[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.85Królewskie znamięTwarz chłopca jaśniała dumą:- Sprawił, że zrozumiałem, że istnieje świat pozapałacem.- Jono pchnął otwarte drzwi.Biuro wypełnionebyło ludzimi ze sztabu wyborczego.Niektórzy pisali naterminalach, cześć zebrała się w grupkach i z przeję-ciem rozmawiała.Jeden wysoki, kościsty mężczyznaspostrzegł Dunna.Uśmiechnął się szeroko i skinął na niegoręką:- Jono! Przyszedłeś popracować jako ochotnik, tak?Chłopiec ruszył w jego kierunku.- Silą, to mój przyjaciel Obi-Wan.Musi natychmiastzobaczyć się z Decą.Mężczyzna uśmiechnął się.- My też - powiedział.- Ciężko go złapać.Jestwszędzie.Przemawia, spotyka się z nowymi zwolennikami.- Ale to naprawdę ważne - nalegał Jono.Uśmiech Sili zniknął.- Widzę.Może być w swoich prywatnych kwate-rach.- Zawahał się.- Chodz ze mną.Obi-Wan skinął głową na Jono, aby ten poszedł, asam siadł pod ścianą.Nagle młoda kobieta wsunęła głowęprzez frontowe drzwi.- Wiec na ulicy Drozdów - zawołała.- Nie idziecie?Potrzebujemy pomocy.86Królewskie znamięPracownicy Bruna poderwali się, chwycilitransparenty i laserowe tablice.- Pilnuj dobytku! - jeden z nich wrzasnął do Obi-Wana.Chłopiec kiwnął głową.W sekundę pokój opustoszał.Ktoś zostawił otwartyholoplik na biurku w pobliżu niego.Jedi pochylił się nadnim.Znajoma nazwa przyciągnęła jego spojrzenie. Poza-planetarna".Dreszcz przebiegł mu po plecach.On i Qui-Gon niedawnowplątali się w sprawy związane z bezwzględną KorporacjąPozaplanetarną, która niewoliła istoty rozumne w swychrozległych kopalniach.Grabiła planety, wyczerpywała ichzasoby naturalne, a potem przenosiła się na następne.Korporacja Poza planetarna była zarządzana przez wrogaQui-Gona, jego byłego ucznia - Xanatosa.Obi-Wan przewinął dalej dane.Na tyle, na ile mógłsię zorientować, Korporacja przeznaczała znaczne sumy nakampanię wyborczą Deki Bruna.Pieniądze byłyprzepuszczane przez kilka innych galańskich firm.Chłopiec zamknął holoplik i przejrzał kilka pozostałychtytułów, ale nie było innych wzmianek o KorporacjiPozaplanetarnej.Potem zobaczył plik oznaczony GalańskiePrzedsiębiorstwo Górnicze".87Królewskie znamięWszedł do tego pliku.Był to szczegółowy plan prze-znaczenia połowy maleńkiej Gali na przedsięwzięcia górnicze -w tym także Morza Galańskiego, największego zródła świeżejwody dla planety, a ponadto domu dla nielicznych żyjącychjeszcze ludzi morza.Obi-Wan szybko przejrzał projekt, któryzawierał też sprowadzanie pracowników z innych światów,budowę portów kosmicznych dla ogromnych transportowcóworaz, rzecz jasna, rekrutację" rdzennych Galan do pracy.Wszystko to było częścią operacji Korporacji Pozaplanetarnej.Za fasadą Galańskiego Przedsiębiorstwa Górniczego kryłasię w rzeczywistości Korporacja.Obi-Wan zdał sobie sprawę, że Deca Brun musiał zgodzić sięna ich plany w zamian za wsparcie finansowe.Kandydat nagubernatora utrzymywał, że jego bogactwo opierało się namałych dotacjach od przeciętnych Galan.To był dowód najego szerokie poparcie.Jednakże zamiast tego większość jegokampanii dotowała Korporacja Pozaplanetarna.Chłopiec szybko zamknął holoplik.Odwrócił się ipobiegł do drzwi, za którymi zniknął Jono.Musiał znalezćprzyjaciela, zabrać go stąd i ostrzec Qui-Gona.Zamiast tego wpadł na cztery miotacze wycelowane w jegopierś.W korytarzu stało czterech strażników.Za nimiznajdowały się kolejne drzwi.Obi-Wan usłyszał za sobą zgrzytzatrzaskującego się zamka.88Królewskie znamię- Daj mi swoją broń, szpiegu - powiedział jeden zestrażników.- Nie jestem szpiegiem.- Jedi zaczął wyjaśniać.Miotacz nagle wystrzelił.Obi-Wan usłyszał, jak ładunekświsnął mu koło ucha i z głuchym odgłosem uderzył zanim w ścianę.Poleciały odłamki kamienia.Jeden zraniłjego policzek.- Oddaj mi swoją broń - powtórzył strażnik.Następny mężczyzna się zbliżył.Zabrał miecz świetl-ny i komunikator Obi-Wana.- Czy wiesz - strażnik zagadnął go jakby nigdy nic -ile potrzeba jedzenia, aby wyżywić organizację Deki?Zaskoczony pytaniem, chłopiec pokręcił głową.- Pozwól, że ci pokażę - zaprosił go mężczyzna.Brutalnie popchnął Obi-Wana miotaczem.Zabrali go do ogromnej kuchni.Potem otworzyli solidne,durastalowe drzwi i wepchnęli go do środka.To byłaspiżarnia.Pudła ciągnęły się rząd za rzędem na półkach,mięso zwieszało się z haków na odległej ścianie.Byłozimno.Obi-Wan wylądował na podłodze ogromnej chłodni.Usłyszał, jak zamykają się grube drzwi, zasuwkazaskoczyła.89Królewskie znamięROZDZIAA 12Od razu po przebudzeniu Qui-Gon wiedział, że burzasię skończyła.Wiatr ucichł, nad obozowiskiem zapadłaniesamowita cisza.Kiedy z trzaskiem otworzył drzwikopuły, zobaczył biały, śnieżny dywan i czysteniebieskie niebo.Elan będzie chciała, aby dzisiaj ich opuścił.Qui-Gonzebrał swoje rzeczy, próbując jednocześnie zebrać myśli.Czy miał jeszcze jakiś argument, którego dotychczas nieużył? Nie chciał się poddać.Wyczuwał, że udział Elan wwyborach będzie kluczowy dla ich powodzenia.Zjadł skromne śniadanie i przebrnął przez śnieg do kopułyprzywódczyni górali.Ludzie w obozie już się krzątali.Dziecibawiły się w śniegu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]