[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zauważyłmój przestrach i ryknął śmiechem. Tańcz z nią, sir, ilechcesz parsknął, kiwając na Mary ręką. Sam już nie dajęrady z tym cholernym interesem.Obok mnie przepchnął się służący ze świeżą misą pełnąponczu po brzegi, alkohol wylewał się na podłogę.Actonchwycił dwie szklanki i zanurzył je w misie, zanim jeszczestanęła na stole.Jedną wręczył mnie.Mary tanecznymkrokiem zbliżyła się do nas, szeleszcząc spódnicą. No dobrze, latawico Acton uśmiechnął się iprzyciągnął ją do siebie. Co sądzisz o panu Hawkinsie wtym pięknym stroju dżentelmena?Mary uśmiechnęła się do męża i objęła go mocno.Wzrokiem oceniła moje ubranie, od wstążki w peruce posprzączki butów. Znam tę kamizelkę& nachmurzyła się i zmrużyła oczy. Pożyczona od pana Fleeta wyjaśniłem. Fuj zadrwiła, udając że drży w objęciach Actona.Okropna mała ropucha, włazi w sprawy innych.Williamie& pogłaskała pierś męża i przybrała wysoki, dziecięcy głos.Na pewno możemy znalezć lepsze towarzystwo do pokojudla naszego gościa.Acton pocałował ją w czubek głowy. To zależy od jego sakiewki, kochana, prawda? Oczynagle jej rozbłysły. No właśnie.Jesteś przyjacielemBuckleya, co? Idę o zakład, że sir Philip dobrze mu płaci& Oblizała wargi, już poplamione ponczem. Obiecał, żepomoże ci w opłatach?Właśnie w tej chwili muzycy odłożyli instrumenty, żebyodpocząć i wypić po szklaneczce.Pytanie Actona zabrzmiałogłośno w ciszy.W tej samej chwili wypatrzyłem takżeurzędnika Actona, Johna Grace a, który siedział samotnie wnajciemniejszym kącie pokoju, z dala od kominka.Nie jadł,nie pił, tylko siedział w milczeniu, kurczowo trzymając czarnąksięgę główną, którą głaskał kościstymi dłońmi, jakby to byłmruczący kot.Nachylił się do przodu, żeby usłyszeć mojąodpowiedz, lodowate niebieskie oczy za okularami nawet niezamrugały.Ku mej wielkiej uldze przez pokój podszedł do nasEdward Gilbourne. Panie Acton, zechciałby pan przedstawić mnie naszemunowemu gościowi? zapytał, rzucając w moją stronęprzyjazne spojrzenie.Acton, widząc że rozmowa oddala sięod spraw pieniężnych, odszedł, żeby poszukać ponczu.JohnGrace wyprostował się, sztywny jak stare zawiasy, patrząc naGilbourne a z nieskrywaną nienawiścią.A zatem ci dwajurzędnicy nie są w dobrych stosunkach.Kolejny powód,żeby polubić Gilbourne a. To jest pan Gilbourne, nasz zastępca protonotariusza zaćwierkała Mary, przedstawiając go, jakby był jakimśzagranicznym dyplomatą świeżo przybyłym na dwór.Gilbourne uniósł oczy. Urzędnik sądowy wyszeptał mi do ucha. Nie musipan klękać. To jest pan Hawkins mówiła dalej Mary, która nieusłyszała tych słów. On jest& przerwała, wydęła wzamyśleniu wargi. Co pan robi, panie Hawkins? Jestem dżentelmenem, madame.Robię najmniej, jak sięda.Gilbourne roześmiał się. Doskonała ambicja powiedział z ironiczną powagą.Ale nie wierzę w ani jedno pańskie słowo.Wygląda mi panna bardzo zajętego człowieka, Hawkins.Z całym szacunkiem,oczywiście szybko dodał. Pan Woodburn pieje podniebo pochwały na pański temat.Mary wydęła policzki ze złości i poszła wściekła dobiednych muzyków, żeby nagadać im za to, że przestali grać.Odstawili szklanki i z niechęcią znów wzięli się doinstrumentów.Gilbourne mrugnął szelmowsko. Nasza droga gubernatorowa uważa kapelana za nudnetowarzystwo uśmiechnął się. Za dużo kazań, a za małotańców.Wystarczy wspomnieć jego nazwisko, żeby jąrozzłościć.Może to było złośliwe z mojej strony& zastanawiał się, popijając poncz. Ale przynajmniej jesteśmysami i możemy przez chwilę porozmawiać.Gdy muzyka znów zagrała, Mary zakręciła się po pokoju,szukając partnera
[ Pobierz całość w formacie PDF ]