[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie mam pojęcia, w jaki sposób mógłbym pomóc.Niezbyt nadaję się na walecznego herosa.- Jak to? Niewidomy i beznogi? Kto odważyłby się stawić nam czoło? - roześmiał się Kai.- W krainiemiędzy górami zaczęły działać dziwne siły.Nasze spotkanie z pewnością nie było czysto przypadkowespotkaliśmy się, gdy ja zmierzałem do Orle-ma Slighthanda, a ty błądziłeś w ciemnościach.- Kim jest Orłem Slighthand, jeśli wolno spytać? Kai odparł po krótkim namyśle:- Niegdyś był wielkim wojownikiem i wodzem licznych armii.Zpiewano o nim pieśni, szanowano iobawiano się go.Zdobył sławę jako uczeń Caibre'a, starszego z synów Wyrra, lecz został uwiedziony przezSianon, która uczyniła go dowódcą swoich wojsk.Jednakże miłość Sianon była kapryśna i Slighthandporzucił ją jako jeden z nielicznych, którzy to zrobili.Przez wiele lat wędrował z Sainthem, i w ten sposób gopoznałem.Obaj zostaliśmy zranieni przez Sianon i nosiliśmy nasze rany niczym towarzysze broni.Byłem zSainthem, kiedy udał się do Caibre'a, usiłując ocalić pokój między bratem i siostrą.Spotkaliśmy się na barcena rzece Wynnd.Do dziś dnia ją widzę pod łopoczącą banderą z podwójnym łabędziem.Sainth próbowałocalić pokój, ale daremnie.W końcu zagroził, że jeśli rodzeństwo rozpocznie wojnę, on połączy siły z Sianon.Caibre postąpił niehonorowo, zabijając brata, za co po dziś dzień spoczywa na nim klątwa.Obciął mi nogi icisnął mnie do rzeki, żebym umarł.Ale ja nie umarłem.Orłem i ja żyliśmy dalej - aż po dziś dzień.Przez dłu-gi czas usiłowaliśmy zniszczyć smeagh należący do dzieci Wyrra, ale nie zdołaliśmy.Stworzyliśmy nawetzakon rycerski, znany obecnie pod nazwą rycerzy ślubowania.Według pieśni i opowieści, ten zakon zostałzałożony przez króla Thynne'a, ale w rzeczywistości istniał na długo przedtem i powstał w tylko jednym celu:aby odszukać i zniszczyć smeagh.Zlub został jednak złamany i smeagh ukryto, a rycerze zakonu z pychy iignorancji zaczęli zadawać się z nagarami.Po upadku Chłodnego Kasztelu sądziliśmy, że smeagh zostałzniszczony, ale wygląda na to, żesię myliliśmy.A teraz Orłem znów wezmie swój miecz i wyruszy na poszukiwania naszego przyjacielaCrowhearta, którego wiedza może okazać się bardzo użyteczna.- Czy wierzysz choć w jedno moje słowo?- To, co mówisz, wydaje mi się jeszcze jedną opowieścią przekazywaną przez minstreli z pokolenia napokolenie.- W starych pieśniach jest więcej prawdy niż sądzisz, a także więcej kłamstw.Czy znasz pieśń wędrowca?- Jest ich wiele.- Owszem, ale ta była pierwsza.I zadziwiająco wysokim głosem Kai zaśpiewał:Wędrował nieznanymi ludziom ścieżkami Z wiernym Kilyddem i mieczem podążał Cienistymi lasami,wysokimi górami Przez ogień prosto ku mnie jechał.-Oczywiście tych zwrotek było więcej, ale tylko tę pamiętam.To jedyną pieśń, w której wymieniono mojeimię.Niegdyś często ją śpiewano, ale teraz niewielu ją pamięta.- Ja ją słyszałem.Ty jesteś Kilydd, towarzysz Saintha.- Jeden z wielu jego towarzyszy.Widziałem niewiarygodne rzeczy, ale zapłaciłem za to wysoką cenę.Carral czuł, że przy tych słowach kaleka dotknął kikutów swoich nóg.- Powinienem cię ostrzec, lordzie Carralu Willsie, że jeśli narazimy się Caibre'owi, srodze się na tobiezemści.Może obetnie ci ręce, żebyś już nigdy więcej nie mógł grać, albo zrobi coś jeszcze gorszego.- Już i tak jestem jego wrogiem, zacny Kaiu, czy też Kilyddzie, jeśli wolisz.- Nazywaj mnie Kaiem.Kilydd dawno temu znikł w rzece, a człowiek, który z niej wyszedł, jest kimśinnym.Carral głęboko wciągnął w płuca świeże leśne powietrze.- Jak daleko jeszcze będziemy musieli iść?- Rzeka jest niedaleko.Niebawem dojdziemy do drogi, która szybko doprowadzi nas do promu wRavenwood.-Ravenwood! Przecież to na południowym końcu Wyspy.Nie mogliśmy zajść tak daleko!- Znam skróty - odparł Kai.- Na to wygląda.A potem udamy się dalej, tak jak to zrobił Sainth?- Nie posiadam ani setnej części jego umiejętności.Znajdujemy się niedaleko granicy, tuż za miedzą jestkraina między górami.Umiem kreślić mapy wiodące do ukrytych krain, ale są takie miejsca, które tylkoSainth potrafi odnalezć.Po jakimś czasie dotarli do drogi i Kai powiedział mu, że ciągną nią rodziny z wózkami wyładowanymidobytkiem i przestraszonymi dziećmi.Kai był bardzo ostrożny i czujnie wypatrywał zbrojnych.Kiedyupewnił się, że na drodze nie ma nikogo, wyszli z krzaków i powędrowali dalej.Nie uszli daleko, gdy usłyszeli za plecami tętent.- Zejdzmy w las, Ufrro - polecił Kai.Olbrzymi Ufrra delikatnie poprowadził Carrala, który położył dłoń na jego ramieniu.Schowali się zazwalonym drzewem.Opodal przejechało kilku jezdzców.Carral nie zdołał ich policzyć, ale był pewien, żebyło ich około sześciu.- Już - oznajmił Kai.- Możemy iść dalej.- Co to byli za ludzie?- Zbrojni.- Na czyjej służbie?- Księcia Innes.- Carral usłyszał, jak Kai mości się na taczce.- Mogą cię rozpoznać?- Niektórzy mogą.Jednak to mało prawdopodobne, żebyśmy takich spotkali.- Mimo to nie powinniśmy ryzykować.Uffra? Możesz coś zrobić z kołnierzykiem lorda Carrala?Mistrzowskie posługiwanie się igłą i nitką to jedna z rozlicznych umiejętności Ufrry.Pozwolisz?- Oczywiście.Carral pospiesznie zdjął koszulę, upuszczając jedną zapinkę w wysoką trawę.Ufrra szybko ją znalazł, a pochwili wetknął koszulę w ręce właściciela.Carral pomacał kołnierzyk.Miał zmieniony kształt, ale wcale gonie uwierał.Minstrel podziękował niemowie.- Chodzmy do miasta - zaproponował Kai.- Może znajdziemy tam jakiegoś porządnego człowieka, któryprzewiezie nas przez rzekę sądzę, że niebezpiecznie byłoby tu zostać.Carral szedł za skrzypiącą taczką ulicami miasta.Mijali wielu ludzi.Dowiedzieli się, że żołnierze księciazatrzymują wozy ze zbożem i inną żywnością, ale pozwalają ludziom przeprawiać się przez rzekę.Tylupodróżnych czekało na swoją kolej, że podobno przewoznicy pięciokrotnie zwiększyli opłatę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]