[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nawetjeśli jego zdrowie wyklucza go z grona podejrzanych, to nadal w jego korespondencji z ofiaramimoże znaj​do​wać się coś, co skie​ru​je nas na właściwy trop.– Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, Anno.Już to załatwiłem.Jeden z ludzi Krögera pojedziedo domu Reischa, żeby na miejscu zrobić przegląd twardego dysku.– Fabel wziął akta i przerzuciłkilka stron znajdującego się wewnątrz raportu.– Mam wrażenie, że będziemy musieli dalej ryć.I zro​bić na​lot na ko​lej​nych parę ad​resów IP.– Można to tak ciągnąć w nie​skończo​ność – za​uważyła Anna.– To wszystko, co na razie mamy – odpowiedział i skinął głową w kierunku krzesła.– Siadaj,Anno.– Mnie jest tak całkiem dobrze – odparła z roztargnieniem.– Wolę stać.Siedziałam przez całydzień i trochę cierp​nie mi noga.Na ułamek se​kun​dy Fa​blo​wi odjęło mowę.Anna od​czy​tała to po swo​je​mu.– Janie, ze mną wszystko w porządku.Chciałabym, żebyśmy wreszcie przestali kręcić siędo​okoła tam​tej spra​wy.To nie była two​ja wina.Nie mówiąc ani słowa, gapił się na leżący przed nim raport – bardziej po to, by uniknąć kontaktuwzro​ko​we​go z Anną niż żeby po​znać jego treść.– To była moja wina – powiedział w końcu.– To ja dowodziłem akcją.Tak samo jak tamtejnocy, kie​dy zginął Paul.– Janie, wykonujemy niebezpieczny zawód.Ja o tym wiem i Paul także o tym wiedział.Niemożesz za​bez​pie​czyć się na wy​pa​dek każdej ewen​tu​al​ności.– Wiesz, on wciąż mi się śni – szepnął Fabel bezbarwnym, pozbawionym emocji głosem.–Właściwie prawie co tydzień, czasem co parę tygodni.Ten sen zawsze wygląda tak samo.Siedzimyw gabinecie mojego ojca, w domu moich rodziców w Norddeich, i Paul coś do mnie mówi.To niejest nic ważnego ani istotnego.Po prostu Paul tam siedzi i o czymś tam gawędzimy.Ale ja wiem, żeon nie żyje.Ma ranę na czole i czasami tłumaczy, że trudno mu wyrazić opinię na temat czegoś,o czym właśnie roz​ma​wia​my, po​nie​waż jest mar​twy.– Myślałam, że te sny prze​stały się po​ja​wiać – od​parła Anna.– Tak mówię Susanne.To oficjalna wersja.Wiesz, trudno żyć z psychopatą.Nie mam pojęcia,czy ona mi wierzy, ale właśnie to jej mówię.Rzecz w tym, że gdybym inaczej rozegrał tamtą sprawę,Paul nadal by żył, Maria Klee nie trafiłaby do szpitala dla czubków, a ty nie zostałabyś ranna.–Wes​tchnął ciężko.– Bar​dzo prze​pra​szam.Czy możemy zo​stawić ten te​mat?– To ty jesteś szefem.– Anna uśmiechnęła się.– Wracając do Pharos Project, jeśli zapoznam cięz mo​imi od​kry​cia​mi, czy po​wiesz mi o swo​ich?– Mów.– Fa​bel z po​wro​tem oparł się ple​ca​mi o krzesło.– Nie wiem, dlaczego poprosiłeś, żebym się tym zajęła, ale do mnie również dochodziły różneniemiłe wieści na temat Pharos.I nie pytam, skąd ty się o tym dowiedziałeś, ale bez wątpienia taor​ga​ni​za​cja ma coś wspólne​go z popełnio​ny​mi mor​der​stwa​mi.Fa​bel spra​wiał wrażenie całkiem oszołomio​ne​go.– Czy właśnie dla​te​go mnie po​pro​siłeś, że wie​działeś? – pytała Anna.– Nie.Nie, wca​le nie.Po​wie​działem prze​cież, że z całkiem in​ne​go po​wo​du.– W takim razie to zbieg okoliczności – odparła Anna.– Trzeba było poświęcić trochę czasu narozwikłanie zagadki, ale wyszło na jaw, że Dominik Korn, który jest szefem Pharos Project, kierujetakże konsorcjum, które jest właścicielem i operatorem Virtual Dimension.To gra oparta nasymulowaniu rzeczywistości; wszystkie ofiary były tam zarejestrowane.A więc dla​cze​goza​in​te​re​so​wałeś się Pha​ros Pro​ject?– Trudno powiedzieć.Myślałem, że może istnieć jakiś związek między nimi a tym ciałem, któreostatnio znaleźliśmy.Chodzi o ten korpus przyniesiony przez wodę – wyjaśnił Fabel i znówwestchnął.– Jest pewna kobieta, która niedawno zaginęła.Nazywa się Meliha Yazar.Sądzę, żePharos Project może mieć z tym coś wspólnego.Możliwe, że próbowała na własną rękę prowadzićja​kieś śledz​two.– Ja​nie, w co ty się wpa​ko​wałeś?Anna oderwała się od okna, podeszła do biurka, przy którym siedział Fabel, i oparła się o blat.Na jej twa​rzy po​ja​wiło się praw​dzi​we za​nie​po​ko​je​nie.– W coś, w co być może nie powinienem był się pakować – przyznał i naprawdę tak uważał.–Wro​bił mnie w to Ber​thold Müller-Vo​igt.Anno, tyl​ko niech to zo​sta​nie wyłącznie między nami.Skinęła głową na znak zgo​dy.– Müller-Vo​igt jest związany z tą ko​bietą.– zaczął Fa​bel.– I z połową żeńskiej po​pu​la​cji Ham​bur​ga, z tego, co słyszałam – prychnęła Anna.– To nie tak.Müller-Voigt zwariował na jej punkcie.I naprawdę rozpacza z powodu jejznik​nięcia.Fabel w ogólnych zarysach przedstawił to, co zaszło między nim a senatorem Komisji do SprawOchro​ny Śro​do​wi​ska.– Wiesz – powiedziała Anna, kiedy skończył – chyba jednak lepiej będzie, jeśli usiądę.Nie maszpojęcia, czego dowiedziałam się na temat Pharos Project.Jeśli ta laska od Müllera-Voigtanaprawdę usiłowała przeprowadzić jakieś własne śledztwo, to mogła wpakować się w niezłąkabałę.Pha​ros Pro​ject zo​stał stwo​rzo​ny przez Do​mi​ni​ka Kor​na.Słyszałeś o nim?– Nig​dy wcześniej, do​pie​ro gdy Müller-Vo​igt wy​mie​nił to na​zwi​sko – od​parł Fa​bel.– Nic dziwnego.Dominik Korn jest co prawda jednym z najbogatszych ludzi na świecie, wartymgrube miliardy, podobnie jak jego zastępca, Peter Wiegand, lecz jednocześnie jednym z tych, którzyupodobali sobie życie pustelnicze.Nikt poza Wiegandem i gronem najbliższych współpracownikówod lat nie miał z nim kontaktu.Czasami bierze udział w wideokonferencjach z ludźmi, którzy zajmująważne stanowiska w jego biznesowym imperium.Mieszka na ogromnym jachcie.Naprawdęogrom​nym.Przy nim prze​ciętny ro​syj​ski oli​gar​cha może mieć kom​plek​sy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •