[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Lepiej spuść z tonu, chłopku-roztopku.- ostrzegł Jix - Nie jestem członkiem tejwaszej armijki i nie ma niczego, co przeszkodziłoby mi w wypruciu ci flaków zaraz popowrocie.-- Wcale nie musisz wracać.- powiedział beznamiętnie oficer.- Nie pyskuj!-- Rób, jak chcesz.- łącznościowiec wzruszył ramionami - Lord Vader dał ci zadanie,które masz wykonać, albo to on wypruje ci flaki.Aha, i chciał znać miejsce pobytuStele'a.- dodał.- Powiedz zatem swojemu panu, że jego ulubiony pilot jest na Myrkr.- rzucił Jix - I żenie przyjmuję poleceń od pośredników.Bez odbioru!- i wyłączył nadajnik.Kiedy ekranzgasł, mężczyzna rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym przebywał, próbującochłonąć.Ta rozmowa wyprowadziła go z równowagi, ale już wracał do siebie.Gdyby niepotrafił panować nad emocjami, nie byłby najlepszym agentem Dartha Vadera.Podszedłdo stosu klatek z ysalamirami, które stały w kącie i pogłaskał jedno ze stworzeń.Tozadanie to samobójstwo, pomyślał, Vader zaciąga u mnie duży dług.- Widzę, że nie podoba ci się hierarchia w Centrali.- agent usłyszał za sobą czyjś głos.Odwrócił się i spostrzegł, że ów głos należy do Maareka Stele, najlepszego pilotaExecutor's Lair i byłej Ręki Imperatora.Mężczyzna uśmiechał się lekceważąco.- Nie jestem częścią tej hierarchii.- odparł Jix - Mieszkam w Centrali tylko dlatego, żeto najlepsze miejsce, w jakim może się schronić były agent Imperium.Te kilka zadań,jakie wykonuję dla Morcka i Vadera, to swego rodzaju czynsz.-- Taa, czynsz.- prychnął Maarek - A jednak najniebezpieczniejsze misje trafiają siętobie.To ty okradłeś skarbiec Góry Tantiss, ty uprowadziłeś "Vengeance" i ty maszumożliwić masakrę Jedi.-- Po prostu jestem najlepszy.- rzucił Jix - I najwygodniejszy.-58 - To prawda.- przyznał Stele, świdrując go wzrokiem.Agent poczuł ulgę, że z powoduobecności ysalamirów mężczyzna nie może czytać jego myśli - A jednak, przyjacielu,-kontynuował Maarek - kiedy skończę badania nad serum, Jedi nie będą już stanowićzagrożenia.Dlatego.- spojrzał głębiej, ale Jix wytrzymał jego wzrok.Patrzył już w oczyDarthowi Vaderowi, więc Stele nie stanowił żadnego zródła strachu -.chciałbym,żebyś, w miarę możliwości, przywiózł mi jakiegoś Jedi do testów.-Jix prychnął.- Zakraść się pod nos Jedi to jedno szaleństwo, ale porwać któregoś z nich, mając naogonie całą setkę, to też jedno szaleństwo, tyle że za dużo.- powiedział pogardliwie.- Nie, o ile zdołasz się przygotować.- Maarek nie zrażał się tonem Jixa - Jedi mająjedną, wielką słabość:- pozwiedzał, głaskając ysalamira - Bez Mocy są ślepi.To straszneuczucie, ale można się do niego przyzwyczaić.-- Tylko, że.- podjął myśl Jix, rozumiejąc, o co chodzi Stele'owi - Poza LukiemSkywalkerem, jego siostrą, żoną i Hornem, to żaden Jedi nie miał z nimi styczności.-Stele wycelował w niego palec, uśmiechając się chytrze.- Właśnie.-"Sokół Millennium" przebił się przez górne warstwy atmosfery Yavina IV i osiadłłagodnie na lądowisku przed Wielką Zwiątynią.Z dolnej części kadłuba wysunęły się zsykiem cztery hydrauliczne podpórki i oparły statek o powierzchnię.Po chwili ucichł teżodgłos silnika i repulsorów.Jacen oglądał ten rytuał już wiele razy i wiedział, że terazrampa "Sokoła" opuści się i zejdzie po niej jego ojciec, Chewie oraz dwaj pasażerowie.Oparł się więc o jeden z niewielkich wsporników stanowiących granicę lądowiska ipatrzył.Obok niego stał jego brat, Anakin, zdradzając oznaki niecierpliwości.A zresztąnawet gdyby ich nie zdradzał, i gdyby Jacen nie mógł poznać jego emocji dzięki Mocy,wiedziałby, co się kryje w umyśle brata.Za dobrze go znał.Anakin lubił działać, aoczekiwanie, nawet na działanie, wywoływało zniecierpliwienie.Za nimi stała ich matka,u której z kolei dało się wyczuć zdenerwowanie, mimo iż wieloletnie praktykidyplomatyczne nauczyły ją nie okazywać zbyt pochopnie swych uczuć.Rampa wreszcie opadła i zszedł po niej Corran Horn, witając się z obecnymiuśmiechem i skinieniem głowy.Zaraz za nim pojawił się Keyan Farlander, równieżuśmiechając się do czekających.Następnie wyszedł, a raczej wybiegł, Chewbacca,podbiegł do młodych braci Solo i gorąco ich uściskał.- Daj spokój, Chewie, nie jesteśmy już dziećmi.- powiedział Jacen głosem stłumionymprzez futro Wookiego.Chewie zamruczał ze zrozumieniem i puścił Anakina i Jacena tylkopo to, aby równie silnie uściskać Leię.- Ja też mam już swoje lata, Chewie.- rzekła wesoło księżniczka - Gdzie Han?-Wookie zaszczekał, następnie zawarczał przeciągle, a zakończył cichym mruknięciem.- Jestem, kochanie!- ze strony "Sokoła" dał się usłyszeć głos Hana Solo.Po chwili porampie zszedł Corellianin i dołączył do czekających na niego Corrana i Keyana.Chwilęcoś z nimi uzgadniał, a potem rozeszli się; Farlander i Horn poszli w stronę WielkiejZwiątyni, a Han do żony, dzieci i przyjaciela.Przywitanie było nawet gorące, Han pomęsku uściskał dorosłych już w końcu synów i z uczuciem pocałował Leię.Chewie miałochotę zagwizdać.Jacenowi jednak coś się w emocjach ojca nie zgadzało; wyczuwałzakłopotanie, ale nie potrafił znalezć jego przyczyny.- Długo cię nie było.- rzekła miękko Leia - Co robiłeś przez tyle czasu?-- Cóż, to długa historia.- Han nagle spochmurniał - Opowiem ci, jak obiecasz, że sięnie pogniewasz.-- Obiecuję.- odparła wesoło Leia - A teraz mów.-Han wziął głęboki oddech, zastanawiając się, jak powiedzieć żonie, że bez jej wiedzywrócił do wojska.Już otworzył usta, kiedy z jego mankietu odezwało się cichepiszczenie.59Jacen wyczuł u ojca nagłą ulgę, natomiast sam zainteresował się, kto może wzywaćHana przez komunikator osobisty krótkiego zasięgu.- Co to?- zapytał więc zwięzle.- Nastawiłem komunikator na częstotliwość odbioru nadajnika na "Sokole".- wyjaśniłHan, kierując się w stronę statku - Ktoś dzwoni.-Chewie i jego rodzina zaciekawieni pobiegli za nim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]