[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W praktyce prawie nikt nie staje przed takąalternatywą.sam nigdy nie znalazłem się w podobnej sytuacji i miałem nadzie-ję, że nigdy się nie znajdę.Gdyby do tego doszło, sądzę, że załamałbym się.Choćmoże i nie trudno snuć takie domysły. No to jak będzie? spytałem chrapliwie.Po wyrazie jej twarzy widać było, że targają nią sprzeczne uczucia.Zacząłem siebie nie lubić.może jednak powinienem był zostać złodziejem?Złapałem jej suknię i zadarłem ją, ukazując nogi.Kiedy ująłem kolano, Lo-iosh, tak jak uzgodniliśmy, syknął głośno. Nie! oświadczyłem. Dopiero jak z nią skończę!Polizałem palec lewej dłoni i zaznaczyłem linię na wewnętrznej stronie jejuda.Powoli i starannie.Widać było, że jest bliska łez, a więc i bliska załamania. No cóż. oświadczyłem z zadowoleniem, opuszczając sztylet.Ostrze dotknęło skóry. Nie! Przestań, na bogów! Zrobię to!131Odsunąłem sztylet i złapałem ją za włosy, by miała w zasięgu wzroku ciałoMorrolana, i skinąłem głową Alierze, by zdjęła na moment blokadę.Jeśli adeptkaudawała, to teraz miała okazję podjąć walkę, ale musiała zdawać sobie sprawę, żez nami nie wygra. No to zdejmij blok! warknąłem. Nim zmienię zdanie.Skinęła głową i skoncentrowała się. Zrobione odezwała się pierwszy raz tego wieczoru Nekromantka.Puściłem adeptkę.Rozpłakała się.Nekromantka podeszła do ciała Morrolana i zabrała się do pracy.Nie patrzy-łem, co robi.W komnacie słychać było jedynie szloch adeptki i nasze ciche odde-chy.Nekromantka wstała po paru minutach, wyglądając przez moment na prawieszczęśliwą.Morrolan oddychał spokojnie i miarowo.Po paru sekundach otworzyłoczy.Jego pierwszą reakcją był gniew.Potem zrozumienie i zaskoczenie.Rozej-rzał się i spytał: Co się stało? Wpadłeś w zasadzkę poinformowałem go.Potrząsnął głową i wyciągnął rękę.Pomogłem mu wstać.Przyjrzał się kolejno obecnym, aż jego wzrok spoczął na nadal pochlipującejadeptce.Spojrzał na Alierę, potem na mnie. Kto to? spytał. Adeptka Lewej Ręki wyjaśniłem. Podnajęta przez tego, kto zgodziłsię wykonać kontrakt na ciebie.Miała dopilnować, by nie dało się ciebie przywró-cić do życia.I zrobiła to.Ale ponieważ ten, kto założył magiczny blok, może gotakże zdjąć przekonaliśmy ją, aby tak właśnie zrobiła.Morrolan przyjrzał się jej z nowym zainteresowaniem. W takim razie jest całkiem dobra? upewnił się. Niezła potwierdziła Aliera. Lepsza niż niezła uśmiechnął się ponuro. Dostałem, jak tylko poja-wiłem się w tym. Magazynie podpowiedziałem. Magazynie.Ktoś praktycznie od ręki zneutralizował całą moją magięobronną.Podejrzewam, że to ona.To ty, moja piękna?Adeptka spojrzała na niego pustym wzrokiem i nie zareagowała. Na pewno ona potwierdziłem. Po co wynajmować dwóch adeptów,skoro wystarczy jeden dobry?Morrolan pokiwał głową.Wsunąłem sztylet do pochwy, odpiąłem pochwę od pasa i podałem mu ją.Morrolan zbierał broń Morgantich, a ja nie chciałem tego sztyletu więcej widziećna oczy.Spojrzał na sztylet, w jego oczach błysnęło zrozumienie i bez słowa scho-wał broń do wewnętrznej kieszeni peleryny.132 No to możemy już stąd wyjść oceniłem.Skierowaliśmy się ku drzwiom.Aliera spoglądała na mnie, a wyraz twarzymiała dziwny, ale nic nie mówiła. Co z nią? spytałem Morrolana, wskazując adeptkę. Obiecaliśmy, żenie zginie od ostrza Morgantich, ale to ty zdecydujesz, co dalej.Innych obietnicnie było.Kiwnął głową i zawrócił w stronę ołtarza, wyciągając z pochwy zwykły szty-let.Aliera, Nekromantka i ja wyszliśmy, nie mając żadnej ochoty oglądać finału.Rozdział trzynasty Rany po ukąszeniu yendinigdy nie da się do końca wyleczyćMorrolan dogonił nas, nim doszliśmy do biblioteki.Sztylet miał już w po-chwie i zachowywał się tak, jakby nic się nie stało.Też próbowałem zapomniećo całym zajściu, ale naturalnie mi się nie udało.Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że zabiłem czterdzieści jedenosób jak do tej pory i żadne zabójstwo nie obeszło mnie w najmniejszym nawetstopniu.A tym razem nie tknąłem dziwki, a jeszcze przez wiele lat budziłem się,widząc we śnie jej twarz.Być może rzuciła na mnie jakiś urok, ale wątpię w to.A tak w ogóle to chciałbym po prostu o wszystkim zapomnieć.Fentor czekał w bibliotece.Gdy zobaczył Morrolana, prawie się rozpłakał.Rzucił się na kolana i pochylił tak nisko, że byłem pewien, iż zrobiło mu sięniedobrze.Morrolan lepiej zrozumiał, co się dzieje. Wstawaj polecił szorstko. A teraz siadaj i powiedz wszystko po kolei.Fentor wykonał polecenie, Morrolan wskazał mu krzesło i nalał wina do kie-licha.Fentor wypił go prawie duszkiem, ignorując bukiet i rocznik.My takżeusiedliśmy, gdzie kto chciał, i zajęliśmy się winem, choć znacznie mniej łapczy-wie. Dziś rano, milordzie, otrzymałem wiadomość zaczął Fentor. Jak? spytał Morrolan. Telepatycznie. Dobrze, mów dalej. Rozmówca przedstawił się jako Jhereg i powiedział, że ma na sprzedażpewne informacje. Jakiego rodzaju informacje? Nazwisko, milordzie.Powiedział, że spróbują zabić Mellara, który jest na-szym gościem, bo zabójcy zasady nic nie obchodzą. Fentor wzruszył niecobezradnie ramionami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]