[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tej samej chwili przez drzwi frontowe wkrada się do wnętrza domu Cammie Reed.Karabin trzyma teraz w obu rękach i rozgląda się w półmroku salonu.Wsuwa palec wskazujący prawej ręki pod osłonę spustu i opiera go na języczku spustowym.Waha się przez moment, niepewna, dokąd iść dalej.Jej wzrok przyciąga poświata telewizora z nory, słuch - poruszający się po kuchni ludzie.Głos w jej głowie domagający się odwetu za Jimmy’ego zamilkł już i teraz nie ma jej kto prowadzić.Oczy Cammie rejestrują czerwone rozbłyski, lecz jej umysł nie przetwarza tej informacji, całkowicie skoncentrowany na jednej kwestii: dokąd teraz? Marinville i Wyler są w kuchni, to pewne, ale czy ten szczeniak morderca jest z nimi? Rzuca znów niepewne spojrzenie w stronę nory.Dźwięk wyłączony, ale może autystyczne dzieci oglądają telewizję bez fonii?Problem w tym, że musi mieć pewność.W magazynku pozostało pewnie tylko kilka naboi.zresztą i tak nie dadzą jej pociągnąć za spust więcej niż raz, może dwa.Dobrze by było, żeby ten głos wrócił i powiedział jej, co teraz zrobić.I głos wraca.Cynthia, stojąca po drugiej stronie ulicy na betonowym chodniczku przed domem Carverów, szeroko otwartymi oczami obserwuje, jak Cammie Reed znika za drzwiami Wylerów.Nim jest w stanie cokolwiek powiedzieć, Steve daje jej ostrą sójkę w bok.Dziewczyna patrzy na niego: długowłosy przykłada palec do ust.W drugiej ręce ma nóż zabrany z kuchennego stojaka.- Chodź - mówi półgłosem.- Chyba nie masz zamiaru tego używać, co?- Liczę na to, że nie będę musiał.Idziesz?Cynthia kiwa głową i rusza za nim.Gdy schodzą z krawężnika, by znaleźć się na Dzikim Zachodzie w wersji Taka, z wnętrza domu Audrey rozlegają się bezładne krzyki.„Zostaw go!”, słyszy Cynthia - czy coś w tym rodzaju - a potem kolejne wrzaski, których nie jest w stanie rozszyfrować.Najwięcej chyba krzyczy ta pani Wyler, może tylko ona, ale nie, słychać też Cammie Reed („Połóż to!” - wrzasnęła właśnie?), a ten chrypiący ryk to pewnie Marinville.Potem dobiega stamtąd odgłos dwóch wystrzałów i krzyk, Cynthia nie wie, agonii czy przerażenia.I chyba nie chce wiedzieć.Niemniej jednak resztę drogi przez ulicę Główną miasteczka Desperation pokonują ze Steve’em biegiem.Miejsce/Czas SethaTeraz.To właśnie ten moment.Seth odwraca się od półeczki z telefonem.Po drugiej stronie tunelu wbudowana jest niewielka deska rozdzielcza, bardzo podobna do tych, które mają po stronie pilota Wozy Mocy.Sterczy z niej rząd siedmiu przełączników, wszystkie ustawione do góry, do pozycji oznaczonej „ ON”.Nad każdym z nich pali się zielone światełko kontrolne.Kiedy Seth dotarł do końca tunelu, tablicy rozdzielczej tu jeszcze nie było, tylko zdjęcia - obu jego rodzin i pana Symesa - oraz telefon.Ale to przecież jego własne miejsce i czas, tak jak w przypadku kieszeni w szortach, może dokładać tu, co zechce, kiedy zechce.Seth sięga do tablicy trzęsącą się nieco ręką.Bohaterowie filmów i kreskówek nigdy nie odczuwają strachu, a kiedy Tatko Cartwright musi ratować Ponderosę, wie dokładnie, co trzeba zrobić.Lucas McCain, Rowdy Yates czy szeryf Streeter nie wahają się nigdy.Ale Seth się waha.Potężnie się waha.Boi się, żeby w tym ostatnim stadium gry nie popełnić nieodwracalnego błędu.Teraz wciąż jeszcze wie, co się dzieje na górze („na górze”, czyli w świecie Taka; w ten sposób teraz o nim myśli), jeżeli jednak przestawi te wyłączniki.Nie ma czasu na dalsze dywagacje.Audrey już weszła do toalety.Podbiega do siedzącego na sedesie małego chłopca.Ten chłopiec, z wiszącymi na jednej brudnej stopie majtkami, jest - przynajmniej w tej chwili - jedynie woskową kukłą wyposażoną w działające płuca i serce, ludzką maszyną, opuszczoną przez oba zamieszkujące ją duchy.Ciotka przyklęka przed nim i bierze go w ramiona.Pokrywa jego twarz pocałunkami, niepomna niczego - ani miejsca, ani sytuacji, w jakiej się znajdują, ani stojącego w drzwiach Marinville’a.Seth wyczuwa strumień czerwonych plamek - którym jest teraz Tak - przelatujący przez kuchnię niczym rój nieziemskich pszczół.I wie, że to musi być teraz; teraz albo nigdy.Jego ręka sięga do przełączników i zaczyna je przestawiać w dół, do pozycji oznaczonej „OFF”.Zielone lampki kontrolne gasną; zamiast nich zapalają się czerwone.Po każdym kolejnym pstryknięciu przełącznikiem jego świadomość tego, co się dzieje na górze, stopniowo się zaciera.Seth nie wyłącza do końca zmysłów woskowej lalki, którą jego ciotka okrywa pocałunkami, nie jest pewien, czy byłby w stanie to uczynić - ale może odciąć ich kontakt ze światem.i odcina.Wreszcie nie zostaje już nic poza jego własnym umysłem.I to mu musi wystarczyć.Ręką, przytrzymującą przełączniki, by się znów nie przestawiły w górne położenie, Seth sięga w ciemność modląc się, żeby odnaleźć w niej ciocię Audrey.Dom Wylerów/Czas regulatorówW tej samej sekundzie, gdy Audrey podnosi chłopca z sedesu i zamyka w ramionach, coś śmiga obok głowy Johnny’ego Marinville’a, coś zarazem palącego jak płomień i mroźnego jak lodowiec.Głowę wypełnia mu wir jaskrawych czerwonych światełek, przywodzących na myśl neon nad barem z muzyką country.Kiedy jasność widzenia wraca, wraz z nią wraca mu również umiejętność postrzegania wszystkiego i szeregowania zjawisk, nawet tych nie następujących po sobie.Jak gdyby to coś, co go minęło, zaaplikowało mu po drodze rodzaj elektrowstrząsu.I jeszcze spłukało jego myśli jakimś ohydnym szlamem.Audrey wstała już, trzymając Setha w objęciach (majtki zsunęły mu się ze stopy i chłopiec jest całkiem nagi).Johnny widzi, jak świetlny wir krąży teraz zawzięcie wokół głowy chłopca, podobny do aureoli otaczającej głowę Dzieciątka Jezus na starych obrazach.Następnie osiada niczym rój termitów, pokrywa jego policzki, uszy i mokre od potu włosy.Wciska mu się do zmatowiałych oczu i zabarwia szkarłatem zęby.- Nie! - krzyczy Audrey.- Zostaw go! Zostaw go w spokoju, ty obrzydliwy skurwysynu!Rzuca się ku drzwiom łazienki, niosąc chłopca w ramionach.Głowa Setha wydaje się płonąć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]