[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Glover jedynie przesunął się, aby zrobić miejsce barczystemu Indianinowi i oczyścić swoją marynarkę na ramionach.Niedbale poruszając pal­cami posłał unoszące się pasmo jedwabiu na wierzch stołu.Sam mógł się spodziewać, że Burkę będzie próbował zneutra­lizować Jasona.Co dziwne, spojrzawszy przez ramię dostrzegł ochroniarza stojącego ramię w ramię z Rybiągębą.To było nie­prawdopodobne, żeby zawodowy strażnik został zastraszony obe­cnością zabiedzonego shadowrunnera.Brak ingerencji ze strony Burke'a był prawdopodobnie bezpośrednio związany z brakiem alarmu ze strony Glovera.Glover odchrząknął.- Dość niecodzienna sytuacja.- Podobnie, jak przebieg wczorajszej akcji, kolego — powie­dział Jason.- Nie będziesz miał problemów tak długo, jak długo będziesz grał czysto, Johnson.Dostarczyliśmy ci twoją dupę w całości, a teraz chcemy nasze nujeny.Glover wpatrywał się przez chwilę w Jasona, potem odwrócił głowę, aby spojrzeć na Sama.- Czy ja mam do czynienia z nowym szefem?- Nie, - odpowiedział stanowczo Sam.- Lecz on ma rację.Sytuacja nie jest dla nas przekonująca.Chciałbym otrzymać ja­kieś wytłumaczenie.- Mi wystarczą kredyty- powiedział Jason.Spojrzenie, jakim obdarzył go Glover, świadczyło o sporym doświadczeniu w kontaktach z niższymi klasami.Powoli i ostroż­nie, dając jednoznacznie do zrozumienia, że nie sięga po broń, wsunął rękę do kieszeni marynarki i wyciągnął kredchip.Nie był opieczętowany przez bank, ani nie miał banderolki poświadcza­jącej wiarygodność.- Nie miałem zamiaru was oszukać.Sądzę, że to pokryje re­sztę wcześniej umówionej sumy.Mimo wszystko, zwykle chciwy Jason nie porwał pieniędzy, kiedy Glover położył je na środku stołu.Zamiast tego popchnął je swoim karabinem, obracając w kierunku Dodgera.Stanowczo rozkazał:- Sprawdź je elfie.Dodger wziął bez słowa zwitek ze stołu.Odebrał minikompu­ter i włożył kredytchip do slotu.Jego palce zatańczyły po mem­branie klawiatury.Po kilku sekundach spojrzał na Glovera.- Do cholery, dobry człowieku Johnson.Dlaczego fundusz jest zamknięty?- Co takiego! - Oczy Jasona zwęziły się.Sam próbował uprzedzić następną reakcję pytając:- Może chciałby pan nam coś wytłumaczyć, panie Johnson? Glover zignorował rozzłoszczonego mężczyznę siedzącego przy jego boku, skupiając uwagę tylko na Samie.- Mam pytanie i sądzę, że odpowiedź muszę dostać zanim bę­dziemy kontynuować sprawę.Gdzie jest pan Sanchez? Mężczyzna był tak cholernie pewny siebie.- Zostanie dostarczony zgodnie z umową.Twarz Glovera pozostała niewzruszona.- Jestem przekonany, że rozumiesz.Muszę mieć pewność, zanim potwierdzę transfer fun­duszy.Miał nadzieję, że nazwał to właściwie.Starał się ukryć ro­snące w nim zaniepokojenie, utrzymać spokój i pewność siebie.Gdyby korporanci nie kryli czegoś w zanadrzu, oddaleni od swej bezpiecznej przystani, byliby z pewnością bardziej niespokojni.- W takim razie poczekamy.- Jason wyglądał tak, jakby szy­kował się do czegoś, więc Sam szybko dodał - Kapujesz Jason? Dajemy im szansę.Jedyną odpowiedzią był gniewny wygląd Jasona.Przez kilka minut siedzieli w kamiennej ciszy, zanim z nad­garstka Glovera rozległo się pikanie.Podwijając swój nienagan­ny mankiet, Glover odsłonił wieloczynnościowy zegarek, wystu­kał na nim dwie sekwencje kodów i czekał na odpowiedź.Odpo­wiedź, którą otrzymał zdawała się go satysfakcjonować.Wystukał inną, dłuższą sekwencję.