[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.DRUGI ZE SZLACHTYA ja mam pół ula.PIERWSZY ZE SZLACHTYA ty, grafini?BALLADYNAJa?.KOSTRYNPani! wszak byłaśKsiężniczką możnej Trebizonty.GRABIECProszę!!!Najświętsza Panno! co ty narobiłaśKsiążąt na ziemi! Miałaś aśćka grosze?BALLADYNAJa? - o! wspomnienie.Wuj nielitościwyWygnał mię z państwa, zagrabił dzielnicę;166 BALLADYNAPrzez niego bracia moi królewiceZamordowani.GRABIECProszę! co za dziwy!Kto by uwierzył?.BALLADYNAI mnież odmówicieWiary? - nie, proszę o pożałowanie.Ach ja szczęśliwsza, ja uniosłam życie;Lecz matka moja!- Matkę gnoją, panie,Zamurowano w pałacu framudze.GRABIECBiedna starzyzna!BALLADYNAAle ja was nudzęOpowiadaniem tego, co mię boli.Proszę pić! proszę! Gdzie krajczy? podstoli?Niech daje wina.Wy czar dolewajcie,Bądzcie weseli.Głos sługi za kulisąStój,matko!Głos Wdowy za kulisąPuszczajcie!167 Juliusz SłowackiBALLADYNAGdzie ja się skryję?WDOWAwpada przebijając się przez służbę i staje śród sali -dygając pomięszana.Kłaniam pięknie, moiRycerze.- Córko!! ha! to się nie godziZapomnieć o mnie.BALLADYNACo się babie roi?Co to za stara kobieta?WDOWAWy młodziHulacie? dobrze.- Ale też o matceWarto pomyśleć.- A to mnie jak w klatceZamknięto - stara czeka, czeka, czeka -Ani przysłała kawałeczka chleba.A to głód, córko! A przynajmniej mlekaKropelkę dajcie, wszak tu manna z niebaPadać nie będzie dla biednej staruszki.BALLADYNACo to się znaczy? to jakaś szalona.WDOWAA daj mi, córko, te złote dzbanuszki,Matce się pić chce.168 BALLADYNABALLADYNACzemu tu wpuszczonaTa stara?.KOSTRYNWziąść ją! idz z Bogiem.- Mój królu,To obłąkana.WDOWAdo BalladynyA powiedz: matuluDo twojej matki, nie nazywaj: stara -Stara, ta stara -BALLADYNAWziąść ją! wyprowadzić!GRABIECCha! cha! cha! - jaka to chłopska maszkara,Dajcie jej pokój: trzeba ją posadzić Z nami do stołu.WDOWATo mi to pan dobry!.Widzicie! dajcie ławkę, niech usiędę.Tak, tak, tak trzeba, mój rycerzu chrobry,Czcić starą matkę.- Czy to ja uprzędęPiękniejszą sobie suknię z pajęczyny?To wina mojej kwoczki Balladyny,%7łe ja w łachmanach, rada, czy nierada.169 Juliusz SłowackiNiech się nie dziwi żaden z was acanów,%7łe otpokazując na suknienie złoto, lecz kilka łachmanówZe starych kości na proszek opada;Proszę wybaczyć córce mojej.BALLADYNAPiekło!Jak tu wpuszczono tę żebraczkę wściekłą?Powiedz, jak weszłaś do złotych pokoi?Ja ciebie nie znam.WDOWAO! święci anieli!Nie znasz?.ty matki nie znasz? matki twojej?GRABIECCha! cha! cha! - uszy królewskie weseliTaki rozhowor.WDOWAPowtórz, córko, śmielej,Ty matki nie znasz? twojej własnej matki?BALLADYNACzy wy ją znacie, panowie? powiedzcie,Co to za wiedzma?170 BALLADYNAWDOWAZwiećcie mi! ach świećcie,Niebieskie gwiazdy! - Wy mi bądzcie świadki,Jeśli z was który ojcem!.O ty jędzo!Ach! okropnico córko! to ja ciebieNie znam.BALLADYNAdo KostrynaKaż, niech ją za wrota przepędzą,Szczeka za głośno.WDOWAUrodziłam z siebieTrumnę dla siebie - o Boże! mój Boże!.Służalce na znak dany przez Kostrynachwytają za ręce WdowęPuszczajcie! córko! niech pomyśli - córko!.O córko! pomyśl - ale tam na dworzeCiemno, deszcz pada, a piorun pod chmurkąCzeka na siwy mój włos, by uderzył.Patrzaj przez okno - grom nie będzie wierzył,Jak mię zobaczy samą w taką burzę,%7łe ja nie jestem jaką zabójczynią,Co się po nocy błąka.Ciągną ją na znak gniewliwy Balladyny.Powiem chmurze,Niech bije w zamek gromem! Nie targajcie,Ja pójdę sama.