[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej rozpacz z powodu tycia graniczyła z obsesją.Co z tego, że rozumiał psychologiczne podłoże tego załamania, skoro był kompletnie bezsilny.Długofalowa psychoterapia zapewne okazałaby się skuteczna, ale wątpił, by Jacqueline zgodziła się na takie leczenie.Poza tym, liczył się czas, a ona dosłownie rozsypywała się psychicznie na jego oczach.Tylko dwie drogi ratunku przychodziły mu do głowy.Pierwsza polegała na odbudowaniu jej własnego wizerunku.Jeśli rzeczywiście przybierała na wadze, mógł starać się namówić ją, by przeciwdziałała temu za wszelką cenę.Gdyby to zawiodło, powinien wreszcie dowiedzieć się, w jaki cudowny sposób pozbyła się kiedyś nadwagi.Jeżeli zrozumiałby, jak tego dokonała, może udałoby mu się wykorzystać tę metodę w obecnej, kryzysowej sytuacji.Jacqueline wyglądała na tak przybitą, że zastanawiał się, czy nie odradzić jej pójścia do pracy.Powstrzymał się jednak; próba opiekowania się nią jak chorym dzieckiem mogła przynieść wręcz odwrotny skutek.Pożegnał się z nią tak czule, jak tylko potrafił i pojechał do swego gabinetu.Miał nadzieję, że znów uda mu się porozmawiać z Sheilą.Był przekonany, że martwi się o Jacqueline nie mniej niż on.Być może we dwójkę zdołają opracować jakiś sensowny plan działania.Gdy tylko znalazł się przy swoim biurku podniósł słuchawkę telefonu i połączył się z informacją o numerach.– Jak to, nie figuruje? – zapytał po chwili zdziwiony.– Tak, przez H.Więc niech pani sprawdzi w spisie lekarzy i chirurgów.Tak, poczekam.– Zniecierpliwiony bębnił palcami o blat biurka.– Ależ to niemożliwe! Musi być.Jest pani pewna? To może pod San Sebastian.Klinika Spa w San Sebastian.– W słuchawce znów zapadła irytująca cisza.– Oczywiście, że jestem pewien! Proszę szukać dalej.Na litość boską! – Manley nie wytrzymał i cisnął słuchawkę na widełki.Mimo zdenerwowania próbował się zastanowić, czy nie za wiele sobie obiecywał.Może należało się spodziewać, że tak ekskluzywna kalifornijska klinika ma zastrzeżony numer.Pozostawało mu więc tylko wyciągnięcie informacji od Jacqueline.Pod warunkiem, że zrobi to na tyle umiejętnie, żeby jej nie rozzłościć.Na razie nie bardzo wiedział, co dalej.Do chwili spotkania z Sheilą mógł jedynie znów pogrzebać w bibliotece.Materiały, o które prosił, powinny już być dostępne.Po przybyciu na miejsce dowiedział się, że nadeszły tego ranka.W chwilę później usiadł wygodnie i zaczął przeglądać mikrofilmy.Wybrał odpowiednie artykuły i przystąpił do uważnego czytania, nie pomijając odnośników i bibliografii.Zgodnie z przewidywaniami, nigdzie nie znalazł nazwiska Hume’a.Nie był tym zaskoczony, podobnie jak brakiem przydatnych szczegółów na temat brązowego tłuszczu.Jeden tekst zaintrygował go jednak.Pochodził sprzed piętnastu lat i dotyczył aktywności metabolicznej komórek tłuszczowych.Z niewiadomych przyczyn, autora bardziej interesowały komórki brązowego, a nie białego tłuszczu.Opracował unikatową metodę dzielenia ich w hodowli tkankowej.Manley odniósł wrażenie, że ta wysoce skomplikowana technika wyprzedzała swoją epokę.Wymagała obliczania częstotliwości łączenia się pewnych radioaktywnych protein z DNA jądra komórkowego, która to wartość odzwierciedlała zarówno podział komórki, jak i jej aktywność metaboliczną.Autor stwierdzał, że komórki brązowego tłuszczu posiadają ogromne rezerwy metaboliczne.Poniżej Manley znalazł jednak opis dalszej modyfikacji aktywności metabolicznej polegającej na dodawaniu do hodowli tkankowych mało wówczas znanych substancji z rodziny neurotransmiterów, o których niedawno wspominał Lindstrom.Z rosnącym zainteresowaniem przeczytał wszystko jeszcze raz.Próbował właśnie ocenić wartość tekstu pod kątem swoich potrzeb, gdy czyjaś ręka wyłączyła zasilanie czytnika mikrofilmów i ekran zgasł.Podniósł wzrok i zobaczył nad sobą twarz Lindstroma.– Nie masz zwyczaju zostawiać wiadomości, dokąd wychodzisz? – zapytał Szwed.– Poluję na ciebie przez cały ranek.– Przepraszam.– Zrobiłem tę analizę, o której rozmawialiśmy.Manley starał się odgadnąć, co oznacza dziwnie strapiona mina Lindstroma.Od chwili przekazania mu wycinka pobranego od Jacqueline usiłował zachowywać wyczekującą obojętność: mówił sobie, że ze spokojem przyjmie do wiadomości każdy wynik.Ale podświadomie pragnął, by analiza nie wykazała niczego nienormalnego.Bał się odkrycia czegoś nieoczekiwanego, co kazałoby mu zadawać sobie tysiące dręczących pytań bez odpowiedzi.Ale wyraz twarzy Szweda nie wróżył nic dobrego.– Nie potrafię tego wyjaśnić – oznajmił Lindstrom.– Ale w sumie wygląda to tak: eksperymenty z wychwytem radioaktywnym wykazały wysoki stopień obrotu metabolicznego i wymiany.– A co to właściwie znaczy?– Że jej metabolizm brązowego tłuszczu jest co najmniej dziesięciokrotnie przyśpieszony.Manley na moment zaniemówił.– Chyba żartujesz?– Nie.Dwukrotnie sprawdzałem wyniki.– Ale jak.Czy kiedykolwiek spotkałeś się z czymś takim?– Tylko w szybko dzielących się komórkach rakowych.– Jezu Chryste, chyba nic na to nie wskazuje?– Nie, komórki wyglądają zupełnie normalnie.Interesujące jest natomiast to, jak zaczęła spadać ich aktywność od chwili, gdy przeprowadziłem pierwsze obliczenia.Manley był zbyt oszołomiony, by nadążać za tokiem jego rozumowania.– Jak to wytłumaczysz?– No cóż.To może być wina samej hodowli tkankowej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]