[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jakbym słyszał Doaka.Na chwilę zapadło milczenie, Patrick chyba znów pogrążył się w smętnych rozważaniach.Sędzia jednak postanowił kuć żelazo póki gorące.- No więc gdzie są pieniądze?- Tego nie mogę ci powiedzieć, Karl.- A ile ich jest?- Mnóstwo.- Więcej, niż ukradłeś?- Owszem, więcej, niż zabrałem.- Jak to zrobiłeś?Lanigan spuścił nogi po przeciwnej stronie łóżka, wstał powoli i podszedł do drzwi.Były zamknięte.Przeciągnął się kilka razy, upił łyk wody mineralnej, po czym usiadł tuż obok Karla i popatrzył mu prosto w oczy.- Po prostu miałem szczęście - odparł niemal szeptem.- Byłem gotów uciekać, z pieniędzmi czy też bez nich.Wie­działem, że wspólnicy czekają na ten przelew, i przygotowałem sobie plan zgarnięcia forsy.Gdyby jednak coś nie wypaliło, i tak bym zniknął.Nie umiałbym już wytrzymać nawet jednego dnia z Trudy.Nie cierpiałem swojej pracy, a w dodatku groziło mi wylądowanie na bruku.Bogan i jego kumple zajmowali się wyłącznie tym gigantycznym oszustwem, a ja byłem chyba jedyną osobą spoza kręgu wtajemniczonych, która znała wszelkie szczegóły.- O jakim oszustwie mówisz?- O sprawie Aricii.Opowiem ci o tym kiedy indziej.Dlatego też ściśle trzymałem się swego planu, a reszty dokonało zwyczajne szczęście, które nie opuszczało mnie przez cztery lata, aż to tego pamiętnego dnia sprzed dwóch tygodni.Naprawdę miałem cholerne szczęście.- Opowiadałeś o swoim pogrzebie.- Zgadza się.Otóż później wróciłem do wynajętego domku w Orange Beach i przez kilka dni nie wychylałem stamtąd nosa, pochłonięty nauką portugalskiego.Urozmaicałem sobie czas przesłuchiwaniem nagrań z instalacji podsłuchowej w biu­rze.Musiałem uporządkować masę dokumentów.Nie marno­wałem czasu.A w ciągu nocy chodziłem pobiegać wzdłuż plaży, wypacałem z siebie zbędne kilogramy, chciałem bowiem jak najszybciej schudnąć.Niemal głodowałem.- Co to były za dokumenty?- Dotyczące sprawy Aricii.Potem zacząłem się wprawiać w żeglarstwie.Nie była to dla mnie całkiem obca sztuka, lecz nagle zyskałem motywację do tego, by stać się dobrym żeglarzem.Jacht był na tyle duży, aby wygodnie spędzać na nim po kilka dni.Zacząłem się więc ukrywać na wodach zatoki.- Tutaj? W Biloxi?- Owszem.Rzucałem kotwicę przy wyspie Ship Island i podziwiałem panoramę miasta.- Po co tak ryzykowałeś?- W całej kancelarii rozmieściłem mikrofony, poukrywałem je pod biurkami i w aparatach telefonicznych, dosłownie wszędzie z wyjątkiem gabinetu Bogana.Był nawet mikrofon w męskiej toalecie między pokojami Bogana i Vitrano.Przekazywały odgłosy do wielokanałowego nadajnika ukrytego na strychu.To stara kamienica, setki niepotrzebnych papierzysk gromadzono w kartonowych pudłach na poddaszu.Rzadko ktoś tam zaglądał.A na dachu, przymocowana do komina, sterczała stara, nie używana antena telewizyjna, toteż pod­łączyłem ją do nadajnika.Odbierałem transmisje za pomocą trzydziestocentymetrowej kierunkowej anteny talerzowej, którą ukryłem na jachcie.Wykorzystywałem zdobycze najnowszej techniki, Karl.Kupiłem cały ten sprzęt na czarnym rynku w Rzymie, kosztował mnie majątek.A z pokładu widziałem przez lornetkę tenże komin z anteną, skąd płynęły do mnie sygnały radiowe.Rejestrowałem na jachcie wszystko, co wychwytywały mikrofony, a po nocach musiałem przesłuchi­wać nagrania i kopiować te, które mogły mi się przydać.Wiedziałem dokładnie, gdzie każdego dnia zjadają lunch i w jakim nastroju są ich żony.- To niewiarygodne.- Trzeba ci było słyszeć, z jakim smutkiem mówili o mnie po pogrzebie.W rozmowach telefonicznych, kiedy przy­jmowali kondolencje, wyrażali głębokie ubolewanie, ale mię­dzy sobą żartowali nieraz, że zaoszczędziłem im przykrości.To Bogan wziął na siebie zadanie powiadomienia mnie o wylaniu z kancelarii.Następnego dnia po wypadku spotkał się z Havarakiem w sali konferencyjnej i przy whisky za­śmiewali się w głos, ile to miałem szczęścia, że zginąłem w tak korzystnym dla siebie momencie.- Nadal masz te nagrania?- Oczywiście.A jeszcze lepsza jest rozmowa między Trudy i Dougiem Vitrano, gdy godzinę po pogrzebie znaleźli w szuf­ladzie mego biurka tajemniczą polisę z ubezpieczeniem na życie w wysokości dwóch milionów dolarów.Można się setnie ubawić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •