[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z radością spojrzała, gdy Enthor wcisnął w jej objęcia kolejną skrzynkę i poczekał, aż mocno ujmie uchwyty.Okazane zaufanie ucieszyło Killashandrę.Z przytulonym do piersi czarnym kryształem przemaszerowała krótki odcinek do sortowni.Kiedy tam dotarła i bezpiecznie złożyła swój ładunek obok pozostałych, poczuła, że aż dygocze z napięcia.Później, wspominając tę scenę, uświadomiła sobie, iż Enthor poruszał się przy rozpakowywaniu z dokładnie taką samą szybkością co zwykle – ale wtedy w sortowni odniosła wrażenie, że nieznośnie się ślimaczył.Może sprawiła to obecność tylu ważnych osobistości, ich skrywane napięcie.Cala sala zamarła w oczekiwaniu.Gdy Enthor wyjął z piany ochronnej pierwszy czarny kryształ, przyglądający się tłum aż westchnął.– Ostro poszedł, co? – szepnęła szefowa sprzedaży Heglana i cmoknęła cicho.Lanzecki skinął głową, nie odrywając wzroku od rąk Enthora.Kolejny kryształ był większy i, ku zdumieniu Killashandry, Enthor nie umieścił go w bezpiecznej odległości od pierwszego – przeciwnie, przyłożył je do siebie w miejscu, gdzie zdawały się idealnie pasować.Poczuła dreszcz u podstawy czaszki, falę drgań, obejmującą tył głowy, czoło, skronie.Potrząsnęła głową i wrażenie zniknęło.Ale nie na długo.Trzeci, największy kryształ spoczął obok poprzedniego, za nim czwarty i piąty.Lekki dreszcz wzmógł się, poczuła, jak napina jej skórę na głowie.A może to kości czaszki uniosły się, wypychając skórę?– Pięć dobranych kryształów.Gorren nie kłamał – głos Lanzeckiego był beznamiętny, lecz Killashandra dosłyszała w nim zadowolenie.– Jakość?– Wysoka – odparł spokojnie Enthor.– Nie jest to jego najlepsze cięcie, ale ośmielam się twierdzić, że drobne skazy nie zakłócą działania kryształów, jeśli elementy nie znajdą się zbyt daleko.– Piątka to już dość na fragment sieci międzyplanetarnej – wtrąciła Heglana.– Gdzie są te skazy? – spytał Lanzecki.– W krysztale–matce?– Nie – palce Enthora musnęły największy z piątki, jakby chciały dodać mu otuchy.– W pierwszym i piątym.Śladowe.– Zgrabnie umieścił złączony kwintet na wadze i wystukał sekwencję cyfr.Na wyświetlaczu pojawiła się liczba, na widok której Killashandra omal nie krzyknęła – powstrzymała ją jedynie świadomość, w jakim towarzystwie się znajduje.Kimkolwiek był Gorren, właśnie zdobył majątek.W myślach odjęła od tego wymagane trzydzieści procent podatku cechowego.No dobrze, nieco mniejszy majątek – ale nadal pozostawało jeszcze dziesięć nie tkniętych pojemników.Pod nieustannym obstrzałem spojrzeń Lanzeckiego i Heglany Enthor opróżnił trzy z nich.Killashandrę lekko rozczarowała ich zawartość, choć obserwatorzy przyjęli ją z satysfakcją.Niewielkie odłamki nie były tak imponujące i choć jeden zestaw zawierał dwanaście dopasowanych kawałków, kryształ–matka nie był dłuższy niż jej dłoń i szerszy niż palec.– Chyba dotarł już do najniższej warstwy złoża – oznajmił Lanzecki, gdy opróżniono czwarty pojemnik.– Pracuj dalej, Enthor, a kiedy skończysz, natychmiast prześlij wyniki do mojego biura, dobrze? – Lekko skłoniwszy się w jego kierunku, Cechmistrz i Heglana wyszli z sortowni.Przez pomieszczenie przebiegło głośne westchnienie i wszyscy podjęli przerwaną pracę.– Nie sądzę, Killashandro, abyśmy dotarli do prawdziwego skarbu.– Enthor zmarszczył brwi.– Gdy mi włos na karku staje.– Co takiego? – Killashandra spojrzała na niego ze zdumieniem, bowiem dokładnie opisał jej własne odczucia.Enthor wbił w nią zaskoczony wzrok.– Swędząca skóra na głowie? Dreszcz na karku?– Czy dopadła mnie symbiotyczna gorączka?– Jak długo tu jesteś?– Pięć dni.Potrząsnął głową.– Nie.Nie! Za wcześnie jak na gorączkę! – ponownie mrużąc oczy wpatrzył się w nią uważnie.Następnie wskazał siedem pozostałych pojemników.– Wybierz następny.– Ja?– Czemu nie? I tak musisz się przyzwyczaić do obchodzenia z.– urwał i przygładził krótko ostrzyżone włosy – kryształem.Osobiście nie zgadzam się z panem Lanzeckim.Nie sądzę, aby Gorren dotarł już do dna czarnej żyły.To spryciarz.Wybiera tylko tyle wartościowego materiału, by wydostać się poza planetę, reszta to drobiazg.W ten sposób trzyma Lanzeckiego w szachu i ma zapewnione wakacje, kiedy tylko zechce.No dalej, wybierz skrzynkę.Oszołomiona nagłym poleceniem, Killashandra sięgnęła po najbliższe pudło, zawahała się i wiedziona niezwykłym impulsem, ujęła uchwyty jego sąsiada.Podniosła go i już miała podać Enthorowi, on jednak gestem nakazał jej położyć ładunek na stole, z identyfikatorem skierowanym w stronę czytnika.– No, otwórz go.– Ja? Czarny kryształ?– Ty go wybrałaś, prawda? Musisz się nauczyć z nim obchodzić.– A jeśli upuszczę.– Nie upuścisz.Jak na dziewczynę masz bardzo silne ręce, krótkie i zwinne palce.Nie wypuścisz z nich czegoś, co chcesz utrzymać.Napięcie otuliło ją niczym dodatkowa lodowata skóra.Doświadczyła już kiedyś czegoś takiego: za kulisami w Centrum Muzycznym, przed występem.Teraz też trzy razy głęboko zaczerpnęła powietrza, oczyszczając płuca i przeponę, jakby za chwilę miała odśpiewać długą muzyczną frazę.I rzeczywiście, kiedy jej wędrujące palce zamknęły się na dużym, gładkim i śliskim przedmiocie w samym środku plastypianu, zaskoczona wydała z siebie ciche „ach!"– Nie!!! – Enthor odwrócił się do niej, wściekły.– Nie, nie! – runął naprzód, dłonią zakrywając jej usta.– Nigdy nie śpiewaj w pobliżu nie obrobionego kryształu! Szczególnie – jego głos aż drżał z furii – czarnego kryształu! – W podnieceniu zamrugał i ochronne soczewki odsłoniły czerwone oczy, których blask całkowicie onieśmielił Killashandrę.Enthor rozejrzał się gorączkowo, czy ktoś jeszcze zauważył jej wyskok.– Nigdy!Nie śmiała nawet powiedzieć mu, że spoczywająca w jej dłoni bryła na dźwięk jej głosu zaczęła wibrować i że w kościach dłoni poczuła odpowiedź innych, nie rozpakowanych jeszcze elementów.Enthor z najwyższym trudem opanował gniew.– Zapamiętaj: żadnego śpiewania czy gwizdania w pobliżu nie obrobionego kryształu, nieważne, jakiego koloru.Mam tylko nadzieję, że ten niefortunny.okrzyk zachwytu nie uszkodził całego połączenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •