[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale Sara Drummond nie patrzyła na niego.Kiedy uniósł wzrok, spoglądała w okno,za którym widać było dziedziniec przed domem, a za jego krawędzią ogromne niebie-skie morze. Tak.tak. powiedziała nie odwracając oczu. Zabiłam go. A czy będzie pani także gotowa opisać okoliczności zabójstwa? Tak. Odwróciła wzrok od okna i spojrzała na niego pustymi, niewidzący-mi oczami. Tak.weszłam.pisał list. I nagle zaczęła recytować cicho mar-twym, głuchym głosem:  Uderzyłam raz po raz dwukrotnie, a on.dwa razy krzyk-nął i upadł nieżywy.A gdy leżał, zadałam trzeci cios.ofiarny.w podzięce Zeusowi.władcy państwa zmarłych.Następne jej słowa były już tylko nieartykułowanym bełkotem.XVI.Morderca Iana Drummonda, oczywiścieKiedy po godzinie przybyła karetka szpitalna i wsunięto do niej leżącą na noszachnieprzytomną Sarę Drummond, inspektor Parker westchnął ciężko i potarł dłonią nieogolony podbródek.Stali na dziedzińcu we troje: on, Lucja Sparrow i dyżurny policjant.Za szybą oszklonych drzwi wejściowych inspektor dostrzegł bladą twarz kucharki i py-zatą, rumianą buzię Kate Sanders, obok której stał sierżant Jones.Karetka ruszyła cicho,wjechała na zakręt i po chwili zniknęła pomiędzy drzewami alei.125  Boże, Boże  szeptała ledwie dosłyszalnie Lucja Sparrow.Zakryła oczy dłonią.Potem opuściła dłoń i spojrzała na Parkera. Nigdy, nigdy bym w to nie uwierzyła. Czy ona wyjdzie z tego?  zapytał inspektor. Nie wiem.Nie jestem psychiatrą.Ale obawiam się, że wyjdzie.To tylko chwi-lowy skutek wielkiego wstrząsu i napięcia nerwów.Zaczęła bredzić, a potem zapadław omdlenie.Po zastrzyku oddychała już równo i nie było żadnych niepokojących obja-wów.Ale chyba lepiej byłoby dla niej, gdyby. Urwała. Nie powinnam tak mówić,jestem lekarzem.Biedny Ian.Gdyby wiedział.gdyby tylko wiedział. Uniosła ku in-spektorowi szare, smutne oczy. Pan był jego przyjacielem, zdaje się? Byłem  powiedział Parker. A ona.I nikt nie mógł temu zapobiec.Nikt.A kiedy obudzi się, sama wpadniew rozpacz.Ona nie była taka zła, jak.jak by wskazywały na to fakty.To tylko brak mo-ralności. Przyglądałem się pani podczas ostatniej godziny. Inspektor skłonił się lekko. Opiekowała się nią pani jak siostrą.Po tym wszystkim.Takich rzeczy nie widuje sięczęsto. A cóż miałam robić?  Lucja rozłożyła ręce. Chory jest chorym, bez względuna wszystko, co lekarz o nim myśli. I, być może, skrzywdziła ją pani ratując. I tego nie wolno nam brać pod uwagę.Miałam obowiązek pomóc jej, a jestem napewno ostatnim człowiekiem, który odważyłby się ją sądzić.Jestem stroną, nie sędzią.Ale jeżeli nawet skrzywdziła mnie, to przecież. wskazała dom  jego skrzywdziłajeszcze tysiąckroć gorzej.On nie żyje.A my wszyscy musimy żyć dalej.Jutro mam ope-rację.Inna tragedia.Inni ludzie.Poza tym mam moje życie do naprawienia.Harold.mój mąż leży u siebie w pokoju.Płakał.To było potwornym przejściem dla niego.Możenawet większym niż dla mnie?.Ian nie żyje, a ona go zabiła.Harold myśli, że jest po-wodem.Nie rozumie życia.Pomimo wszystko jest naiwny.Teraz będzie długo, długowracał do siebie po tym wstrząsie.Czeka mnie wiele pracy przy nim. Pani na pewno bardzo kocha swojego męża?  powiedział inspektor, jak gdybypotakując jakiejś nie wypowiedzianej myśli. Nad życie  stwierdziła Lucja Sparrow, a ton jej głosu był taki, że Parker uwierzyłjej od razu. Nie musiałam nawet niczego mu przebaczać.Wolałabym umrzeć, niż gostracić.Myślę, że to nie była jego wina.To ona go opętała. Tak.Prawdopodobnie ma pani słuszność.Pan Sparrow na pewno wróci do sie-bie po tym wszystkim.%7łyczę tego pani.I nie tylko pani.To wielki uczony.Po śmierciDrummonda spadł na niego cały ciężar odpowiedzialności za dokończenie ich wspól-nej pracy. Harold dokona tego!  Uniosła swoją królewską, jasną głowę. Odzyska siłyi dokona tego wszystkiego, co mieli zrobić razem.126  Kiedy pragniecie państwo stąd wyjechać?Lucja spojrzała na zegarek. Jest dziesiąta.Za godzinę chciałabym wyjechać.Chcę opuścić Sunshine Manor nazawsze. zawahała się i nagle powiedziała z naciskiem:  Nie pozwolę, aby Haroldkiedykolwiek nawet przejechał przez te okolice.Ten kawałek świata musimy pozosta-wić za sobą.i wszystkie wspomnienia stąd!  Jak gdyby zawstydzona tym wybuchem,spojrzała raz jeszcze na zegarek. Muszę już iść.On jest tam sam.Parker ukłonił się jej w milczeniu.Odeszła.Patrzył na nią, gdy wstępowała na stopnietarasu i zbliżała się ku drzwiom wejściowym  królewska, spokojna i jasnowłosa, obo-jętna wobec ciekawych oczu służby, jak gdyby cały brud świata musiał spłynąć do stópjej wyprostowanej sylwetki.W progu natknęła się na wychodzącego z domu człowieka,który ustąpił na bok i przepuścił ją z lekkim ukłonem.Inspektor uniósł brwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •