[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Namiejsce spotkania Szakal wybrał mały, opustoszały sklepik na ulicy Wawiłowa.Zadzwoni pokolei do wszystkich, zmieniając kilka razy automaty telefoniczne, i ka\e im stawić się tam opiątej trzydzieści, oczywiście z zachowaniem wszelkich środków ostro\ności.Najdalej o szó-stej trzydzieści powinno ju\ być po wszystkim; ka\dy z jego wiernych poddanych będziedysponował informacjami zapewniającymi mu - lub jej - awans do najwy\szych kręgów mo-skiewskiej elity.Stanowili jeszcze jedną niewidzialną armię, znacznie mniejszą od tej działa-jącej w Pary\u, ale równie grozną i oddaną dobroczyńcy, który obsypał ich swymi łaskami.Ao siódmej trzydzieści będzie ju\ czuwał na stanowisku, w hotelu Metropol, obserwując po-ranny ruch: biegających z tacami kelnerów, krzątaninę pokojowych, przemykających od biurado biura urzędników.Tam właśnie rozprawi się ostatecznie z Jasonem Bourne'em.Pojedynczo, niczym czujni, nocni spacerowicze, osiem osób, pięciu mę\czyzn i trzykobiety, docierało do obskurnego wejścia opustoszałego sklepu w bocznej uliczce Wawiłowa.Ich ostro\ność była całkowicie zrozumiała; znajdowali się w dzielnicy, od której nale\ało ra-czej trzymać się z daleka, i to wcale nie z powodu niezbyt przyjaznie nastawionych miesz-kańców, tymi bowiem zajmowała się sprawnie moskiewska milicja, ale dlatego, \e ten stary,zaniedbany rejon stolicy był właśnie gruntownie odnawiany.Jednak, jak to się zwykle dziejeprzy takich okazjach na całym świecie, praca odbywała się wyłącznie na dwa tempa: wolne i\adne.Jedynym udogodnieniem było to, \e jeszcze nie odcięto elektryczności, a Carlos potra-fił wykorzystać ten fakt na swoją korzyść.Stał w głębi pustego, betonowego pomieszczenia, za plecami na podłodze miał zapalonąlampę.Wchodzący widzieli więc tylko jego sylwetkę, nie mogli w \aden sposób dostrzectwarzy, którą skrywał dodatkowo uniesiony kołnierz czarnej marynarki.Po jego prawej stro-nie stał zniszczony drewniany stół, na którym poło\ył przywiezione z Pary\a akta, a po lewej,przykryty stosem starych czasopism, pistolet maszynowy AK-47 z przyciętą lufą i ma-gazynkiem zawierającym czterdzieści pocisków.Drugi, identyczny magazynek, Carlos miałwetknięty za pasek.Wziął ze sobą broń wyłącznie z przyzwyczajenia, gdy\ nie spodziewał sięnajmniejszych trudności, tylko wyrazów hołdu i uwielbienia.Przyglądał się swojej publiczności; cała ósemka spoglądała na siebie z niepokojem.Nikt nic nie mówił, a w wilgotnym, dziwacznie oświetlonym pomieszczeniu wyraznie czućbyło narastające napięcie.Carlos wiedział, \e musi rozproszyć ten lęk tak szybko, jak to tylkomo\liwe, i dlatego właśnie wcześniej przygotował osiem mniej lub bardziej zdewastowanychkrzeseł, znalezionych w pokojach biurowych na zapleczu sklepu.Człowiek, który siedzi, stajesię bardziej odprę\ony; był to truizm, lecz mimo to krzesła stały puste.- Dziękuję, \e przyszliście tutaj o tak wczesnej porze - odezwał się Szakal po rosyjsku.-Proszę, zajmijcie miejsca.Nasze spotkanie nie potrwa długo, ale będzie wymagało wielkiegoskupienia.Zamknijcie drzwi, towarzyszu.Wszyscy ju\ są.Jeden z mę\czyzn, sztywno poruszający się urzędnik, zamknął cię\kie, skrzypiącedrzwi, a wszyscy usiedli na krzesłach, starając się odsunąć mo\liwie daleko od sąsiadów.Car-los zaczekał, a\ ustaną odgłosy szurania i przestawiania zdezelowanych mebli, a następnie,niczym doświadczony orator, przedłu\ył nieco chwilę milczenia, wpatrując się po kolei swy-mi czarnymi oczami w ka\dą z ośmiu osób, jakby dając jej do zrozumienia, \e to, co za chwi-lę powie, jest przeznaczone przede wszystkim dla niej, nie dla kogo innego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]