[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadal dręczyło go to, co stałosię poprzedniej nocy.Zabił człowieka i nie potrafił dojść do ładu z sobą.Ja teżzabiłam, jego zdaniem z zimną krwią, i jakoś mnie to nie obeszło.Właśnie ta moja zimna krew nie dawała mu spokoju.Nie był wrażliwcem.Nie rozumiał, że dlamnie ból znaczył tyle samo co zło.Zmierć kładła kres cierpieniu.Jeśli o mniechodzi, żadne wersety Biblii nie były w stanie podważyć tej prawdy.Ale Harrynie znał się na hiperempatii.Skąd miałby się znać? Większość ludzi przeważniewiedziała o niej niewiele albo wręcz nic.Z drugiej strony, mój wstęp do Nasion Ziemi zadziwił go jak sądzę, chy-ba nawet przyjemnie.Nie byłam pewna, czy bardziej spodobała mu się forma, czytreść, jednak wyraznie się ucieszył, że mógł coś przeczytać i skomentować. Wiersze? zapytał dziś rano, kartkując brulion z Nasionami Ziemi ,który mu wręczyłam. Nigdy bym nie przypuścił, że interesuje cię poezja. To nie jest tak do końca poezja sprostowałam. Bardziej to, w cowierzę, spisałam wszystko najlepiej, jak umiałam.Pokazałam mu zaledwie cztery strofki, delikatne w wymowie i lakoniczne takie, które całkiem nieświadomie mogły dotrzeć do niego, zapaść mu w pamięći żyć tam, choćby wbrew jego woli.Doświadczyłam tego sama z cytatami z Biblii,które krążyły we mnie nawet wówczas, gdy przestałam w nie wierzyć.Przekazałam Harry emu, a za jego pośrednictwem Zahrze, myśli, które chcia-łam im zaszczepić.Nie mogłam zapobiec temu, by przy okazji nie zrodziły sięw Harrym również inne odczucia na przykład nowa fala nieufności wobecmnie, granicząca z rozbudzoną jeszcze raz niechęcią.Już nigdy nie będę dla niegodawną Lauren Olamina.Widziałam to w wyrazie jego twarzy, cały dzień się nadtym zastanawiał.Ciekawe.Joanne też nie polubiła tej cząstki prawdziwej mnie,którą przed nią odsłoniłam.A takiej Zahrze nic to nie przeszkadzało.Ale z nią nieznałyśmy się dobrze w sąsiedztwie.Czegokolwiek dowiedziała się o mnie teraz,nie mogła czuć się oszukana, a właśnie takie wrażenie musiał mieć Harry.Byćmoże przy każdym moim geście czy słowie zastanawiał się teraz, jaki fałsz mu164dalej wciskam.Jedynie czas mógł uzdrowić tę sytuację jeżeli tylko Harry migo da.Po jego powrocie przenieśliśmy biwak.Harry znalazł nowe miejsce bliskodrogi, ale wystarczająco ustronne.Jedna z tych wielkich tablic na autostradziespadła albo została strącona i leżała teraz na ziemi, oparta o dwa uschłe platany.Razem z drzewami tworzyła jakby masywną przybudówkę.Kamienie i spopie-lone pozostałości po ognisku wskazywały, że ktoś już tu obozował.Może nawetdziś wieczorem tylko wrócił, żeby zobaczyć, co da się wyszabrować z pożaru.Teraz my się rozgościliśmy, zadowoleni z tak solidnej kryjówki, zabezpieczonej cokolwiek to było warte przynajmniej jedną ścianą, w dodatku z widokiemna wzgórza, gdzie szalał ogień. Dobra zamiana! oznajmiła Zahra, rozwijając swój śpiwór i sadowiąc sięna jednym końcu. Dzisiaj ja wezmę pierwszą wartę, zgoda?Nie miałam nic przeciwko temu.Oddałam jej pistolet i położyłam się, gotowanatychmiast zasnąć.Kolejny raz skonstatowałam ze zdumieniem, jak wygodnemoże wydawać się spanie na gołej ziemi w ubraniu.Nie ma lepszego środka nasen niż wyczerpanie.Gdzieś w środku nocy obudziły mnie miękkie, zduszone szepty i przyspieszo-ne oddechy.Harry i Zahra kochali się.Odwróciwszy głowę, spojrzałam na nich,lecz oczywiście byli zbyt zajęci sobą, aby mnie zauważyć.Naturalnie nikt nas nie pilnował.To, co robili, przykuwało moją uwagę i musiałam bardzo się starać, by leżećcicho i bez ruchu.Ich doznania mnie absorbowały.Nie mogłam porządnie stró-żować.Miałam do wyboru albo sama zacząć skręcać się w takt ich ruchów, alboleżeć sztywno jak kłoda.Leżałam nieruchomo, dopóki nie skończyli wreszcieHarry pocałował ją, a potem wstał, założył spodnie i objął wartę.Leżałam dalej, rozbudzona, zła i zaniepokojona.Jak do cholery mam z nimio tym mówić? To nie mój zakichany interes z wyjątkiem pory, którą sobiewybrali.No właśnie! Przez nich ktoś mógł nas wszystkich pomordować.Wyprężony, siedząc, Harry zaczął chrapać.Słuchałam tych odgłosów przez parę minut, a pózniej usiadłam i sięgającprzez Zahrę, potrząsnęłam nim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]