[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To uczucie zdziwiło go bardzo. Nie bądz durniem, Bilbo rzekł sam do siebie. Kto słyszał, żeby hob-bit w twoim wieku myślał o smokach i w ogóle o tych tam zagranicznych głup-stwach!Przepasał się fartuchem, rozpalił ogień w piecu, zagrzał wodę, pozmywałwszystko.Potem, nim wrócił do jadalni, zjadł w kuchni smaczne śniadanko.Słoń-ce tymczasem już świeciło jasno, a przez otwarte drzwi wejściowe płynął do wnę-trza ciepły, kwietniowy powiew.Bilbo zaczął głośno gwizdać i zapominać o zda-rzeniach poprzedniego wieczora.Właśnie zasiadł pod otwartym oknem jadalni do drugiego śniadania, kiedywszedł Gandalf. Ależ mój drogi! rzekł. Kiedyż wreszcie przyjedziesz? Mieliśmy przecieżwyruszyć wczesnym rankiem! A ty o pół do jedenastej najspokojniej jesz śniada-nie, czy jak tam ten posiłek nazywasz.Tamci zostawili ci wiadomość, bo nie mo-gli dłużej czekać. Jaką wiadomość? spytał biedny pan Baggins, okropnie zmieszany.24 Na wielkiego słonia! zawołał Gandalf. Ktoś cię chyba odmienił dzisiej-szego ranka! Więc nie starłeś kurzu z parapetu kominka? Co ma jedno do drugiego? Dość było roboty ze zmywaniem po czternastuosobach. Gdybyś starł kurz z kominka, znalazłbyś pod zegarem to rzekł Gandalfwręczając hobbitowi liścik (napisany oczywiście na jego własnym papierze listo-wym).Oto co Bilbo przeczytał:Od Thorin i kompanii pozdrowienie dla włamywacza Bilba! Za gościnę serdecz-ne dzięki, a Twoją ofertę fachowej pomocy chętnie przyjmujemy.Warunki: zapła-ta przy dostawie w wysokości nie przekraczającej czternastej części całego zysku(jeżeli w ogóle będą zyski); zwrot kosztów podróży zapewniamy w każdym przy-padku; koszty pogrzebu jeśli okaże się to konieczne i nie będzie załatwione in-aczej ponosimy my lub nasi przedstawiciele.Nie widząc potrzeby zakłócania Twego cennego snu, wyruszyliśmy na ra-zie sami, by poczynić niezbędne przygotowania.Oczekujemy szanownej osobyw gospodzie Pod Zielonym Smokiem , nad Wodą, o jedenastej przed południempunkt.Licząc na punktualność z Pańskiej strony, mamy zaszczyt pozostaćszczerze oddani Thorin i kompania. Masz dziesięć minut na drogę.Musisz biec rzekł Gandalf. Ale. zaczął Bilbo. Nie ma czasu na żadne ale powiedział czarodziej. Ale. powtórzył Bilbo. Na to także nie ma czasu.Ruszaj!Do końca życia Bilbo nie mógł sobie przypomnieć, jakim sposobem znalazł sięwtedy na dworze, bez kapelusza, bez laski, bez pieniędzy, bez żadnej z rzeczy,które zazwyczaj brał ze sobą, wychodząc z domu; drugiego śniadanie nie dokoń-czył, statków po nim nie pozmywał, wcisnął klucze do ręki Gandalfowi i puścił sięścieżką w dół pędem, ile sił w kosmatych nogach; minął Wielki Młyn, przeprawiłsię przez Wodę i przebył w tym tempie milę z okładem.Biła jedenasta, gdy zasapany dopadł gospody nad Wodą i stwierdził, że zapo-mniał chustki do nosa. Brawo! rzekł Balin, który z progu wypatrywał hobbita.Zza zakrętu drogi od strony wioski nadciągała już reszta towarzystwa.Jecha-li na kucach, a każdy kuc był objuczony wszelkiego rodzaju bagażem, tobołkami,pakunkami i rozmaitym dobytkiem.Jeden mały kuc szedł luzem, zapewne prze-znaczony dla Bilba.25 Siadajcie obaj na konie i ruszamy rzekł Thorin. Strasznie mi przykro powiedział Bilbo ale zapomniałem kapeluszai chustki do nosa, nie mam też przy sobie ani grosza.Przeczytałem wasz list do-piero o godzinie dziesiątej minut czterdzieści pięć, punkt. Nie bądz taki dokładny odezwał się Dwalin i nie przejmuj się drobia-zgami.Nim dobrniemy do celu podróży, nauczysz się obywać bez chustki do nosai bez wielu innych rzeczy.Jeżeli zaś chodzi o kapelusz, mam w kuferku zapaso-wy kaptur i płaszcz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]