[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Graw pytania to nie dysputa o etyce.Ale odpowiem: nieraz tak, owszem.Sumieniejest jednak jak ciało: da się hartować.A każdy kij ma dwa końce.Zadowolonyśz odpowiedzi? Tak bardzo, że nie mam dalszych pytań.316  Tedy wygrana przy mnie  Huon von Sagar poderwał karosza.A względem panny.Zachowaj zimną krew i nie rób głupstw.Powiadam, namiejscu się zobaczy.A już prawie jesteśmy na miejscu.Przed nami Czeluść.By-waj więc, bo robota czeka.* * *Musieli się zatrzymać.Idąca kręto pod stromiznę droga częściowo ginęław kamienistym piargu, powstałym na skutek osunięcia się zbocza, częściowo uci-nała się i nikła w przepaści.Przepaść była wypełniona siwą mgłą, nie pozwalającąocenić faktycznej głębokości.Po drugiej stronie migotały w szarówce światełka,majaczyły zarysy budowli. Z siodeł  skomenderował Buko. Panie Huonie, prosimy. Trzymajcie konie  mag stanął na skraju urwiska, uniósł swój koślawykij. Trzymajcie je solidnie.Machnął kosturem, krzyknął zaklęcie, ponownie, jak na Zciborowej Porębie,brzmiące z arabska, lecz znacznie dłuższe, zawiłe i skomplikowane  równieżw intonacji.Konie zachrapały, cofnęły się, tupiąc mocno.Powiało zimnem, raptownie, znienacka spadł na nich lodowaty chłód.Mrózzakłuł w policzki, zatrzeszczał w nosach, załzawił oczy, sucho i boleśnie wdarłsię z oddechem do krtani.Temperatura spadała gwałtownie, byli jakby wewnątrzsfery, która, zdawałoby się, zasysa całe zimno świata. Trzymajcie.konie. Buko zasłonił twarz rękawem.Woldan z Osinzajęczał, trzymając się za obandażowaną głowę.Reynevan czuł, jak grabieją mui tracą czucie palce zaciśnięte na rzemieniu wodzy.Zciągane przez czarodzieja całe zimno świata, do tej pory tylko wyczuwalne,naraz zrobiło się widoczne, przybrało postać kłębiącej się nad przepaścią białejpoświaty.Poświata najpierw zaskrzyła się śnieżynkami, potem zbielała oślepia-jąco.Rozległ się przeciągły, narastający trzask, chrupiące crescendo, osiągającekulminację w szklanym i jękliwym jak dzwon akordzie. Ja cię. zaczął Rymbaba.I nie dokończył.Nad przepaścią legł most.Most z lodu, skrzącego się i połyskującego jak bry-lant. Dalej  Huon von Sagar mocno chwycił konia za wodze przy munsztuku. Przechodzimy. A zdzierży toto? Nie pęknie? Z czasem pęknie  wzruszył ramionami mag. To rzecz bardzo nietrwa-ła.Każda chwila zwłoki zwiększa ryzyko.317 Notker Weyrach nie zadawał dalszych pytań, spiesznie pociągnął konia za Hu-onem.Za nim wszedł na most Kuno Wittram, następny ruszył Rymbaba.Podkowydzwoniły na lodzie, toczyło się szklane echo.Widząc, że Hubercik nie może sobie poradzić z koniem i Katarzyną Biberste-in, Reynevan pospieszył z pomocą, ale ubiegł go Samson, biorąc dziewczynę naręce.Buko Krossig trzymał się blisko, wzrok miał baczny, a dłoń na rękojeści.Czuje pismo nosem, pomyślał Reynevan.Podejrzewa nas.Emanujący zimnem most podzwaniał pod uderzeniami kopyt.Nikoletta spoj-rzała dół i jęknęła cicho.Reynevan też spojrzał i przełknął ślinę.Przez lodowykryształ widać było zalegającą dno jaru mgłę i wystające z niej szczyty świerków. Szybciej!  ponaglił od czoła Huon von Sagar.Jakby wiedział.Most zatrzeszczał, w oczach zaczął bieleć, tracić przejrzystość.W wielu miej-scach pobiegły długie linie pęknięć. %7ływiej, żywiej, zaraza  ponaglił Reynevana prowadzący Woldana Tas-silo de Tresckow.Chrapały ciągnięte przez zamykającego pochód Szarleja konie.Zwierzęta robiły się coraz bardziej niespokojne, boczyły się, tupały.A z każdymtupnięciem na moście przybywało pęknięć i rys.Konstrukcja trzeszczała i jęczała.Poleciały w dół pierwsze odkruszone odłamki.Reynevan odważył się wreszcie spojrzeć pod nogi, z nieopisaną ulgą zobaczyłkamienie, skalne złomy, widoczne skroś lodowej bryły.Był po drugiej stronie.Wszyscy byli po drugiej stronie.Most zachrupał, zatrzeszczał i pękł z hukiem i szklanym jękiem, rozsypał sięw milion lśniących fragmentów, lecących w dół i bezgłośnie zapadających sięw mglistą otchłań.Reynevan westchnął głośno  w chórze innych westchnięć. On tak zawsze  powiedział półgłosem stojący obok Hubercik. PanHuon, znaczy.Ino tak gada.Strachu nie było żadnego, most zdzierży, runie za-wżdy po tym, jak przejdzie ostatni.Ilu by nie przechodziło.Pan Huon ino szucićlubi.Szarlej krótkim słowem podsumował i Huona, i jego poczucie humoru.Rey-nevan obejrzał się.Zobaczył zębaty, zwieńczony krenelażem mur.Bramę, nad niączworokątną czatownię.I wznoszącą się nad tym wszystkim wieżę. Zamek Bodak  wyjaśnił Hubercik. Doma my są. Trochę kłopotliwe macie dojście do domu  zauważył Szarlej. Co ro-bicie, gdy magia zawiedzie? Nocujecie na dworze? Gdzieżby tam.Jest wtóra droga, od Kłodzka, o, tamój biegnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •