[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Straciliby monopol.Dokonałaby się rewolucja.Ludzie nie byli przyzwyczajeni do gwałtownych zmian.Chaos, wstrząsy, wojna, głód.Z pewnością Bogini przewidziała te niebezpieczeństwa i chciała, żeby Wallie Smith im zapobiegł.Półbóg, Jej posłaniec, stwierdził, że to ważne zadanie.Walliemu nawet wtedy się nie śniło jak ważne.A jednak.Wiedza czarnoksiężników dawała się porównać z ziemską sprzed kilku wieków.Skoro wymyślili proch, mogli kiedyś od­kryć środki przeciwbólowe i antybiotyki oraz zbudować maszy­ny parowe, które wyparłyby prace niewolniczą.Prosty rejestr statków pomógłby w walce z piractwem, istną plagą na Rzece.Trzysta albo czterysta lat.Czarnoksiężnicy byli bardzo obiecują­cy.W swoich miastach próbowali nawet rozwijać handel, który szermierze traktowali z pogardą.Natomiast Wallie Smith doce­niał wysiłki magów.Po czyjej stał stronie?Jego zadaniem było przepędzić czarnoksiężników w góry i przywrócić rządy szermierzy w siedmiu miastach.Teraz zrozu­miał, dlaczego jego boski zwierzchnik, półbóg, zachował po­wściągliwość, zlecając mu misję.Jak zareagowałby Wallie tamte­go dnia, kiedy otrzymał miecz, gdyby usłyszał: “Idź, Shonsu, i uczyń Świat bezpiecznym dla barbarzyńców!"?Po czyjej stał stronie?- Panie? - szepnął starczy głos.- Odejdź! - rzucił Wallie oschle.- Nie potrzebuję dzisiaj two­ich kapłańskich rozważań!- Ale.- Żadnych ale! Wiem, że potrafisz mnie uspokoić, pocieszyć i rozweselić w ciągu dziesięciu minut.Powiesz mi, że nie należy osądzać bogów.Nie znam wszystkich okoliczności.Może chło­piec ma brata, który będzie lepszym królem niż on.Bardzo praw­dopodobne, że Arganari zostanie wynagrodzony w następnym ży­ciu.Wyświechtane argumenty, kapłanie, nic niewarte obietnice! Odwieczne usprawiedliwienia, które ludzie wymyślają za bogów.Powinien był wiedzieć, że nie uda mu się pozbyć Honakury.Starzec stał z pochyloną głową i czekał.Wreszcie Wallie umilkł, jakby zaciął się w nim mechanizm.- To moja wina, panie.- Twoja? - Wallie wytrzeszczył oczy.- Nie! Moja! Wiesz, dlaczego tak się stało, starcze? - Ściszył głos, przypomniawszy sobie w porę, że pod nim są bulaje, a wielu żeglarzy może nie spać tej nocy.- Twoi wspaniali bogowie chcieli, żeby Nnanji do­stał zapinkę!- Wiem.- Srebrną zapinkę, bardzo starą.Należała do wielkiego Arganariego.Nnanji będzie szczęśliwy! Chyba nic na Świecie nie mogłoby go bardziej uradować.Hojny prezent ślubny dla lojalne­go sługi.Wiedziałeś?- Wybacz, panie.Muszę usiąść.Honakura podreptał do ławki sternika.Wallie ruszył za nim, zastanawiając się, czy to nie jest podstęp obliczony na współ­czucie.Oderwawszy się na chwilę od własnych kłopotów, uświadomił sobie jednak, że w ostatnich dniach staruszek wy­dawał się dziwnie przygaszony, poszarzały i zmęczony.Po prawdzie był już bardzo stary i nie prowadził sielskiego życia w luksusie jak kiedyś.Kapłan usadowił się na ławce.Wallie stanął przed nim, ale nie spuszczał oczu z Rzeki.- To moja wina, panie - wysapał starzec.- Bóg powiedział, że możesz mi ufać, ale.ja nie ufałem tobie.Jasne! Siódmy czekał.- Znam wielu szermierzy, więc ci nie ufałem.Pamiętasz klątwę?- Jaką klątwę?Honakura zakaszlał i skrzywił się, jakby poczuł ból.- Kiedy pierwszy raz spotkałem adepta Nnanjiego, wtedy jesz­cze ucznia, nie potrafiłby utorować sobie mieczem drogi przez pusty dziedziniec.- Tak, pamiętam.- Dlaczego, panie? Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dla­czego bogowie rzucili na niego klątwę?Wallie uważał, że Nnanji miał blokadę psychiczną z powodu am­biwalentnych uczuć wobec skorumpowanych szermierzy z gwardii świątynnej, ale teraz nie była pora na freudowskie rozważania.- Dlaczego?Kolejny atak urywanego kaszlu.- Stanowiłby zagrożenie, panie.Wallie próbował sobie wyobrazić Nnanjiego bez wspomnianej wady.Młodzieniec przeskakiwałby w gwardii kolejne rangi, na­wet mając gorszych nauczycieli.Łabędź między kaczkami.W dodatku był nieprzekupny.- Tarru?- I lord Hardduju - dodał starzec szeptem.- Zabiliby go, więc Bogini chroniła najuczciwszego szermierza w gwardii, ukrywając jego talent.Seniorzy potrafią rzucać kłody pod nogi zdolnym ju­niorom.Nieraz byłem tego świadkiem.Nie ufałem ci.- Nnanji? - zaśmiał się Wallie.- Zagrożeniem dla mnie? Jesteśmy przecież zaprzysiężonymi braćmi! Nie zrobiłby mi naj­mniejszej krzywdy.Był gotów narazić życie, żeby mnie pomścić.Myślałeś, panie, że boję się Nnanjiego?Mgła gęstniała wokół statku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •