[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pierwszym okresie płakał przez sen każdego wieczora.Myślał o swoich bliskich w domu, o tym, jak bardzo wszyscy muszą się o niego niepokoić, i tęsknił, strasznie tęsknił do światła i wolności.Z czasem nauczył się akceptować nową sytuację.Nie znaczyło to jednak, że poddał się rezygnacji.Jedzenie, naturalnie, chłopcy dostawali, lecz dzienne porcje były tak skąpe, że nigdy właściwie się nie najadali.Przeważnie była to cienka zimna zupa, albo zupa mleczna i stare, na wpół spleśniałe kromki chleba.Nigdy ciepłej strawy.Organizm jednak szybko się przyzwyczaja i ogranicza swoje wymagania.Dorośli robotnicy nie mieli odwagi rozmawiać z chłopcami.Wiedzieli, że przebywają tu oni w najgłębszej tajemnicy, bo są bardzo potrzebni, by kopalnia mogła właściwie pracować, i że rozmowa z nimi jest zabroniona pod najsurowszą karą.Nowy mały przybysz zdumiewał ich bardzo.Nigdy nie słyszeli bardziej pogodnego i przyjaznego głosu.I ten jego piękny język! Na dole w kopalni panowały prawie zupełne ciemności, łuczywa nie były w stanie rozjaśnić mroku, a chłopcy mieli twarze czarne od pyłu, lecz oczy tego małego wzruszały wszystkich.Napotykając jego spojrzenie odnosili wrażenie, że budzi się w nich coś ciepłego i dobrego.Mały miał zawsze słowo pociechy, jeżeli ktoś się skaleczył, a każdego ranka witał się z nimi tak serdecznie.- Jeśli to nie jest czysty i niewinny baranek Boży, to ja już nie wiem! - powiedział kiedyś jeden z górników.Wsuwali mu ukradkiem w rękę trochę chleba lub kawałek kiełbasy, które on natychmiast dzielił między kolegów.I wszyscy zgodnie uważali, że to zbrodnia trzymać go tu w tych warunkach.Ale żeby coś na to poradzić.Nie, na to nie mogli się zdobyć.Nie odważyli się nawet wspomnieć o tych biedakach w domu, by nie popaść w niełaskę u Haubera lub Nermarkena.Zresztą chłopcy spotykali przeważnie cudzoziemców lub najzwyklejszych górników, którzy nie mieli na nic wpływu.Mattias poprosił kiedyś jednego o przesłanie wiadomości do jego rodziców w Grastensholm, ale ten rzucił się do ucieczki w takim popłochu, jakby sam diabeł deptał mu po piętach.Sztygar Hauber widział wszystko swoimi przenikliwymi oczkami.I był bardziej niebezpieczny niż jadowita żmija.Z rozmów górników chłopcy dowiedzieli się, że nadeszła zima.Temperatura na dole w kopalni specjalnie się jednak nie zmieniła.Wciąż panował ten sam przenikliwie wilgotny chłód i tylko w pobliżu pieca utrzymywało się słabe ciepło.Zimą bywało, oczywiście, zimniej, lecz nie wiedzieli, czy to dlatego, że wiatr hula po pokładach, czy że góra skuta jest lodem.Nocami w pomieszczeniu nie milkł kaszel Knuta, który na dodatek cierpiał bardzo z powodu reumatycznych bólów.Mattias każdego wieczora zajmował się jego udręczonymi rękami i opatrywał wielkie, ropiejące rany najlepiej jak potrafił.Soren przyglądał im się z nieskrywanym obrzydzeniem i nazywał to zbędnymi głupstwami."Nie wyleczysz go w ten sposób!", powtarzał.Kaleb jednak popierał starania Mattiasa.Knut zawsze był słabszy od trzech pozostałych chłopców.Zupełnie nie miał sił, by walczyć o przetrwanie.Często rozmawiali o ucieczce, zwłaszcza gdy Sorena nie było w pobliżu.Bo choć możliwość ukrywania się w kopalni już go tak nie zachwycała, to jednak polegać na nim nie mogli.Soren ryzykował głową, wychodząc na zewnątrz, gdyby zatem pozostali podjęli próbę wydostania się stąd, pewno by na nich doniósł.Byli o tym przekonani.Chłopcy mieli plan, szalony i zapewne niewykonalny, lecz fakt, że go mają, dodawał im odwagi.Bardzo lubili rozmawiać o tym, co zrobią, ale Sorenowi o niczym nie powiedzieli.- O, gdybym tylko mógł wyjść na górę, na słońce! - wzdychał Knut.- Zobaczyć jego blask, poczuć ciepło, to już bym nie prosił o nic więcej!- Wyjdziemy stąd - powiedział Mattias.- Wyjdziemy, obiecuję ci.Nigdy jednak nie pojawił się nikt, z kim mogliby porozmawiać.Gdy do kopalni przyjeżdżał inspektor, chłopców zamykano w komórce, a ci obcy panowie na ogół nie zapuszczali się tak daleko, żeby walenie w drzwi lub wołanie mogło się na coś zdać.A jednak, tak jak powiedział Kaleb, było kilku górników życzliwie nastawionych do chłopców.Opowiadali im o tym, co dzieje się na górze, uprzedzali, gdzie akurat znajduje się Hauber.Wielokrotnie trzej mali więźniowie zastanawiali się, czy by po prostu nie wyjść pod nieobecność Haubera.I kiedyś zdecydowali się spróbować.Zostali jednak zatrzymani przy drabinie przez jakichś cudzoziemskich strażników, a kiedy sztygar wrócił, dostali takie baty, że długo jeszcze potem mieli na ciele ropiejące rany i bardzo się bali, czy Knut nie przypłaci tego życiem.Mattias ciągle popłakiwał nocami, tak strasznie tęsknił do jasnego, bezpiecznego Grastensholm, do Lipowej Alei i do wszystkich swoich ukochanych w domu! Umierał ze strachu za każdym razem, kiedy musiał się wczołgiwać do wąskiego korytarza i wyrąbywać kawałki rudy, czuł, że ogromny ciężar góry przygniata mu plecy, i miał wrażenie, że się zaraz udusi.Dobrze wiedział, że w każdym momencie może spaść jakiś kamień, który sprawi, że wszystko stanie się bólem i przerażeniem a potem już tylko śmierć.Ileż to razy zagryzał wargi aż do krwi, by nie krzyczeć w panicznym strachu.I tylko myśl o tym, że któregoś dnia stąd wyjdzie, pozwalała mu przetrwać.Kiedyś zjawili się jeszcze dwaj chłopcy z bardzo biednych rodzin.Obaj byli nerwowi i nieuważni, obaj zniknęli wkrótce pod zwałami kamieni.Nikt ich nie wspomniał nawet słowem.Zdarzało się, że gdy górnicy trafili na podziemny ciek, kopalnię zalewała woda.Wtedy życie człowieka zależało od tego, czy zdąży umknąć na jakiś występ skalny, gdzie woda nie miała dostępu.Ich pomieszczenie z piecykiem leżało wprawdzie dość wysoko, ale zawsze po takich powodziach wilgoć wdzierała się także i tam.Znowu trochę pocieplało.Lato, mówili górnicy.Knut był już prawie zupełnie ślepy.Kiedyś przynajmniej w ciemnościach widział lepiej, teraz nawet i tę zdolność utracił.- Posiedź trochę przy mnie, Mattias - prosił często wieczorami.- Masz taki ciepły głos.I takie dobre ręce.- Powinieneś widzieć jego oczy! - mruknął Kaleb.- Kaleba też dobrze jest mieć przy sobie - powiedział Mattias do niewidomego przyjaciela.- Tak, to prawda.Bogu niech będą dzięki, że on jest z nami - szepnął Knut.Któregoś dnia Kaleb i Mattias zebrali się na odwagę i poszli do Haubera.- Knut musi wyjść na górę - powiedzieli.- On nie wytrzyma tu dłużej.I już nic nie widzi.- A po co mu wzrok? Tu i tak jest ciemno - warknął Hauber.- Ale.- O tak, to dopiero było pięknie, gdyby wyszedł na górę! Pilnujcie swojej roboty, szczeniaki, bo jak nie, to znowu posmakujecie bata!Późną jesienią zdarzyło się nieszczęście.Jeden z górników dostał się pod spadający blok skalny.W żaden sposób nie można mu było pomóc, usunięcie bloku trwałoby kilka dni.- Czy mógłbym porozmawiać z małym Mattiasem? - wyszeptał ranny.Hauber burczał, niezadowolony, ale górnicy sprowadzili chłopca.- Módl się za mnie - prosił górnik.- Módl się za moją nędzną duszę! A kiedy znajdziesz się u Pana Boga, a pewnie trafisz tam już niedługo, mój chłopcze, to proś go o litość dla mnie!Mattias był trochę wystraszony tą prośbą, ale złożył ręce i odmawiał "Ojcze nasz" razem z konającym, który już z trudem wydobywał głos.Pozostali otoczyli ich kołem i przysłuchiwali się w milczeniu.Po zakończeniu modlitwy Mattias dodał:- I przyjmij do siebie tego człowieka, kochany Panie Boże, bo on cierpi bardzo, a przecież pracował tak ciężko i zawsze był dla nas dobry.- Amen - powiedzieli zebrani
[ Pobierz całość w formacie PDF ]