- Zwiat teraz pustyniąDla starej matki.171 Juliusz SłowackiBALLADYNAChleba kawał dajcie.WDOWABodaj cię chleb ten zadławił! zadławił!O! nie targajcie; bo i tak podartaSukienka moja - wiatr się będzie bawiłZ łachmanem starej matki.O! to czartaCórka; nie moja! nie moja! nie moja!Wychodzi wyprowadzona przez sAużbę.BALLADYNApo długim milczeniuCzemuście smutni? Wszak pod uczty koniecLudzie szczebiocą, co język przyniesie.A wy milczycie jak w zamczysku zboja?Słychać tętent.Co to za tętent?SAUGAPrzybył grafa goniec.BALLADYNANiech wejdzie.Goniec wchodziJakie od męża nowiny?172 BALLADYNAGONIECPan graf pozdrawia.BALLADYNAA kiedy z powrotem?GONIECBurza go w bliskim zaskoczyła lesie.Konie ognistym przerażone grzmotemGrzęzły po bagnach; sosny się jak trzcinyGięły z okropnym hukiem i łoskotem.Nie można było dotrzeć do zamczyska,I pan graf czeka w pustelnika celi,Aż się ta burza wygrzmi i wybłyska.BALLADYNACożeście z panem nowego widzieli?GONIECPan graf pomyślnej dokonał wyprawy.Zaledwieśmy wjechali w gnezneńskie ulice,Koło czerwonej bramy spotkaliśmy orszakRycerzy uzbrojonych; na ich czele PopielJechał konno.Koń jego dumny piął się nierazI zawieszał w powietrzu żelazne kopytaNad głowami pokornie klęczącego ludu.Wtem Kirkor - któż by myślał? Kirkor samotrzeciChwyta dłonią koniowi królewskiemu cugleKrzycząc:  Srogi tyranie! trzema zabójstwami173 Juliusz SłowackiDoszedłeś aż do tronu; idz w piekło! To mówiącMleczem rozciął przyłbicę ukoronowanąI za szaty chwyciwszy podniósł, wstrząsnął trupaI ludowi pokazał.Lud zrazu oniemiał.Potem w niebo ogromnym uderzył okrzykiemNie można było wiedzieć: pochwalał czy ganiłNagle się cały ku nam rzucił szumną falą,Chwila - a już nas jako trzy maleńkie mrówkiZalał, strzaskał, zdruzgotał.Kirkor jedną rękąTrzymał.trupa, a drugą swój miecz zakrwawiony.My zas, Jego rycerze, pełniąc rozkazanie,Mieczów nie dobywali.Wtem tłok ludu, jako Bałwanrzuconywiatrem, zniżył się kolanemPrzed olbrzymią postawą Kirkora i wołał: Niech żyje ludu mściciel! Kirkor król niech żyje!BALLADYNACo mówisz? Kirkor królem?GONIECRacz końca wysłuchać.Gdy lud głosił go panem, Kirkor miecz błękitnyW trupiej ocierał szacie; widać, że głębokoDumał, jakimi słowy myśl wyrazić zdoła.Na koniec rzekł:  O! Lachy, ja nieznany rycerz,Nie mogę przesławnemu władać narodowi;Com uczynił, czyniłem nie dla wyniesieniaGłowy mojej, czyniłem to dla szczęścia ludu.174 BALLADYNAJam stworzony do ciszy wiejskiej i prostoty,Dla mnie za ciężką nawet była godność grafa,I zniżyłem ją szczeblem, pojąwszy w małżeństwoZamiast jakiej królewny ubogą chłopiankę;Ona zamiast herbowych znaków połączyłaZ herby moimi dzbanek pełny malin; onaNiepodobna królowej; ani państwa panyZechcą chłopianki dzieciom na przyszłość podlegać.BALLADYNANiegodne kłamstwo! kłamstwo! to kłamstwo!.GONIECI dalejKirkor tak rzecz prowadził:  Ogłoście po krajuBezkrólewie! a kto się na zamku pokażeUwieńczony prawdziwą koroną Popielów,Koroną, w której znany brylant  żmije-okoMiędzy dwóma rubiny na trzech perłach leży,Tego królem obierzcie.Lud zgodnym okrzykiemPrzyzwolił na tę mowę, i osieroconyCzeka, aż się ukaże król, dziedzic korony.GRABIECna którego wszyscy patrząCzemu ci ludzie patrzą na mnie jak gawrony?SZLACHTAKlękajmy wszyscy przed tym ukoronowanym,On królem.175 Juliusz SłowackiGRABIECCo? ja królem? gdybym nie był pjanym,Upiłbym się z radości.Los głupi jak rura!Wyskoczyłbym ze skóry, gdyby moja skóraNie była teraz skórą królewską.SZLACHTA%7łyj długo.GRABIECSto lat! Sto lat żyć będę; wziąłem skórę drugąJak wąż - jak wąż, panowie, mam oko z brylanta.Puściłbym się po sali z grafinią kuranta,Gdyby nie godność, prawda? która siedzieć każe.Tak się w mój tron złocisty królowaniem wrażę,%7łe nie oderwą ludzie od tronu człowieka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •