[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Carolinus przerwał mi, zanim zacząłem.- Wiem - odezwał się współczująco Jim - ale tyle ważnych rzeczy się dzieje.Pozwolił słowom ucichnąć.Smok rozchmurzył się nieco i przestał się dąsać.- Och, wiesz - zagaił - zaczęło się od tego, że Carolinus powiedział mi o tobie i oCiemnych Mocach, i o tym, jak kierują cię w stronę tych dwóch smoków renegatów w starymchateau.Więc udałem się znów do smoków z Cliffside i zaproponowałem, żeby wysłały mniejako ambasadora, aby dać ci znać, jakie prawa przysługują ci wśród francuskich smoków wsytuacji, gdy dwa z nich, które stały się renegatami, dostały w swoje łapy cenny paszport, za cowszystkie francuskie smoki ponosić będą zresztą odpowiedzialność.No cóż, mówiąc krótko, powcale nie takim długim gadaniu zgodziły się mnie puścić, choć musiały wybulić kilka do-datkowych klejnotów, żeby akredytowano mnie jako ambasadora.- To ładnie z ich strony - stwierdził Jim.- Właściwie nie sądziłem, że się tak mnąprzejmują.- Cóż, prawdę mówiąc - przyznał Secoh - były istotnie dużo bardziej przejęte klejnotami,które ci dały na paszport.Swoimi klejnotami.W istocie prawdą jest - ciągnął smok w nagłymprzypływie szczerości - że i ja martwiłem się trochę o perłę, którą dołożyłem do błyskotekzbieranych na paszport.Widzisz, to jedyny klejnot, jaki mi został z rodzinnego skarbu.Zostałzdobyty przez mojego prapradziada w jedenastym pokoleniu, a każdy ojciec przekazując gosynowi kazał mu przysięgać, że nigdy się z nim nie rozstanie.Mój ojciec zaprzysiągł mnie i nigdy nie opuściłem mojej perły, niezależnie od tego, jak głodny byłem tam na bagnach.-Pojedyncza łza zebrała się w kąciku jego oka i spłynęła w dół po długim, kościstym pysku.- Ateraz - powiedział - być może przepadła na zawsze.- Secohu, byłeś niesłychanie hojny! - rzekł Jim.- Oddać coś, co tyle dla ciebie znaczyło,żeby rozpocząć zbiórkę klejnotów na mój paszport.Aza dosięgła już końca pyska smoka i jego prawego nozdrza.Wciągnął ją nosem.- A co tam - machnął łapą.- Od czego są przyjaciele?Poza tym nie pozbywałem się klejnotu na zawsze.Byłem pewien, że dostanę go zpowrotem.- Dostaniesz, Secohu, dostaniesz - przyrzekł Jim stanowczo.- Albo coś równie cennego.Znajdę te dwa smoki, z którymi miałem do czynienia, i zmuszę je, żeby oddały paszport.A jeślinie, znajdę jakiś sposób, nie wiem jeszcze jaki, ale jakiś znajdę, żeby zastąpić twój klejnot czymśrównie cennym.- To niełatwe - pociągnął nosem Secoh.- My, smoki, nie wystawiamy swej własności naryzyko, wiesz, a w każdym razie nie tak cenne rzeczy jak klejnoty.- I tak dostanę go dla ciebie albo czymś zastąpię - obiecał Jim.- Najpierw spróbujęzmierzyć się z tymi dwoma smokami.- Jeśli dasz radę je odnalezć - powątpiewał smok.- Pamiętaj, to jest Francja, a one sątutejsze.Mogą znać takie kryjówki, w których nigdy nie zdołasz ich odnalezć.- Tak czy inaczej zrobię to - zaczął Jim, ale Secoh mu przerwał.- Właściwie - rzekł -.- Carolinus sądził, a ja zgodziłem się z nim, że byłoby dużo lepiej,gdybyś wywarł nacisk na całe plemię francuskich smoków.Jeśli pozwolą, żeby twój paszportskradziony został przez jednego z ich pobratymców, i wieść o tym się rozniesie, żadne inneplemię czy gromada smocza nie będzie im ufać, niezależnie od tego, co przyniosą jako paszporty.Albo też wszystkie inne gromady będą czuć, że bez ceremonii mogą przywłaszczać sobie każdypaszport, jaki im się przedstawi.Smoki francuskie mają dużo do stracenia.Ponadto poradzą sobiedużo lepiej niż ty czy ja z odnalezieniem tych dwojga smoków renegatów i zmuszeniem ich dooddania paszportu.Musisz je tylko trochę przycisnąć, Jamesie.- Jak mam na nie wywrzeć nacisk? - spytał Jim.- No cóż, od tego właśnie jestem ambasadorem - powiedział Secoh.- Widzisz, mogęmówić w twoim imieniu.Mogę skontaktować się z francuskimi smokami, uzyskać posłuchanie u tych spośród nich, na których można polegać, i wyjaśnić sytuację.Możesz mnie upoważnić dowystąpienia o cokolwiek, co wymyślisz jako odszkodowanie, włącznie ze zwrotem paszportu.Odszkodowanie może być czymś, co będzie znacznie przekraczało wartość paszportu, tak że niebędą mogły się doczekać, żeby ci go zwrócić, zamiast zadośćuczynić twoim żądaniom.- Czy to możliwe? - spytał Jim nagle bardzo zainteresowany słowami smoka.- Czas siadać na koń i znów ruszać - głos sir Raoula wzniósł się ponad toczące sięrozmaite pogawędki.Bardziej niż trochę obolały od jazdy Jim wspiął się jeszcze raz na średniowieczne siodło owysokim tylnym łęku, które było jego więzieniem od siedmiu czy ośmiu godzin.Jęknął cicho,gdy wewnętrzne strony jego nóg, które sprawiały wrażenie, jakby odarto z nich skórę, raz jeszczedotknęły siodła.Ból trwał niedługo i po chwili znów miał jasny umysł.Zaczął myśleć o tym, cowłaśnie powiedział mu Secoh.Gdy ruszyli, zajęty był rozmyślaniem.Pierwszym problemem było, jakiej ceny mógłzażądać za zaginiony paszport.Musiała się w tym kryć jakaś okazja.Najpierw nie udawało musię wymyślić niczego, co mogłoby się równać z przeogromną wartością wspaniałych klejnotów,które przywiózł do Francji.Jednak nie przestawał myśleć, aż w końcu wpadł na pomysł.Nanastępnym postoju, w jakieś pół godziny pózniej, znów podjął rozmowę z Secohem.- Powiedz mi coś - poprosił błotnego smoka.- Czy francuskie smoki nie lubią francuskichJerzych tak samo jak angielskie smoki angielskich Jerzych?- Powiedziałbym, że tak - odrzekł natychmiast Secoh [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •