko do kosmetyczki. Julianne, nic dobrego nie wyszłoby z tego, gdybyśmy oboje zostali bez pracy. Pieprzyć to! Posłuchaj, już pierwszego dnia, gdy do ciebie szłam, wiedziałam, że to sięmoże zdarzyć.Zdawałam sobie sprawę, w co się pakuję.Wiesz co? Wybrałam ciebie.Ciebie! Dzgam go palcem w pierś, przechadzam się nerwowo po pokoju.Cała płonę. Gdyby dali midojść do słowa, powiedziałabym im, że cię kocham i mogą mnie pocałować w dupę, jeśli to imsię nie podoba.Nie kłamałam, kiedy zapytali, czy coś nas łączy.A ty siedziałeś niecałe dwametry ode mnie i nie okazywałeś nawet cienia emocji! Julie& Nie!  Nie daję mu dojść do słowa. W tej chwili w nosie mam pracę.Znajdę inną.Boli mnie, że do dzisiaj cię nie znałam.Zniknął facet, który zaledwie w piątek bronił mnie całymsobą.Który osłania mnie własnym ciałem, gdy przechodzimy przez jezdnię.Który sprawia, żeczuję się bezpieczna. Do cholery, Julie, a co miałem powiedzieć? Och, nie wiem, może coś w stylu, że do tanga trzeba dwojga? Albo: jeśli zwolnicie ją, jatakże odejdę?  Na oślep ciskam bieliznę i buty do walizki, nie zwracam uwagi, co pakuję izamykam ją. Julianne, uspokój się, a opowiem ci, co tam się działo, zanim weszłaś.Oddycham głboko, zwieszam głowę, dotykam czoła.Tak bardzo go kocham, tak boleśnieczuję się zdradzona.Nie mogę z nim teraz rozmawiać. Muszę iść. Zdejmuję walizkę z łóżka, chwytam za rączkę. Dokąd?  powtarza.Krzyżuje ręce na piersi. Nie zawracaj sobie tym głowy, Nate.Zapomnij o mnie. Chcę go wyminąć, alezastawia mi drogę, blokuje dostęp do drzwi. Nie zapomnę o tobie. Jego oczy płoną, twarz wykrzywia ból i ten widok też mnie rani [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •