[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Baronówna była w szczególnym usposobieniu  nie dawała sobie nawetwspomnieć o tym, ażeby słowo dane złamać mogła, uważała się z nim zwią-zaną nieodwołalnie, a mimo to czuć było, że rada by zapomnieć o tym, co jączekało, myśl nawet wszelką o tej konieczności oddalić.Jakby rozerwać się pragnąc, zapuszczała się w długie, nieskończone roz-mowy z panem Adolfem.Mówiła z nim o swoich interesach, wymagała, abyrozpoznał stan majątku, aby się obeznał z tyczącymi się go sprawami, a mó-wiąc o przyszłości, zdawała się istotnie zapominać czasami, że ona była nałasce mało jej dotąd znajomego człowieka.Herma, aż do zbytku otwarta, mówiła jej śmiejąc się: Na mnie ty robisz takie wrażenie, jakbyś jutro istotnie wyjść za mążmiała, ale za pana Adolfa.Przypuszczenie to, które mogło było obrazić Lolę, ani ją dziwiło, ani obru-szało, ani zbijane było zbyt gorąco.Słysząc je baronówna wzdychała, spusz-czała oczy i milczała.Pan Adolf chodził chmurny jak noc i, widocznie w walce z samym sobą,ożywiał się tylko, gdy z obojętnej w początku wpadał w jedną z tych rozmównieskończonych z Lolą, z których Herma się wyśmiewała. Co wy z sobą całymi godzinami mówić możecie, do tego stopnia zajęci,rozstrojeni, że o Bożym świecie nie wiecie?  pytała. Zmiłuj się  mówiła Lola  to pierwszy mężczyzna, którego spotykam wżyciu, co mnie rozumie i ja go rozumiem. C'est beaucoup dire!203  kończyła Herma.I nie było odpowiedzi.202k i r (tur.) - czarne sukno żałobne203C' e s t b e a u c o u p d i r e! (fr.) - To ważkie słowa!120 Do zachmurzonych twarzy w Gromach należała ciocia Nieczujska.Niekryła się z tym bynajmniej, że ten kuzynowski stosunek pana Adolfa był jejnieprzyjemnym. Ale bo nie wiedzieć, co to jest!  mówiła otwarcie Hermie. Sama o tymnie wiedząc, bo to poczciwe dziecko, bałamuci mi Adolfa.Szczęście, że toczłowiek stateczny, no a przypuściwszy drugiego na jego miejscu, głowę bystracił i gotowo by mu się nie wiedzieć co przyśnić.Po co kusić człowieka? Ale Lola w najniewinniejszej myśli szuka roztargnienia  mówiła Herma. Jąć o tym przecie wiem  niecierpliwie dodawała Nieczujska  a zawsze tonie do rzeczy.Ma narzeczonego.Od pierwszego dnia po odebraniu wiadomości o zgonie Lola przywdziawszyżałobę, i choć do niej obowiązaną nie była, nie zrzucała jej.Zdaje się, że uważała ją za tarczę i ochronę od napaści hrabiego Romana,za słuszny powód do odroczenia tej godziny ostatniej, stanowczej, która jąprzerażała.Oczekiwanie na przybycie Romana przez dni kilka zatruwało spokój wGromach, ale że się ani pokazał, ani listem zgłaszał, przestrach ów minął ja-koś, zapomniano o nim trochę.Tymczasem jednego dnia przed obiadem grom ten wiszący nad głową ba-ronównej spadł wreście.Hrabia Roman w grubej żałobie, krepach, obszyw-kach, ze śpilką czarną w chustce czarnej, z guzikami en jais204 u koszuli zjawił się w salonie.Nie zastał w nim nikogo oprócz Adolfa, który z daleka goprzywitawszy, miał sobie za obowiązek zawiązać rozmowę.Hrabia Roman przyjął tę grzeczność rumieńcem oburzenia, odpowiedziałpółsłowem i odwrócił się, dając poznać aż nadto wyraznie, iż żadnych bliż-szych stosunków zawierać sobie nie życzył.Pan Adolf popatrzał nań długo z impertynenckim trochę wyrazem twarzy,siadł przy stole i zostawiwszy go stojącym śród salonu, wcale już zajętyksiążką nie zważał na niego, ale nie wyszedł, bo takie było życzenie baro-nównej.Wewnętrzny stan ducha młodego hrabiego dobitnie malował się na jegotwarzy i w ruchach.Zdawało się co chwila, że wybuchnie, że popełni jakąśniedorzeczność, ale do tego zrazu nie przyszło.Zimna krew pana Adolfa zwiększała i co chwila potęgowała gniew i roz-drażnienie Romana.Poczynał się przechadzać po salonie, coraz żywsze dającoznaki niecierpliwości, jakby pannie chciał dać do zrozumienia, że miał tuswe prawa i nie był z tych ludzi, którzy czekają.Wpłynął ten zły humor na piękny zrazu układ włosów hrabiego Romana,które niespokojnie ręką rozgarniając, doprowadził do namiętnego nieładunadającego mu fizjognomię desperata, niezgodną z jego naturą.Baronówna, jakby naumyślnie to smutne tete-a-tete przeciągnąć chciała,nie wychodziła.Dwa razy hrabia siadał i wstawał.pociągając jedną z czarnych rękawi-czek urwał u niej guziki, chustkę zwinął w sposób najnieprzyzwoitszy, doby-wając nieustannie zegarka skończył na tym, że minął się z kieszenią dlań204e n j a i s (fr.) - z gagatu (czarna, lśniąca odmiana węgla brunatnegodająca się polerować, używana do wyrobu przedmiotów ozdobnych)121 przeznaczoną i dał mu zawisnąć na guziku od kamizelki, stworzeniu, jakwiadomo, słabym i urywaniu się podlegającym.Blisko pół godziny minęło na tej mimice, Adolf, zatopiony w książce, czytał.Zabrakło znać cierpliwości hrabiemu, który żywo przystąpił do niego i ode-zwał się z przekąsem: Ponieważ pan w tym domu zdajesz się grać rolę gospodarza, raczże mniepan objaśnić, jak długo mam oczekiwać na baronównę?Adolf niezmiernie powoli podniósł głowę, popatrzył wkoło i rzekł zimno: O tym wcale nie wiem.Hrabia stał naprzeciw niego nieporuszony. A! o tym pan nie wie! to zabawne!Pomilczał chwilę nie ruszając się z miejsca. A pan tu jeszcze długo bawi?  odezwał się z przyciskiem. I o tym nie wiem  odparł Adolf. Kuzynka życzyła sobie, bym pozostał. Kuzynka!  powtórzył hrabia  kuzynka.Adolf popatrzał i za nim jak echo potwierdził głośno: Kuzynka.Dalej nad tę impertynencję, której sobie pozwolił hrabia w chwili rozdraż-nienia, nie śmiał się już posunąć.Postrzegł właśnie wiszący na guziku re-wolucyjnie, nieprawidłowo, skandalicznie zegarek, pochwycił go i zapakowałdo kozy, to intermezzo205 zmieszało go i odjęło ochotę do dalszej rozprawy.Począł chodzić po salonie.Lola z Hermą weszły.Hrabia zbliżył się ku nim sztywnie.Wprzódy jeszcze,nim go przywitała, baronówna zmierzyła oczyma obu panów zostawionychsam na sam i zrozumiała ich położenie.Nie wiedziała tylko, czemu je przypi-sać, czy dzikości Adolfa, czy niewłaściwemu znalezieniu się hrabiego.Powitanie było ceremonialne bardzo.Lola pochyliła się zaraz do Adolfa iszepnęła półgłosem: Czemużeś pan nie zabawił hrabiego, aby mu czas skrócić? Próbowałem  ciszej odparł Adolf  ale mnie odprawiono z dodatkiemniezbyt przyjemnym.Oczy Loli błysnęły gniewem i pobiegły na narzeczonego, który siedział zdumą konsularną na fotelu.Położenie stawało się przykre.Na licu gospodyni wypalony rumieniec nieschodził, szarpała w ręku chusteczkę. Piękną mamy pogodę  odezwała się, jakby tylko dla uspokojenia sumie-nia, do Romana. Jak na tę porę, prześliczną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •