[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Carver nic nie mówiła.Nie odezwała się ani słowem.Obejmowałatylko Ingrid i pozwoliła, by starsza kobieta trzymała ją w objęciach.Ingrid głaskała ją po włosach, gruchała do niej ciągle tymi samymisłowami, po czym zaczęła:112- Ach, Nino, ja.Lecz słysząc to, Carver ostro i gwałtownie oderwała się od niej.Recsezastąpiła jej drogę do drzwi.Carver z wrzaskiem usiłowała przepchnąćsię obok niej.Wypuśćcie mnie stąd, do jasnej cholery! - ryczała.- Wszystko będzie dobrze - zapewniała Reese.- Jestem przy tobie.- Proszę mnie puścić zażądała Carver.I walczyła zaciekle, nimustąpiła, padając na ostatek w ramiona Recse.Reese trzymała ją, lecz patrzyła w inną stronę, najpierw na Eleanor,która siedziała, nieporuszona, a potem na Ingrid, wyglądającą, jakby wnią piorun strzelił.- Kochanie.- zaczęła Ingrid i urwała, nie mając nic więcej dopowiedzenia.Carver okręciła się w ramionach Reese, zwracając się ku Ingrid.- Nie zaczynaj tego ze mną! - wrzasnęła do niej.Recse ciągle ją podtrzymywała, chwyciwszy za nadgarstki, t ściskałajej ręce z tyłu, powstrzymując dziewczynę przed rzuceniem się na Ingrid.Ale Carver, na pół oszalała, wrzasnęła teraz do Reese:- Puszczaj! Zabieraj te pierdolone łapska!Policjantka nie puściła jej, trzymała mocno i czekała, a tymczasemCarver miotała przekleństwa na nią, na Ingrid.Przez cały ten czas Eleanorsiedziała spokojnie, przypatrując się, aż Reesc nakazała:- Do cholery, wyprowadz stąd aresztowaną! Zabierz ją do pokojuobok.Eleanor zgodziła się.Wstała i wyprowadziła Ingrid.Wtedy Carverkompletnie oklapła.Reese puściła jej przeguby.Nadal stała z tyłu,niepewna, czy ma jej dotknąć, czy też zostawić ją, by sama sobieporadziła.Dała jej spokój, gdyż nie wyobrażała sobie, by mogła ją nawetmusnąć.Carver poszła po torbę, która leżała na blacie stołu.Przeszukała jąmechanicznie i wyciągnęła strzykawkę.- Ua - zaprotestowała Reesc.- Nie możesz tego tu robić, nie w mojejobecności.- To proszę wyjść - odpaliła Carver, jakby to było takie proste.113- Chwileczkę upierała się Reese, ruszając teraz ku niej, by schwycićrękę, która trzymała strzykawkę.- Nie możesz tego robić tutaj.- Wczoraj mi to pani zaproponowała.- Nie to.Powiedziałam, że mogę ci coś załatwić.Nie to.-JednocześnieReese rozluzniała rękę dziewczyny, podkładając palce pod jej dłoń.- Nicmożesz całe życie wyłącznie za tym się uganiać.- Naprawdę?- Naprawdę.- A niby dlaczego, do cholery? Bo to się na nic nie zda.To zbiło Carver z tropu, jej palce rozsunęły się, a Reesc wzięłastrzykawkę, lecz zaraz ją oddała.- Schowaj to i siadaj - przykazała.Carver rzuciła jej ostatnie wściekłe spojrzenie, po czym włożyłastrzykawkę do torby, lecz nadal stała.Sprawiała wrażenie, jakby niewiedziała, co począć ze sobą, ze swoim ciałem.Zatoczyła się, przechyliłana jeden bok, potem na drugi, nim Reese zdążyła ją złapać.Policjantkapodtrzymywała Carver, a dziewczyna się rozpłakała.W przyległym pokoju Eleanor Coffey usiadła naprzeciw Ingrid.Rozmawiały niewiele.Milczenie denerwowało Ingrid, toteż w końcu jeprzerwała.- Nigdy nie chciałam jej zrobić nic złego - zaczęła.- Nic miałamtakiego zamiaru.Nie wiedziałam, że wszystko wymknie mi się z rąk.Eleanor nic na to nie odpowiedziała, Ingrid mogła więc mówić dalejlub znosić milczenie.- Bardzo ją skrzywdził.On? - zainteresowała się Eleanor.- Ach, rozumiem, pani uważa, że to ja ponoszę winę za wszystko, coon wyczynia.Prędzej czy pózniej wszyscy tak zaczynają uważać.114Reese puściła Carver, gdy dziewczyna sama się od niej odsunęła iopadła na najbliższe krzesło.Odczekała, aż Carver się opanuje, po czymzaproponowała:- Spróbujemy jeszcze raz?Spodziewała się, że Carver będzie się opierać, łecz ona powiedziałatylko:Niech ją pani trzyma ode mnie z daleka.Niech mnie nie dotyka tymiswoimi łapskami.Dobrze - zgodziła się Reese.Potem wytknęła głowę za drzwi i kazałapolicjantowi przyprowadzić z powrotem Eleanor i Ingrid.Wchodząc za Eleanor do pokoju, Ingrid wyglądała na dziwniespokojną, czy też czujną Reese nie bardzo mogła się zdecydować.Eleanor usiadła na tym samym krześle, zachowywała się w ten samsposób.Ingrid nie była pewna, gdzie się usadowić, więc Reesepoprowadziła ją do krzesła naprzeciw Carver - tuż obok Eleanor.Samausiadła przy Carver.O dziwo, milczenie przerwała Ingrid.- Jak się miewa mój mąż? - spytała podchwytliwie.Carverodparowała, nie bawiąc się w ciuciubabkę:- jak zwykle - rzekła, mając wzrok utkwiony w Ingrid.Przez Reeseprzebiegła iskra.Chcąc ją uziemić, popatrzyłana Eleanor, a przyjaciółka odwzajemniła jej spojrzenie, lecz Reese niczdołała z niego odczytać, czy adwokatka również jest zdziwiona.Zniewytłumaczalnych powodów miała wrażenie, że ją zdradzono - żeCarver ją zdradziła.Reese usiłowała się pozbierać.Starała się wyciągnąć pożytek z tejinformacji.Będzie mogła ją wykorzystać, gdy uda jej się zdobyć zaufanieCarver.Ale teraz miała wrażenie, że dziewczyna w ogóle jej nic ufa skoro nie powiedziała jej, że przez cały czas była z Santerre'em.A Reesew ogóle tego nie wyczuła.Nigdy jej to nie przyszło do głowy, nawet niezaświtało.Dała tu straszliwą plamę i to najbardziej nią wstrząsnęło.Carver i Ingrid nadal zachowywały spokój, nadal patrzyły sobie woczy.- Więc odpowiada ci ten układ? - odezwała się znowu Ingrid.115- Tak odparła Carver, choć przy tym jedynym słowie jej głos zadrżałnieco.Reese chciała wykorzystać tę wymianę zdań, by włączyć się dorozmowy, lecz nadal czuła się jak intruz.Miała wrażenie, że wraz zEleanor powinny zostawić te dwie sam na sam i zobaczyć, co z tegowyniknie.Ale wiedziała, że jeśli zostaną same, nie będą się takzachowTywać.%7łe jest to w pewnym stopniu gra, przynajmniej ze stronyIngrid.Słyszała to w jej miarowym tonie, w sztucznym opanowaniu.Reese odgadła, że tą wymianą informacji Ingrid pragnęła czegośdowieść.A choć nie mogła się zorientować, jaki jest tego cel, wiedziała,że Ingrid robi to na jej użytek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]