- Tak.To wszystko, panowie.Pełna zapłata oraz hojna premia za gotowość, jaką wykazaliście się w akcji, jest teraz na waszym koncie.Chcę dodać, że współpraca z wami była prawdziwą przy­jemnością.- Glover zaczął podnosić się.Nie wykonał żadnego gestu, ale było oczywiste, że oczekuje, by Jason usunął mu się z drogi.- Jestem bardzo zajętym człowiekiem, muszę się poże­gnać.- Jeszcze chwileczkę, panie Jason - powiedział do niego Sam.Był zadowolony, że jego głos pozostał opanowany.Wprawdzie od urzędującego przy barze Jima nie mieli żadnego znaku, żeby cokolwiek było nie tak, ale to nie było jednak gwarancją, że się nie działo nic złego.Szczególnie, gdyby Glover okazał się agen­tem Lofwyra.- Musicie tu zostać, dopóki nie zadzwoni Otter.Glover wziął głęboki oddech i ścisnął usta.Sztywno ponow­nie usiadł.- Ach tak.- Nie ma powodu do obaw, szanowny panie Johnson.To je­dynie zwykłe ostrożność.Jestem pewien, że rozumiesz.Choć odpowiedzią Glovera na uśmiech Dodgera była jedynie niewzruszona maska, jego obojętność się ulatniała.Podenerwowanie korporanta stopniowo rosło.Burkę stał na środku pomieszczenia kompletnie spięty.Sam chciał rozładować jakoś sytuację, zanim ktoś zrobi ruch, którego pożałują wszyscy.Ale jak?Wbrew temu, co czuł, Sam zmusił się do uśmiechu i zamówił dla wszystkich po drinku.- Nie ma powodu do niepokoju, panie Johnson.To zwykła formalność.W dalszym ciągu możemy sfinalizować ten interes bez dodatkowych kłopotów.- Miejmy nadzieję, panie Twist.- Jestem tego pewien.Wprawdzie, gdyby zechciał pan odpo­wiedzieć na wcześniejsze pytanie, moi przyjaciele byliby bardziej przekonani o waszej dobrej woli.Jakieś rozsądne wyjaśnienie, co spowodowało kłopoty, mogłoby ich uspokoić.Glover skwitował znaczenie całej sprawy zaledwie dostrze­galnym wzruszeniem ramion.- Za całą sprawę odpowiadają zwykłe zakłócenia w łączności.Pan Sanchez w ogóle nie został powiadomiony o ekstrakcji.Ten sam błąd pozbawił go także pańskiego opisu.Nie miał pojęcia, że pan i pańscy przyjaciele są moimi agentami.- To wszystko?- To, jak pan powiedział, wszystko.Przyjmuję na siebie pełną odpowiedzialność za to nieporozumienie.Podważanie wyjaśnień Glovera byłoby nieuprzejmością.Moż­liwe, że mówił prawdę.Prawie.Sam spróbował inaczej.- Zdaję sobie sprawę, że nie musi nam pan o tym mówić, ale co stanie się teraz z Sanchezem?Glover zastanawiał się przez chwilę, po czym niespodziewa­nie uśmiechnął się.- Pan Sanchez będzie teraz, podczas jego transferu, otoczo­ny troskliwą opieką.Zależy nam na jego dobrym samopoczu­ciu.Będzie pełnił zasadniczą rolę w naszej organizacji.Oczywiście z jego pracy płyną dla nas korzyści, ale nie są to korzyści jednostronne.Pan Sanchez ma dla nas szczególną wartość, a jego udział w projekcie gwarantuje lepsze i bardziej produktywne życie wielu ludziom.Jeśli wszystko potoczy się zgodnie z pla­nem, któregoś dnia może nawet stanie się sławny.Zapewniam, że jakiekolwiek obawy o byt pana Sancheza są zbędne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •