[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza domem nosił zawsze swą spiczastą czapkę, a każdy dzień był dlań dniem świątecznym.On sam i jego dom był asylum: jeśli zbrodniarzowi udało się wejść do jego domu, musiano go puścić wolno.Żenić się mógł tylko raz jeden i gdy żona mu umarła, składał swój urząd.Nie wolno mu było przebywać w miejscu, gdzie znajdował się grób, ani dotykać zmarłego, ani brać udziału w pogrzebie.Podobne przepisy normowały życie jego małżonki, która, jako flaminica Dialis była kapłanką Junony.W bocznych nawach świątyni kapitolińskiej stały posągi Minerwy i Junony, które wraz z Jowiszem stanowiły trójcę bogów stworzoną na wzór etruski.Minerwa była dawnym bóstwem italskim.Jej imię oznaczało siłę duchową, myśl — stąd uważano ją za opiekunkę wszystkich sztuk i rzemiosł, jak grecką Atenę.Ale nigdy nie nabrała w religii rzymskiej tego znaczenia, jakie miała dostojna opiekunka Aten.Inaczej Junona.Pod wpływem greckich pojęć uczyniono z niej małżonkę Jowisza, królową bogów.Była uosobieniem “matrony" rzymskiej — idealnej żony i matki.W dniu l marca, który miał być rocznicą urodzin Marsa, kobiety obchodziły święto Junony, zwane Matronalia.Składano ofiary za pomyślność związków małżeńskich, mężowie dawali podarki żonom, panie domu zastawiały ucztę dla niewolnic.Jowisz Kapitoliński miał jeszcze jednego sublokatora.Był nim skromny Terminus, bóg miedzy i granicy.Gdy Tarkwiniusz zaczynał budować świątynię na Kapitolu, zastał na tym miejscu kapliczkę tego boga i kapłani orzekli, że niepodobna ruszyć z miejsca tego, który czuwa nad nienaruszalnością granic.Terminus był odwiecznym bóstwem chłopskim, pilnował kamieni granicznych.Wieńczono je po wsiach girlandami i kwiatami w dniu święta zwanego Terminalia i składano wówczas niekrwawe ofiary z mleka, miodu i owoców.Uroczystości kończyły się wspólną ucztą sąsiadów.MarsWyruszający do boju wódz rzymski wołał: “Marsie, czuwaj!" To wezwanie wciągało jakby pod komendę legionów wiecznego wojownika, patrona wszystkich zwad i waśni.Był on dobrze znajomy Rzymianom od prapoczątków ich historii.Mars był ogólnoitalskim bogiem wojny.Jego pierwotnym wizerunkiem był fetysz w postaci włóczni.Wilk uchodził za święte zwierzę Marsa, a odkąd wilczyca wykarmiła bliźnięta Marsowe, Romulusa i Remusa — otoczono ród wilków czcią niemal religijną: wilk był na sztandarach wojskowych i w odlewanych z brązu figurach widziało się go pośród świątyń.A i dzisiaj, kto wchodzi na Kapitol, po lewej ręce od wielkich, szerokich schodów ujrzy bluszczem obrosłą klatkę, gdzie para wilków żyje, karmiona przez miasto, żałosnym wyciem dająca znać o swej tęsknocie za chłodnymi górami i ciemnym lasem.Jako obrońca granic, był Mars jednocześnie stróżem pól i urodzajów.Składając mu suovetaurilia — ofiarę ze świni, owcy i wołu — rolnik modlił się doń w ten sposób: “Ojcze Marsie, błagam i proszę, byś dla mnie, dla mego domu i całej rodziny był zawsze dobry i życzliwy.Aby zjednać twą łaskę, dookoła mej roli, mej ziemi, mego gruntu oprowadzam ulubione twoje zwierzęta ofiarne — świnię, owcę i wołu.Zachowaj nas od wszelkiej choroby, widzianej lub niewidzianej, od powietrza i głodu, i od wszelkiej szkody.Wszystkim płodom ziemi, zbożom i winnicom, i sadom użycz urodzaju.Strzeż pasterzy i bydła, a mnie, memu domowi i całej mojej rodzinie daj zdrowie i szczęście".Kapłani Marsa nazywali się saliowie, czyli skoczkowie.O ich pochodzeniu opowiadano taką legendę.Za panowania króla Numy wybuchła w Rzymie zaraza.Ludzie padali jak muchy.Pobożny król Numa wychodził co rano przed swój dom i wznosząc ręce ku niebu modlił się o zmiłowanie bogów.Pewnego dnia, gdy tak stał, pogrążony w modlitwie, spadła mu do rąk z nieba mała tarcza spiżowa i jednocześnie ozwał się z góry głos, który mówił, że państwo rzymskie tak długo trwać będzie i rosnąć w potęgę, jak długo tarczę tę zachowa wśród największych świętości.Wówczas król Numa, za radą boginki Egerii, która była jego powiernicą i doradczynią we wszystkich sprawach dotyczących religii — kazał sporządzić jeszcze jedenaście takich samych puklerzów.Pewien sprytny kowal wykonał jedenaście tarcz tak podobnych, że wśród nich sam Numa nie mógł poznać, która z nich jest ową prawdziwą, spadłą z nieba.Pieczę nad świętymi tarczami powierzył kolegium dwunastu kapłanów, zwanych saliami.Podczas świąt Marsa, w miesiącu marcu, saliowie, pod przewodnictwem kapłana Marsa (flamen Martialis), udawali się do mieszkania arcykapłana, gdzie przechowywano owe tarcze.Tam ubierali się w tuniki purpurowe i płaszcze ozdobione purpurą.Na głowie każdy miał hełm, przy boku miecz, na lewym ramieniu jeden z owych świętych puklerzów, a w prawej ręce trzymał włócznię.W tym stroju wychodzili saliowie na ulicę, poprzedzani przez fletnistów.Zachowując rytm muzyki, uderzali włóczniami w tarcze i dokoła ołtarzy bogów wykonywali prastary taniec wojenny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]