[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wprawdzie ja chciałem je mieć, gdyż są dla mnie istotnie ważne, ale mogę się też obejść beznich, gdyż znam ich treść.Chodzmy, panowie! Nie mamy tu już nic do roboty.Po czym oddalił się wraz z Gatesem, Clayem i Summerem.Nikomu nie przyszło na myślich zatrzymywać.Sprawa z papierami została rozstrzygnięta, teraz należało oczekiwać, żeIndianie zajmą się moją osobą.Istotnie, przypuszczenie moje się sprawdziło, przedtem jednakwódz spytał syna: Old Shatterhand miał mówiące kartki przy sobie.Dlaczego nie wypróżniliście mu do-tychczas kieszeni? Nie wypróżniliśmy  odrzekł Pida  bo to wielki wojownik.Zabijemy go wprawdzie,lecz nie chcemy przeszukiwaniem jego kieszeni znieważać jego imienia i waleczności.Mamyjego broń i to nam wystarczy; wszystko inne zostawi mnie, kiedy umrze.Zdawało mi się, że stary nie zgodzi się na to, ale omyliłem się, gdyż rzuciwszy na synadumne spojrzenie rzekł: Pida, młody wódz Keiowehów, jest szlachetnym wojownikiem; oszczędza swoich naj-gorszych nieprzyjaciół; zabija ich wprawdzie, lecz nie lży ich i nie znieważa.Imię jego będziejeszcze większe i słynniejsze niż imię Winnetou, tego psa Apacza.W nagrodę za to pozwolęmu utopić nóż w sercu Old Shatterhanda, kiedy będzie już tak zmęczony, że życie zeń zacznieumykać.Pida będzie mógł z chwałą powiedzieć o sobie, że z jego ręki zginęła największa,226 najniebezpieczniejsza i najsławniejsza spośród bladych twarzy.Teraz zwołajcie starszych!Naradzimy się, w jaki sposób ten złośliwy biały pies ma zginąć.Tymczasem przywiązać godo drzewa śmierci!Zawleczono mnie do grubego na dwie stopy świerka, dokoła którego wbite były grube pale,po cztery z każdej strony.Przeznaczenie tych pali poznałem dopiero wieczorem.Zwierk tennazywał się drzewem śmierci, ponieważ przywiązywano doń jeńców skazanych na śmierćmęczeńską.Na dolnej gałęzi wisiały rzemienie.Przywiązano mnie do tego drzewa tak jakongiś Winnetou i jego ojca, kiedy dostali się w ręce Keiowehów, Dwaj wojownicy usiedli pomojej prawej i lewej stronie.Tymczasem przed namiotem wodza starsi wojownicy utworzylipółkole, aby naradzić się nad moim losem albo raczej  nad rodzajem śmierci.Zanim rozpo-częli naradę, przyszedł Pida i zbadał moje rzemienie.Ponieważ były strasznie mocno ścią-gnięte, rozluznił je cokolwiek i rzekł do pilnujących mnie strażników: Uważajcie na niego pilnie, ale nie dręczcie go! To wielki wódz białych myśliwców, którynigdy nie zadał czerwonym wojownikom niepotrzebnych cierpień.Potem oddalił się, by wziąć udział w naradzie.Stałem przywiązany do drzewa plecami.Mnóstwo kobiet, dziewcząt i dzieci przychodziło,by mi się przypatrzyć.Wojownicy trzymali się z dala; nawet chłopcy, z wyjątkiem zupełniemałych, byli zbyt dumni, aby mi się naprzykrzać swoją ciekawością.Nie dojrzałem w żadnejtwarzy nienawiści, tylko ciekawość połączoną z szacunkiem.Chcieli obejrzeć białego my-śliwca, o którym tyle słyszeli i którego śmierć miała im sprawić widowisko tak podniecające,jakiego jeszcze nie zaznali.Pośród nich zwróciła moją uwagę młoda Indianka, która zapewne nie była jeszcze niczyjążoną.Spłoszona moim wzrokiem odeszła na bok, stanęła tam w odosobnieniu i rzucała namnie tylko ukradkowe spojrzenia, jak gdyby wstydziła się tego, że znalazła się przedtemwśród zwyczajnych gapiów.Nie była piękna, lecz było w niej coś urzekającego.Miękkim jejrysom dodawały piękności duże czarne oczy.Oczy te przypominały mi żywo Nszo-czi, cho-ciaż poza tym nie była podobna do siostry Apacza.Odruchowo skinąłem jej przyjaznie głową.Zarumieniła się aż po włosy, odwróciła się i odeszła.Potem zatrzymała się, spojrzała jeszczeraz i w końcu zniknęła w jednym z większych i lepszych namiotów. Kto jest ta młoda córa Keiowehów, która teraz odeszła?  spytałem moich dozorców.Nie zabroniono im ze mną rozmawiać, toteż jeden z nich odpowiedział: To była Kakho-oto50, córka Sus-homaszy51, który jeszcze jako chłopiec zdobył sobieprawo noszenia jednego pióra we włosach.Czy ona ci się podoba? Tak  odrzekłem, choć wobec mojego położenia to pytanie w ustach czerwonoskóregobrzmiało dość dziwnie. Skwaw naszego młodego wodza jest jej siostrą  dodał strażnik. Skwaw Pidy? Tak. Jest więc krewną Pidy! Tak.Ten wojownik z wielkim piórem we włosach przy naradzie to jej ojciec.Na tym skończyła się ta krótka rozmowa, której ważnych następstw nie mogłem wtedy wżaden sposób przewidzieć.Narada trwała długo, bo przeszło godzinę, po czym sprowadzono mnie, bym wysłuchałwyroku.Posypały się długie mowy o zbrodniach popełnionych przez wszystkich białych iprzeze mnie.Tangua bez końca zdawał sprawę z naszej dawnej wrogości, która skończyła sięobezwładnieniem mu obu nóg.Wspomniano oczywiście także o tym, że uwolniłem Hawkensa50K a k h o - o t o (ind.)  Ciemny Włos51S u s-h o m a s z a (ind.)  Jedno Pióro227 i porwałem się na Pidę, słowem wyliczono mi tyle przewinień, że mowy być nie mogło o ła-sce.Jeszcze dłuższy był spis mąk, które mnie czekały.Mogłem być zeń dumny, gdyż oznaczałmiarę szacunku, jakim mnie zaszczycali ci mili ludzie.Jedyną pociechą było to, że nie przy-stąpili od razu do wykonania wyroku, gdyż nie było we wsi jednego oddziału Keiowehów.Nie chcąc pozbawiać towarzyszy przyjemności zobaczenia śmierci Old Shatterhanda, czekanona ich powrót.Podczas ogłoszenia wyroku zachowałem się jak człowiek, który nie boi się śmierci.Po-wiedziałem jednak to, co uważałem za stosowne, starając się przy tym nie obrazić moichczerwonoskórych sędziów.Trzymałem się więc w tym wypadku innej zasady niż Indianie.U nich za dowód odwagiuchodzi to, że skazany usiłuje wszelkimi sposobami rozwścieczyć swoich katów.Ja zanie-chałem tego obyczaju ze względu na Pidę, który obszedł się ze mną tak wielkodusznie, i wo-bec tego, że Keiowehowie przyjęli mnie całkiem inaczej, niż się sam tego mogłem spodzie-wać, jako przyjaciel Apaczów, odwiecznych ich wrogów.O to, żeby mój spokój wzięli zatchórzostwo, mógł się obawiać każdy, tylko nie ja.Gdy mnie odprowadzano na powrót do drzewa, przechodziliśmy obok namiotu należącegodo Jednego Pióra.W drzwiach stała jego córka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •