[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zachowajmy rozsądek - doradził Tuti Uczony.- Generał Mehi nie jest już wstanie nas bronić, a kierownik robót nie chce zmuszać policjantów Sobka dowałki bez żadnych widoków na sukces.Nie możemy walczyć z żołnierzamifaraona.- Pomyślmy o kobietach i dzieciach - rzekł Userhat Lew.- Jaki będzie ich los,jeśli zostaniemy aresztowani za nieposłuszeństwo i pójdziemy do więzienia?- Obowiązek spełniliśmy - dodał Karo Mrukliwy - i nie jesteśmy w stanieoprzeć się sile zbrojnej.Nie widzę żadnego powodu do nieposłuszeństwa.Każdy wypowiedział swoje zdanie i mimo uczucia pewnego zawodu nikt niemiał ochoty narażać się Amenmesowi.- Stawiam mimo wszystko jeden warunek - zakończył dyskusję Nefer.- To jazapieczętuję drzwi grobowca Setiego, a żołnierze nie wkroczą do Doliny.- Zgadzam się z kierownikiem robót - rzekła Mądra Kobieta.Generał Mehi kipiał z niecierpliwości.Już od przeszło godziny strzelał dlaodprężenia z łuku, ale wciąż nie mógł się uspokoić.Zwycięstwo jest tuż, nadługość wyciągniętej ręki.Gdy zawładnie skarbami Miasta Prawdy, ten pajacAmenmes niedługo będzie mu się opierał.Poważniejszą przeszkodą okaże sięSeti, ale przecież oddziały Mehiego mają lepszy sprzęt bojowy.- Generale, przyszedł Pisarz Grobowca - zameldował adiutant.- Niech wejdzie.Kenhir stąpał z trudem, wspierając się na lasce.Ciężko opadł na fotelpodsunięty mu przez Mehiego.- Ciężar lat coraz bardziej przygniata mój stary szkielet, generale, a żyjemy wciężkich czasach, kiedy to nic się nie układa.Oby bogowie ustrzegli nas przedokropnościami wojny domowej.- Oby, Kenhirze, oby.Jak brzmi odpowiedź Miasta Prawdy?- Miasto podporządkowuje się oczywiście królowi i ma nadzieję, że JegoKrólewska Mość jak najszybciej ogłosi się protektorem Bractwa, a ciebie,generale, zatwierdzi na dotychczasowym stanowisku.Generał z trudem zdołał ukryć rozczarowanie.- Jest tylko jeden warunek - ciągnął Kenhir.Mehiemu wróciła nadzieja.- Jaki?- Kierownik robót osobiście opieczętuje drzwi grobowca Setiego, a do DolinyKrólów nie wejdzie nikt nieuprawniony.Amenmes każdy rydwan oglądał z osobna, od czasu do czasu kazał cieślomto i owo poprawić.Przed wyprawą na Północ sprzęt musi być w doskonałymstanie.- Wasza Królewska Mość, Miasto Prawdy zgadza się przerwać prace -zameldował Mehi.- Miałeś co do tego wątpliwości, generale?- Nefer Milczek to bardzo twardy człowiek, a tymi rzemieślnikami nie da sięłatwo kręcić.- Masz dowód, że jest wprost przeciwnie! Ruszaj natychmiast do Doliny,przypilnuj, żeby nie został tam na budowie nikt z rzemieślników, i zawalwejście do grobowca mojego ojca.- Kierownik robót nie zgadza się na wkroczenie tam wojska.- Chcesz powiedzieć, że.pozwala sobie na sprzeciw?- Wasza Królewska Mość, on stawia jeszcze jeden warunek.Chce osobiścieopieczętować drzwi grobowca, bo tego wymagają przepisy Bractwa.- Mam więc ustąpić i ugiąć się przed jego wolą?Mehi nie dolewał już więcej oliwy do ognia.Gniew Amenmesa byłwystarczająco wielki, by zniszczyć Nefera Milczka.- Powiedz kierownikowi robót, że w sprawie grobowca mojego ojcazmieniłem zdanie.Generał zdrętwiał.Czyżby magia Miasta Prawdy była tak potężna, że królustąpi i pozwoli na kontynuowanie prac?- Zamknięcie grobowca to mało.Rozkazuję natychmiast i całkowiciewszystko zniszczyć.rzeźby, napisy, malowidła.Nefer powoli kroczył główną ulicą Miasta Prawdy.Spoglądał na każdy dom imyślał o tych, co w nim mieszkają.W ciągu wieków wykonywanej wspólniepracy powstało tu poczucie więzi i wytworzył się szczególny duch jednościmiasteczka, wznoszącej się ponad niedostatki i przywary poszczególnychmieszkańców.Zmieniali się faraonowie, zmieniali się również kierownicyrobót, ale nikt nie naruszał tej więzi, która czyniła z Miasta Prawdydepozytariusza świetlistego, przemieniającego materię kamienia.I oto cała tawielkość miała zginąć z powodu próżności, brutalności i nienawiści władcy,który w ten sposób dowodził tylko tego, że nie potrafi sprawować rządów.Milczek przed powtórnym zwołaniem wszystkich rzemieślników znalazłjeszcze trochę czasu, by popatrzeć na te białe, zadbane domki, gdzie ze swoimiradościami i troskami, wielkimi i małymi sprawami żyli mieszkańcymiasteczka, dzień w dzień stykający się z cudem solidarności Bractwa.Poczuł, że jakiś wilgotny nos ociera mu się o łydkę.- Czarnulku! Ty też wybrałeś się na spacer?Pies wyprostował się i oparł przednie łapy na ramionach pana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •