[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przekażę wiadomość osobiście - powiedział.- I powiem im, że wychowali dobrych synów, dobrychszermierzy.i że jesteście w Jej rękach.Kto może mnie do nich skierować?- Adept Briu, władco - wymamrotał Nnanji, zaczerwieniony i zmieszany.- Polecam ci Briu, władco - powiedział Wallie.- Myślę, że on będzie wdzięczny za szansęodkupienia.Jest z gruntu uczciwym człowiekiem.Imperkanni podziękował mu uprzejmie, ale najwyrazniej w sprawie świątynnej straży zamierzałsamodzielnie podejmować decyzje.Kiedy statek już przygotowano, noc wsączyła się na niebo.- Jesteś całkiem pewny? - zapytał Wallie starca.- Całkowicie - parsknął Honakura, chociaż ciągle jeszcze był bardzo osłabiony.- Jeden przejazd namule to o dwa za dużo - zachichotał.- Poza tym jestem zawodowo zainteresowany cudami, a one idąza tobą jak muchy za krową.- Zanim odjedziesz, władco, mamy do wypełnienia smutną ceremonię - powiedział do WalliegoImperkanni ,wskazując głową tam, gdzie jego ludzie ułożyli na pomoście osiem nagich ciał.- Hm? - powiedział Honakura.- Może powinienem na chwilę tylko znów zostać kapłanem? -podreptał w kierunku ciał i ściągnął opaskę z głowy.Wyraz twarzy Imperkanniego, gdy ten policzył jego twarzoznaki, sprawił Walliemu niemałąsatysfakcję.A więc ostatnim czynem Walriego na świętej wyspie będzie wzięcie udziału w pogrzebie.Wolnemiecze wiedziały, jak takie rzeczy powinny być robione.Nie chcąc pokazywać swojej ignorancji, Wallieodszedł na bok za potrzebą a kiedy powrócił, wszyscy stali w szeregu, podczas gdy jego miejsce byłopuste.Dwunastu szermierzy ustawiło się wzdłuż krawędzi pomostu, Katanji, najmłodszy i znajkrótszym stażem na samym końcu, Imperkanni i Honakura dokładnie w środku.Wallie wśliznął sięna swoje miejsce po lewej stronie kapłana i wraz z innymi dobył swego miecza w salucie.- Czcigodny Tarru - powiedział Nnanji, gdy pierwsze ciało zostało wyciągnięte naprzód przezniewolników Honakura wyrecytował słowa pożegnania.- Tarru szóstego stopnia, zwracamy cię teraz Wielkiej Matce nas wszystkich, jako że twa podróż natym świecie jest zakończona.- Idz do Niej, jak wszyscy pójdziemy niosąc kurz drogi, a Ona go zmyje, niosąc rany i smutkim, aOna je ukoi, niosąc radości i zaszczyty, a Ona je pochwali.- Powiedz Jej, błagamy, że pamiętamy o Niej i że również oczekujemy Jej wezwania jako że z wodywyszliśmy i wszyscy musimy do wody powrócić.Ciało z pluskiem uderzyło o wodę i.woda zakipiała, eksplodowała w szalonym wybuchu, któryszybko stał się srebrną pianą, zabarwiła się szkarłatem i zasyczała, gdy powietrze z płuc wydostało sięna powierzchnię, a potem zamarła w niewyrazną, różową pianę, spływającą powoli z prądem.Towszystko trwało tylko krótką chwilę, ale ciało zniknęło.Wallie był tak wstrząśnięty, że omal nie upuściłmiecza.- Mistrz Trasingji.Teraz Wallie był przygotowany, ale stwierdził, że za każdym razem przebiegają po nim zimnedreszcze i mu siał się bardzo natężać żeby nie dygotać w sposób widoczny.Oto, czego uniknął! Zgłębin słownika Shonsu wypłynęło słowo.krążyło przez chwilę w jego głowie, dopóki wreszcie tłumacznie znalazł zbliżonego odpowiednika: pirania.Teraz zrozumiał werdykt sądu.Wola Bogini ma pierwszeństwo przed sutrami i Ona sprawiła, że Jejwola stała się znana.Tylko Jej bojownik mógł dotrzeć do pomostu tą drogą żywy, to znaczy, że Onapochwalała jego działania.%7ładen ludzki sąd nie miał prawa zmienić Jej decyzji.Teraz zrozumiałreakcję Nnanjiego, kiedy zasugerował przekroczenie Rzeki, zrozumiał, dlaczego , słowo "pływać"stosuje się tylko do ryb, dlaczego kapłani nad stawem byli tak niechętni zamoczeniu stóp, dlaczegomulnik poił muły w korycie, dlaczego tak łatwo poszło mu oskrzydlenie Tarru.Dopiero teraz stało siędla niego jasne, dlaczego patrzonona niego z zabobonną trwogą po akcie takiej wiary i odwagi.Wpatrywał się w ostatnie rumieńce wieczoru ponad milami spokojnej wody.Pomyślał, jak cudowniełagodzące byłoby pływanie dla jego roztrzęsionych nerwów, dla brudnego i obolałego od siodła ciała.Ale z pływaniem już zakończył na całe życie.Bogowie dokonują cudów, kiedy sami się na to zdecydują, nigdy na żądanie. Statek był typem kutra wielorybniczego, z takielunkiem na dziobie i rufie.Mógł przewozić chyba zedwa tuziny pasażerów, ale większość z nich została usunięta przez szermierzy.Gdy na kratownicyrozciągnięto wypchane słomą materace, było na nim pod dostatkiem miejsca dla siedmiorgapasażerów, którzy mogli rozłożyć się wygodnie i przeżuwać jedzenie z zapasów - zimny drób,nieświeży chleb i ser, butelki gorącego piwa.Popychany przez ledwo wyczuwalną bryzę statekprzesuwał się bez kołysania po leniwych falach.Mieli tu dosyć prowiantu, żeby nakarmić cały regimentNnanjich, więc podzielili się nim z opasłym, płaszczącym się kapitanem i nieokrzesanym chłopcemstanowiącym załogę.Noc była ciepła, cicha i wspaniała, arkada Boga Snów widowiskowo świeciłapomiędzy gwiazdami, jaśniej niż księżyc w pełni na Ziemi, malując statek srebrem i szarością naczarnej i lśniącej wodzie.Synowie tkacza dywanów i Cowie rozsiedli się na środokręciu, a załoga przysterze.Wallie zajął ławkę na dziobie mając przy sobie Jję i Honakurę, siedzącego na skrzyżowanychnogach.Vixini był przez cały dzień przemocą zmuszany do bezruchu i darł się, żeby pozwolono muporuszać się swobodnie.Teraz , dostał szansę, więc zwinął się w kłębek i zasnął.Gdy tylko statek odbił od przystani, Wallie zwrócił się do Jji i pocałował ją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]