[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Coś za bardzo gadatliwa jesteś! Nie pyskuj matce!  mama znalazła argument.Pomilczała izaczęła na tę samą nutę: Jesteś najstarsza.Powinnaś mi pomagać przy wychowywaniu rodzeństwa.Jesteś za nieodpowiedzialna. Pomagam  mruknęłam. Wyjeżdżając, pozbawiłam ich złego przykładu. A wychowywać. Mama, to są twoje dzieci, nie moje  próbowałam się sprzeciwić. Jesteś niewdzięczna, ja dla ciebie wszystko, a ty.Tata działał inaczej.Prowadził ze mną długie dysputy o mojej przyszłości, podkreślając, że chciałby,aby jego pierworodna córka zrobiła wspaniałą karierę i ma nadzieję, że go nie rozczaruję.Jegopierworodna odliczała w tym czasie minuty do przyjazdu dyliżansu.A teraz taszczyłam po zamarzniętych kałużach ciężką torbę z domową wałówką, razem z niskąsamooceną i świadomością zmarnowanego życia.Pokój w akademiku wydał mi się pusty i zimny.Widać Lira znów gdzieś poleciała  prywatnie bądzsłużbowo.Moje marzenia o gorącej herbatce z cytryną i popisowym zaklęciem Liry przeciwko przeziębieniuroztrzaskały się w drobny mak jak mój ulubiony kubek, który niechcący trąciłam łokciem.Nie chciało mi się iść do Ottona, wlazłam więc pod ciepłą kołdrę, popłakałam sobie zdrowo i zasnęłam.Rankiem okazało się, że zaspałam na zajęcia, drapało mnie w gardle, Otto nie przyszedł, żeby zapytać,co u mnie, a współlokatorka śpi snem sprawiedliwej, wyjadłszy przedtem połowę zapasu domowychpasztecików.Zazwyczaj dzieliłyśmy swoje jedzenie na pół, jednak teraz zrobiło mi się żal pasztecikówmamy do tego stopnia, że zapłakałam jak dziecko.Potem na wykładach okazało się, że moje kolokwium z magii wykreślnej jest żałosne i denne.Befwygłosił długi wykład o lenistwie (moim), o nieprawidłowym podejściu (też moim) oraz o cierpliwości(swojej) i wyrozumiałości (swojej).Na dodatkowych zajęciach magii rzemieślniczej, na które uczęszczałam pod wpływem naciskówrodziny Ottona, również nie czekało mnie nic dobrego.Doprowadzony do ostateczności moimi małoudanymi próbami powtarzania kowalskich czynności, profesor Swingdar wykrzyknął: Na Młot i Kowadło! Olgierdo, jak może być pani aż tak bezmyślna?!Zrobiło mi się żal siebie samej.Na sam koniec tego  cudownego" dnia przewróciłam się w drodze do akademika.Już nawet się niezdziwiłam, gdy zobaczyłam w spódnicy dziurę.Podczas upadku zaczepiłam nią o krzak.Otto nie przyszedł, a Lira nie wróciła na noc.Leżałam na łóżku i myślałam o swoim życiu.Im dłużej myślałam, tym bardziej wydawało mi siężałosne i ponure.Bezmyślne.Złe.I najważniejsze  nikomu niepotrzebne. A więc umrę  postanowiłam w końcu. I wtedy zobaczycie, jak wam zle beze mnie.Izrozumiecie, jak bardzo mnie kochaliście.Wtedy pożałujecie! Ale będzie już za pózno!Podczas dalszych rozmyślań śmierć wydala mi się całkiem atrakcyjna.Usnęłam, wyobrażając sobie, jakślicznie będę wyglądać w trumnie.Rano zrobiłam rewizję w szafie.Okazało się, że pochówek, jaki odmalowała moja wyobraznia, niemoże być zrealizowany z powodu braku odpowiedniej odzieży, jaką powinnam mieć na sobie w tejuroczystej chwili.Wyciągnęłam pieniądze ze szkatułki i poszłam na zakupy.Na głównej ulicy, drażniącej mieszkańców miasta swoją idealną czystością i piękną pogodą, natknęłamsię na Ottona. Ola!  ucieszył się. Jak tam w domu?Otworzyłam usta, ale nie zdążyłam nic powiedzieć.  W porządku? Cieszę się.Co słychać? Widzę, że po sklepach latasz? A co ty taka ponura jesteś?Nie trać dużo kasy.Dobra, cieszę się bardzo, że cię spotkałem, ale mam teraz parę spraw na mieście,muszę lecieć. Wszystko zle  powiedziałam w ślad za półkrasnoludem, ale on już nie słyszał.Nawet mój najlepszy przyjaciel się mną nie interesuje! Dobra, dobra, umrę, to sobie popłaczesz.Sprawy ma, widzicie go.Ja tu mam zamiar umierać, a ten.Zakup ciuchów zajął mi mnóstwo czasu.Sprzedawcy sądzili, że przygotowuję się do nocy poślubnej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •