[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Okazało się, że Lenguanie koczowali właśnie nad dopływem Paragwaju.Jak wiele plemion Chaco, nie budowali i nie posiadali łodzi.Wędrówki odbywali pieszo.Ich rzeka na południowym wschodzie wpływała do Paragwaju, ale nie zapuszczali się w tamte strony.Tam bowiem mieli swe sadyby rozbójnicy rzeczni Payaguanie[114], którzy na łodziach urządzali pirackie wyprawy na tolda innych plemion.Rabowali nie tylko mienie, lecz porywali również młodych mężczyzn, kobiety i dzieci, których sprzedawali wojowniczym Mbayom[115].Lenguanie w obawie przed Payaguanami i Mbayami nie zapuszczali się na południowy wschód, natomiast od czasu do czasu chodzili na północny wschód do odległego o trzy dni drogi Puerto Suarez, gdzie wymieniali skóry zwierzęce oraz czaple i strusie pióra na potrzebne im rzeczy:Były to dla Tomka niezwykle ważne i intrygujące wiadomości.Po raz pierwszy usłyszał o piratach Payagua grasujących w samym sercu Ameryki Południowej.Jak się później dowiedział, Payaguanie nie byli jedynymi rozbójnikami rzecznymi.Indianie Mura[116], nad rzekami Madeira i Purus w zachodniej Brazylii, również dokonywali na łodziach napadów na poletka osiadłych sąsiadów.Faktem było, że niektóre plemiona Chaco rozwinęły kilka własnych cech.Na przykład Mbayowie, jeszcze jako wędrowni myśliwi i zbieracze, ujarzmili osiadłe plemię rolnicze mówiące językiem arawaka.Podbitych traktowali jak niewolników.Po zdobyciu koni zamieszkali w stałych osadach i stworzyli strukturę klasową.Podczas gdy słudzy i niewolnicy uprawiali ziemię i doglądali osad, dostojnicy oraz wojownicy Mbayów wyruszali na dalekie wyprawy wojenne.Tomek i Wilson uradowali się wiadomością, że od Peurto Suarez dzielą ich już tylko trzy dni drogi.Przecież celem ich wędrówki przez Chaco Boreal było właśnie Puerto Suarez, które na przestrzeni od granicy brazylijskiej na wschodzie aż do podnóży Andów na zachodzie było jedynym miasteczkiem boliwijskim.Puerto Suarez dzieliło zaledwie kilkanaście kilometrów od brazylijskiej Corumby na prawym brzegu rzeki Paragwaj.Stamtąd właśnie wyprawa Wilmowskich chciała popłynąć statkiem na północ wzdłuż granicy boliwijsko-brazylijskiej.Gdy Lenguanie dowiedzieli się, że ich wybawcy podążają do Puerto Suarez, natychmiast zobowiązali się dać przewodników dobrze znających drogę.W takiej sytuacji Tomek i Wilson przyjęli zaproszenie na odpoczynek w toldzie.Bez zwłoki wyruszyli po resztę uczestników wyprawy i juki.Tylko ciężej zraniony Pedikwa pozostał u Lenguan.Kobiety przygotowały mu wygodne posłanie w przestronnym szałasie.Zanim cała karawana Wilmowskich zdążyła przybyć do tolda, myśliwi Lenguan wrócili z polowania.Oczywiście nie obyło się bez lamentów nad kilku poległymi w walce z piratami.Wkrótce jednak życie w toldzie powróciło do normalnego trybu, gdyż tak z okazji pogrzebów, jak i ślubów Lenguanie nie odprawiali specjalnych ceremonii.Taruma, naczelnik tolda, który także brał udział w polowaniu, powitał białych gości tradycyjną mate.Dopiero po opróżnieniu kilku tykw rozpoczęły się rozmowy.Taruma mówił łamaną hiszpańszczyzną przeplataną gestami rąk.Długo dziękował za rozgromienie piratów.Młodzi myśliwi i wojownicy również wyrażali swoją wdzięczność i prosili białych gości o jak najdłuższe pozostanie w ich toldzie.Zapewniali, że nikomu nie zabraknie mięsa, ryb i owoców.Gromadnie zabrali się do budowania nowych szałasów dla swych wybawców.Taruma ponownie zapowiedział, że przewodnicy szybko doprowadzą białych podróżników do Puerto Suarez.Podczas gdy Nataszą, Sally i Mara zmieniały opatrunki Pedikwie i Wilsonowi, Wilmowski i Zbyszek wręczali gościnnym Lenguanom podarunki.Wu Meng z Cubeami i Tomkiem umieścili juki w obszernym szałasie, po czym spętali muły i konie i puścili je na popas.Tomek polecił Haboku, żeby zwracał uwagę na wierzchowce, a sam poszedł do szałasu, w którym opatrywano rannych.– Nie frasuj się, Tomku! – powitała go Nataszą wodząca rej jako sanitariuszka.– Oczyściłam rany naszych dzielnych przyjaciół! Kula rozorała skórę na skroni Pedikwy, ale kość nienaruszona.Lenguanki przyniosły zioła gojące.Mara orzekła, że są dobre, a wiesz przecież, że zna się na tym.Więcej kłopotu ma pan Wilson.Stracił sporo krwi.Rana oczyszczona, krwawienie zatamowane, unieruchomiłam dłoń.– Oby tylko nie wdało się zakażenie! – zaniepokoił się Tomek.– Nie ma obawy, Tomku! – uspokoiła go Nataszą.– Dałam obydwu rannym surowicę przeciwtężcową.Rewelacyjny lek, jeden z najnowszych wynalazków medycznych.Wynalazca otrzymał za niego nagrodę Nobla![117]– Nie wiedziałem, że istnieje taka surowica – zdziwił się Tomek.– Skąd ją masz?– Wujek przywiózł z Niemiec, powiedział mi też, jak należy ją stosować.Szkoda, że nie mieliśmy jej podczas poprzedniej wyprawy.Ile to nakłopotaliśmy się po walce z Kampami!– Zioła lepsze od leków białych ludzi – odezwała się Mara [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •