[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczuł na plecach lodowate ciarki.Teraz jesteśmy już wszyscy - myśl ta była tak silna, tak prawdziwa, że miał wrażenie, jakby wypowiedział ją na głos.Rzecz jasna, wcale nie musiał tego robić.Widział to w oczach Richiego, Bena, Eddiego, Bev i Stana.Teraz jesteśmy wszyscy - pomyślał ponownie.O Boże, pomóż nam.- Jak się nazywasz, dzieciaku? - zapytała Beverly.- Mike Hanlon.- Chcesz odpalić parę fajerwerków? - zapytał Stan, a uśmiech Mike’a był jedyną i w pełni wystarczającą odpowiedzią.ROZDZIAł 14ALBUM1Jak się okazuje, nie tylko Bill przyniósł alkohol - wszyscy mieli coś mocniejszego.Bill - burbona, Beverly wódkę i karton soku pomarańczowego, Richie sześć puszek piwa, Ben Hanscom butelkę Wild Turkey.Mike ma piwo w lodówce.Eddie Kaspbrak zjawia się jako ostatni z małą brązową torbą.- Co tam masz, Eddie? - pyta Richie.- Za-Rex czy Kool Aid?Uśmiechając się nerwowo, Eddie wyciąga najpierw butelkę dżinu, a potem butelkę soku śliwkowego.W ciszy, która potem nastaje, Richie mówi cicho: - Niech ktoś zadzwoni po facetów w białych kitlach.Eddiego w końcu trafiło.- Tak się składa, że dżin i sok śliwkowy są bardzo zdrowe - odcina się ostro Eddie.a potem wszyscy wybuchają gwałtownym śmiechem, ten dźwięk odbija się silnym echem we wnętrzu cichej biblioteki; przetacza się przez przeszklony korytarz pomiędzy Biblioteką dla Dorosłych a Biblioteką Dziecięcą.- Walisz pełną parą, Eddie - mówi Ben, przecierając załzawione oczy.- I założę się, że to też dobrze wpływa na układ wydalniczy.- Eddie, uśmiechając się, napełnia papierowy kubek w trzech czwartych sokiem śliwkowym i skrupulatnie dodaje odrobinę dżinu.- Och, Eddie, kocham cię - mówi Beverly, a Eddie unosi wzrok i choć jest nieco zakłopotany, uśmiecha się.Bev wodzi wzrokiem po blacie stołu.- Kocham was wszystkich.Bill mówi: - M-my też cię k-k-kochamy, B-bev.- Tak - mówi Ben.- Kochamy cię.- Jego oczy rozszerzają się nieznacznie i wybucha śmiechem.- Myślę, że nadal nawzajem się kochamy.Wiesz, jak rzadkie musi być coś takiego?Nastaje chwila ciszy, a Mike wcale się nie dziwi, widząc, że Richie ma na nosie swoje okulary.- Szkła kontaktowe zaczęły mnie palić i musiałem je wyjąć - mówi natychmiast Richie, kiedy Mike zadaje mu pytanie.- Może powinniśmy przejść do rzeczy?Wówczas wszyscy patrzą na Billa, tak jak wtedy, w żwirowym dole, a Mike myśli: Patrzą na Billa, kiedy potrzebują przywódcy, a na Eddiego, kiedy potrzebują nawigatora.Przejść do rzeczy - cóż za cholerne stwierdzenie.Czy mam im powiedzieć, że ciała znalezionych wtedy i teraz nie były napastowane seksualnie, nawet niespecjalnie zmasakrowane, tylko po prostu częściowo pożarte? Czy mam im powiedzieć, że w domu mam siedem hełmów górniczych z silnymi lampami elektrycznymi z przodu, z których jeden miał przypaść Stanowi Urisowi, ale - jak to się u nas mówiło - tym razem nie wyjdzie on na scenę? A może wy starczy, jeżeli powiem im po prostu: Idźcie do domu i wyśpijcie się, bo jutro lub raczej jutrzejszej nocy wszystko się skończy - albo dla nas, albo dla Tego.Nic z tych rzeczy nie musi zostać wypowiedziane i powód, dla którego nie należy tego robić, został już wymieniony - oni nadal kochają się nawzajem.Przez te dwadzieścia siedem lat wiele rzeczy się zmieniło, ale to nie.I to jest - myśli Mike - nasza jedyna prawdziwa nadzieja.Pozostaje zrobić tylko jedno, aby zakończyć część wstępną, by przeszłość zmieniła się w teraźniejszość i koło się zamknęło.Tak - myśli Mike.To jest to.Dziś musimy zamknąć to koło.Jutro zobaczymy, czy ono nadal się obraca.tak jak wtedy, gdy wyrzuciliśmy starszych chłopaków ze żwirowego dołu i z Barrens.- Pamiętasz resztę? - pyta Richiego Mike.Richie przełyka piwo i kiwa głową.- Pamiętam, jak opowiedziałeś nam o ptaku.i o dymnej jamie.- Na twarzy Richiego wykwita uśmiech.- Pamiętam, jak przyszliśmy tu nocą z Bevvie i Benem.Ależ to był, kurwa, horror.- Bib-bip, Richie - mówi Beverly, uśmiechając się.- No, wiecie - powiada, nadal się uśmiechając i gestem, który tak dziwnie kojarzy się im z jego wizerunkiem sprzed lat, poprawia okulary na nosie.Mruga do Mike’a.- Ty i ja, racja, Mikey?Mike prycha i kiwa głową.- Panno Scałlett! Panno Scałlett! - krzyczy Richie głosem murzyńskiego dziecka.- W dymnej jamie łobi się za gołąco, panno Scałlett!Śmiejąc się, Bill mówi: - Kolejny inżynieryjny i architektoniczny triumf Bena Hanscoma.Beverly potakuje ruchem głowy.- Kopaliśmy właśnie klubową ziemiankę, kiedy przyniosłeś do Barrens album ze zdjęciami twojego ojca, Mike.- O Chryste! - mówi Bill, siadając prosto.- I zdjęcia.Richie ponuro kiwa głową.- Ta sama sztuczka co w pokoju George’a.Tylko że tym razem widzieliśmy to wszyscy.Ben odzywa się.- Przypomniałem sobie, co się stało z tą ekstradolarówką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]