[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bolt wstał i poczłapał do drzwi.- Oczywiście oboje dobrze wiecie, że tak naprawdę to idę do kibelka.To chili nie daje mi spokoju.Dla Quentina chili było zbyt łagodne, żeby wywołać w nim jakiekolwiek żołądkowe sensacje.Ale w końcu było to chili przyrządzone w stanie Nowy York, a poza tym nie zjadł nawet połowy tego, co Bolt.Quentin odwrócił się z powrotem do pani Tyler.- Nie zostaniemy sami - przemówił cicho - więc jeśli ma pani zamiar mi coś powiedzieć, to obecnie jest na to najlepsza chwila.Ale staruszka nie odezwała się ani słowem.Nawet nie mrugnęła, ani nie uścisnęła jego dłoni.Quentin westchnął i opadł na oparcie krzesła, wypuszczając rękę pani Tyler.- Co za strata czasu - powiedział.- Przepraszam siostro Sannazzaro.- Bardzo dziękuję wam za pomoc przy sałatce - powiedziała siostra.- Nieczęsto zdarza nam się korzystać z pomocy ochotników, jak pan się zapewne domyśla.Większość mieszkańców domu to ludzie samotni, o których nikt już nie pamięta.Żyją ze swoich oszczędności lub za pieniądze ze sprzedanych domów.Wielu z nich nigdy nie miało dzieci.Tym, którzy mieli, raczej nie trafiło się kochające potomstwo.Pewnie wydam się panu cyniczna, ale w moim przekonaniu, jedynymi ludźmi, którzy odwiedzają naszych obłożnie chorych pacjentów są spadkobiercy w potrzebie, pragnący dowiedzieć się, jak długo jeszcze uparcie trzymający się życia spadkodawcy będą stać im na drodze do majątku, którego wartość nieubłaganie maleje.- Ja nie jestem spadkobiercą - powiedział Quentin.- Ale zwracał się pan do pani Tyler per “babciu".- Tak właśnie przedstawiła mi ją moja żona.- Nie wiem, które z tych kłamstw jest bardziej bezczelne, panie Fears.Czy to, że jest pan rzekomo mężem wnuczki pani Tyler, czy też to, że był pan jej przedstawiony.- Więcej jest rzeczy na niebie i ziemi, niż się wydaje naszym filozofom - zacytował Quentin.- Proszę, niech pani dopuści do siebie możliwość, że mogę być uczciwym człowiekiem, który sam został oszukany.- Dlaczego miałby się pan przejmować tym, co ja myślę? -spytała siostra Sannazzaro.Dobre pytanie.W jego staraniach było coś więcej, niż próba przekonania strażnika pilnującego bramy.Zależało mu na tym, żeby siostra Sannazzaro myślała o nim dobrze.Odpowiedział jej pierwszymi słowami, jakie przyszły mu do głowy.- Ponieważ wydaje mi się pani uczciwą osobą, która dobrze wykonuje swoje obowiązki, pracując pod dużą presją, i której naprawdę leży na sercu dobro rezydentów.A potem pomyślał jeszcze o innych rzeczach, o których nie wspomniał: o tym, że nic od niego nie chciała; że dokonywała szybkiej i ostrej oceny, ale potem nie bała się zmienić swojej opinii; że mówiła i robiła dokładnie to, co uważała za słuszne, bez zbędnego tłumaczenia się, ale także bez niepotrzebnej szorstkości.- To oczywiste, że pani nic nie obchodzi co ja myślę - powiedział Quentin - i na ogół mogę to również powiedzieć o sobie, ale prawda jest taka, że nie lubię kiedy dobrzy ludzie źle o mnie myślą.Prawdę mówiąc, tak samo nie lubię, żeby źli ludzie źle o mnie myśleli, ale w tej sprawie niewiele da się zrobić, nie stając się jednym z nich.Sannazzaro uśmiechnęła się.Zrobiło jej to lepiej niż lifting twarzy.- A potrafi pan ich odróżnić?- Nie lepiej niż ktokolwiek inny - powiedział Quentin.- Na ogół ufam ludziom, dopóki mnie nie zawiodą.Mam dzięki temu mniej wrzodów na żołądku niż ludzie, którzy nie ufają nikomu.- Nie mówiąc już, że broni się pan w ten sposób przed kolostomią - dodała Sannazzaro.- Różne pokolenia wydają się wyrażać swój stres przez różne części ciała.Nasi rodzice mieli kłopoty żołądkowe.Nasze pokolenie jest zorientowane bardziej rektalnie.- Piękna myśl.- A więc naprawdę wydawało się panu, że został pan przedstawiony pani Tyler?Quentin spojrzał na starszą panią i pokiwał głową.- A pana żona twierdziła, że jest jej wnuczką?- Zabrała mnie do domu pani Tyler i powiedziała, że należy do jej babki.- A gdzie jest pańska żona, panie Fears? - spytała siostra Sannazzaro.Quentin ostrożnie dobierał słowa.- Opuściła mnie w okolicznościach, które mogłyby sugerować, że nasz związek nie był ani tak uczciwy, ani tak szczery, jak mi się to wcześniej wydawało.- Więc nie powinien być pan zaskoczony, jeśli powiem panu, że pani Tyler ma tylko jedno dziecko, zamężną córkę Rowenę, która z kolei również ma tylko jedno dziecko, małą dziewczynkę o imieniu Roz.Ta córka ma teraz pewnie dziesięć lub jedenaście lat.- Zna je pani? - spytał Quentin.- Znam dane pani Tyler z karty rezydenta.Pamiętam także nasze długie rozmowy.Kiedy tu przyjechała, nie była jeszcze w takim stanie.Z ogromnym smutkiem obserwowałam, jak zapada w ten stan zaledwie po kilku miesiącach pobytu w naszym ośrodku.- Lubiła ją pani? - spytał Quentin.- Oczywiście, że tak.Nie miała wielkich wymagań, na nic nie narzekała.- I zaraz uśmiechnęła się kwaśno na swoje własne słowa.- W zasadzie można by to powiedzieć o każdym pacjencie w stanie śpiączki.Jeśli chodzi o panią Tyler, najbardziej ceniłam w niej wdzięk i hart ducha.Odniosłam wrażenie, że miała okazję doświadczyć wszystkiego, co w życiu najgorsze, lecz mimo to wciąż potrafiła znajdować drobne okruchy radości, kryjące się w fałdach czarnej płachty rozpaczy.- Ale w końcu rozpacz wzięła górę?- Nic mi o tym nie wiadomo.Ona wciąż żyje.Więc wolę wyobrażać sobie, że gdziekolwiek wędruje duchem, nie snuje się smętnie po jakimś mrocznym pustkowiu, lecz zamiast tego kontempluje stokrotki, kwitnące pośrodku ugoru.- Rozmigotany tłum żonkili - zacytował spontanicznie, zanim zdążył pomyśleć co mówi.Czuł się tak, jakby podczas rozmowy z siostrą Sannazzaro otworzył na oścież drzwi umysłu, przez które wszelkie, najbardziej nawet dowolne skojarzenia z tematem ich pogawędki, wypadały swobodnie na zewnątrz.- Wordsworth - rozpoznała pielęgniarka.Przynajmniej znała źródło.- “Szedłem sam - obłok wolnym lotem, tak nieraz płynie.W pewnej chwili, oczy me nagle olśnił złotem, rozmigotany tłum żonkili".* Co za idiotyczny wiersz, nie uważa pan? A myślałam, że tylko ja miałam w średniej szkole nauczycielkę od angielskiego, która kazała nam uczyć się na pamięć i recytować romantyczne poezje.- Prawdopodobnie tak było.Ja po prostu czytam coś i niektóre rzeczy zostają mi w pamięci zupełnie na chybił trafił.- Czy to znaczy, że czytał pan Wordswortha z własnej woli?- Zanim się ożeniłem miałem mnóstwo czasu.Przez pewien okres próbowałem przeczytać całą biblioteczkę Pnaguina.- Co pana przed tym powstrzymało?- Wśród wszystkich tych powieści i poezji jest mnóstwo prawdziwego nudziarstwa, które udaje angielską literaturę.- Zawsze myślałam o książkach, jak o ludziach - powiedziała Sannazzaro.- Nawet te najnudniejsze warte są szacunku, ale nie ma sensu szukać ich ani poświęcać im czasu.- Ludzie jednak mają tę wadę - powiedział Quentin - że nie można włożyć do nich zakładki i odłożyć na bok do czasu, kiedy znów będzie się miało na nich ochotę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]