[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szedł przez aleje Luksemburgu, jak gdyby go ścigała sfora psów: zdawało mu się, żesłyszy ich szczekanie. I cóż zakrzyknął nań Bianchon czytałeś Pilota ? Pilot był to radykalny dziennik prowadzony przez pana Tissot, puszczający na prowincjęw kilka godzin po rannych dziennikach wydanie, gdzie znajdowały się wszystkie nowinydnia; w ten sposób dziennik zyskiwał w większych prowincjonalnych miastach całą dobęprzed innymi. Jest tam bajeczna historia rzekł. Młody Taillefer bił się z hrabią Franchessini, zestarej gwardii, który mu wpakował szpadę na dwa cale w czoło.I oto nasza Wiktoryna jestjedną z najbogatszych partii w Paryżu.Hej! Gdyby to człowiek przewidział.Cóż za ruletka taśmierć! Czy to prawda, że Wikcia robiła do ciebie słodkie oczy? Przestań, Bianchon, nie ożenię się z nią nigdy.Kocham uroczą kobietę, mam jejwzajemność i. Mówisz tak, jakbyś wytężał wszystkie siły, aby jej nie zdradzić.Pokażze mi kobietę,która by była warta, aby dla niej poświęcić fortunę imć pana Taillefer. Czy wszystkie demony z piekła uwzięły się na mnie? wykrzyknął Rastignac.92 O co tobie chodzi! Czyś oszalał? Podąjże mi rękę rzekł Bianchon niech ci zmacampuls.Masz gorączkę. Lećże do starej Vauquer rzekł Eugeniusz ten opryszek Vautrin padł przed chwilą jakmartwy. A rzekł Bianchon, opuszczając Rastignaca potwierdzasz podejrzenia, które muszęsprawdzić.Długa przechadzka, jaką odbył student, miała coś uroczystego.Uczynił poniekąd rachuneksumienia.Jeśli pasował się z sobą, zgłębiał się, wahał, bądz co bądz uczciwość jego wyszła ztej twardej i straszliwej dyskusji niby sztaba żelaza, która oprze się wszystkim próbom.Przypomniał sobie wczorajsze zwierzenia ojca Goriot, przypomniał sobie mieszkankowybrane dlań przy ulicy d'Artois, blisko Delfiny; wyjął na nowo list, odczytał go, ucałował. Ta miłość jest kotwicą mego zbawienia rzekł sobie. Ten biedny starzec wielewycierpiał.Nie mówi nic o swoich zgryzotach, ale któż by ich nie odgadł! Dobrze więc, będędbał o niego jak o własnego ojca, dostarczę mu tysiącznych radości.Jeśli Delfina mnie kocha,często będzie zachodziła do mnie, aby spędzić dzień przy ojcu.Ta pyszna hrabina de Restaudto niegodziwa istota, zdolna byłaby z ojca zrobić parobka.Droga Delfina! Ona lepsza jest dlanieboraka, warta, by ją kochać.A! dziś wieczór będę szczęliwy.Wyjął zegarek, oglądając go z zachwytem. Wszystko mi się uśmiecha! Kiedy dwoje ludzi kocha się na zawsze, mogą sobiepomagać, mogę to przyjąć.Zresztą wybiję się, to pewna, będę mógł oddać stokrotnie.Nie maw tym związku zbrodni, nic, co by mogło przyprawić o zmarszczenie brwi najsurowszą cnotę.Iluż uczciwych ludzi zadzierzguje takie węzły! Nie oszukujemy nikogo; tylko kłamstwoupadla.Kłamać, czyż nie znaczy wyrzekać się własnej godności? Delfina nie żyje od dawna zmężem.Zresztą, ja zażądam od tego Alzatczyka, aby mi odstąpił żonę, skoro nie potrafiuczynić jej szczęśliwą.Walka Rastignaca trwała długo.Mimo iż zwycięstwo miało przypaść młodzieńczej cnocie,niezwalczona ciekawość sprowadziła go około wpół do piątej, o zmierzchu, do pensjonatu,który, jak sobie przysięgał, miał opuścić na zawsze.Chciał się dowiedzieć, czy Vautrin żyje.Wpadłszy na myśl, aby mu podać środek na wymioty, Bianchon kazał zanieść do szpitalazwrócone substancje celem chemicznego zbadania.Widząc usilność, z jaką pannaMichonneau starała się usunąć te wydzieliny, nabrał tym silniejszych wątpliwości.Vautrinzresztą zbyt rychło wrócił do zdrowia, aby Bianchon nie miał podejrzewać jakiegoś spiskuprzeciw ulubieńcowi gospody.W chwili gdy Rastignac wrócił, Vautrin stał przy piecu wjadalni.Sprowadzeni wcześniej niż zwykle nowiną o pojedynku młodego Tailleferapensjonarze, ciekawi szczegółów sprawy i jej wpływu na losy Wiktoryny, zebrali sięwszyscy, z wyjątkiem ojca Goriot, i rozprawiali o tej przygodzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]