[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A! przed kilku miesiącami - rzekła - nie śmiałby był uczynić mi tej obelgi.Krok ten Lówendahla był jakby znakiem dla hrabiny, że jej godzina wybiła.Słyszała już o Denhoffowej,a znano ją tu i całą rodzinę z dawnych jakichś, głośnych przygód po świecie.- Królewskie listy - odezwała się do Haxthausena - znacz nie zmienione.Słyszałeś co pan oDenhoffowej?- Mówią o tym - rzekł Haxthausen.- W jakież błoto go wciągnięto - zawołała smutnie i zamilkła.Flemming, który całą sprawą kierował,powrócił do Drezna; król mu polecił pozbyć się z wolna hrabiny, ale postępować z jak największąwzględem niej delikatnością.Przybycie jego zrazu przeraziło Cosel, lecz po kilku dniach przekonawszysię.iż przyjechał w usposobieniu wcale odmiennym i unikał wszelkiego powodu do zajść nowych,uspokoiła się nieco.Czarodziejski pałac czterech pór roku król chciał mieć wolnym, szło o to, ażeby hrabina ustąpiła zniego, jeśli można, dobrowolnie.Posłano z tym łagodnego Haxthausena, który smutne swe i ciężkie poselstwo sprawił z jak największymposzanowaniem i względami dla hrabiny.Z wielkim poszanowieniem jego, Cosel odezwała sie:- Król mi go dał, więc i odebrać może.Miejsce to nadto mi lepsze czasy przypomina, ażebym wyżyć wnim mogła: wyniosę się chętnie.W tej chwili wydano rozkazy, spakowano rzeczy, najęto dom przy Moritzstrasse i w kilka dni hrabinaprzejechała na nowe mieszkanie.Tu już pusto było zupełnie, dworacy szczęścia i żebracy łask opuścili ją wszyscy.Wiadomość owygnaniu hrabiny z tego raju napełniła nieprzyjaciółki jej radością.Był to znak niechybny zerwania.Cosel jednak nie wierzyła w nie, przed swymi poufałymi powtarzała, że jest żoną i że król opuścić jejnie może.Jeszcze w roku 1705 August, w chwili gdy był rozkochanym w niej, darował piękną wioskę ubrzegu Elby, Pillnitz; Cosel miała tu dom i ogród u brzegu rzeki, gdzie czasem w skwary letnie po kilkadni spędzała.Położenie było piękne: las i drzewa otaczały ją dokoła, góry osłaniały od północy, u stóp pałacykupłynęła Elba, wśród której gęstymi krzewy zarosła wyspa jak klomb zielony, jak kosz pełen kwiatówprzeglądała się w wodach.Lecz godzin kilka dzieliło Drezno od Pillnitz i pusto było dokoła.Król, corazbardziej wymagający, napisał do Flemminga, iż chce swej Denhoffowej Drezno i jego wspaniałościpokazać, nie życzy więc sobie ani dla Cosel, by się z nią spotkała, ani dla niej, by na porywczośćhrabiny narażała sie: trzeba było skłonić Cosel do opuszczenia Drezna i zamieszkania w Pillnitz.Haxthausena używano zwykle do tych układów, których Flemming dla uniknięcia waśni nie podejmowałsię osobiście: zaproszono więc przyjaciela domu i generał pokazał mu pismo królewskie, zalecająceCosel z Drezna wyprawić.- Zmiłuj się pan - rzekła grzecznie - pomóż mi: król chce przybyć do Drezna, a nie będzie mógł tegouczynić, dopóki Cosel jest tutaj.Denhoffowa mówi mu ciągle, że życia nie będzie pewna, pókinieprzyjaciółkę tu czuje.Samemu królowi tylekroć groziła hrabina pistoletem, że i król rad by ją widziećgdzie indziej; jak wiecie, nie lubi on spotkać się z tymi, których dotknął lub obraził.Wiem, że Cosel mamnie za wroga, nie byłem nim nigdy - dodał Flemming - rozgniewała mnie chwilowo, dziś tozapomniane.W położeniu, w jakim się ona znajduje, uchybić bym jej nie chciał ani przyprowadzać jądo ostateczności.Idz pan, skłoń ją, niech dobrowolnie Drezno opuści, abym nie potrzebował słać doniej rozkazu, co by jej większą uczyniło przykrość.Haxthausen wysłuchawszy tych słodkich wynurzeńFlemminga poszedł.Cosel była w dość dobrym humorze, Haxthausen zaczął od żarcików:- Wiesz pani - rzekł - iż się nie mogę wydziwia złemu gustowi króla, który uchodził dotąd za człowiekawytwornego smaku.Nie znam pani Denhoff, ale z tego, co o niej wiemy, zdaje się, iż ta fantazjaprędko przejdzie.Czasem po białym chlebie zachciewa się spleśniałego, razowego, ale po kilku kąskachdo pierwszego się powraca.Tak samo pewien jestem, że pani wró cisz z chwałą na dawne stanowisko,bylebyś nie chciała króla drażnić i zniechęcać ku sobie.Cosel domyśliła się, że przychodził z jakimś poleceniem.- Czy znowu jakąś wolę królewską mi pan przynosisz obwi niętą w tę bawełnę pochlebstwa?Haxthausen popatrzał smutnie i głową dał znak, że tak było w istocie.- A więc mów pan.- Byłem u Flemminga - rzekł - pokazał mi rozkaz króla, który chce, byś pani na czas pobytu jego tu zDenhoffową wyniosła się do Pillnitz.Sądzę, że to i dla pani samej będzie przyjemniejszym niż patrzeć.Azy stanęły jej w oczach, spuściła oczy.- A! tak mi trudno! tak trudno! - zawołała cicho.- Wiem, żeś mi pan życzliwym, że w jego słowach niema zdrady, a tu jej się od wszystkich i wszędzie obawiać potrzeba: jednak nie wiesz pan, ile mnie tokosztować będzie.Zaczęła chodzić po sali zakrywając chustką oczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]