[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mogę popatrzeć? - spytałam, wskazując wzrokiem audi.- A po co to pani? - zdziwił się.- Jestem z firmy ubezpieczeniowej i muszę dokonać wstępnych oględzin - skłamałam.Popatrzył na mnie i uśmiechnął się dziwnie.- No to jak? - ponowiłam pytanie.Wzruszył ramionami.Podeszłam do auta i aż rozbolało mnie serce.Niewiele z niego zostało, praktycznie to była kupa złomu.Mechanik stanął koło mnie.- Może jeszcze da się coś z tego zrobić?- Chyba bańkę na mleko - mruknęłam.- Zapali pan?Podsunęłam mu paczkę.Wziął chętnie i spojrzał na mnie milszym wzrokiem.- Nie jest pani pierwszą osobą, która się nim interesuje - odezwał się po dłuższej chwili.- Od rana mam prawdziwy nalot samych ważnych osobistości.Był już adwokat właścicielki z jej mężem, potem jakiś gliniarz, ale nie w mundurze, wyglądał jak tajniak, a po nim dwóch eleganckich facetów.- Urwał i zaśmiał się krótko.- Agentów ubezpieczeniowych było czterech, pani jest piąta.Sam zaczynam się zastanawiać, co w tym aucie, a raczej w tym, co po nim zostało, jest tak interesującego.- Co też pan powie?- Tak, droga pani, tak - mówił dalej.- Szczególnie tych dwóch elegancików zapamiętałem, bo łazili koło niego, grzebali w różnych miejscach.Ale chyba nic nie znaleźli, bo wyszli szybko i bez pożegnania.Aha, jeszcze pytali, czy dużo samochodów do mnie przyjeżdża, ale tak naprawdę interesowało ich tylko audi.Dreszcz mi przeszedł po plecach, ale opanowałam się, podziękowałam mechanikowi i wróciłam do domu.Jasne było jak słońce, że samochód Niki wzbudzał niebywałe zainteresowanie.Niepokojące jednak było to, że tak wielu podejrzanych osobników kręciło się wokół niego i najprawdopodobniej żaden z nich nie był tym, za kogo się podawał.Łącznie ze mną.Andrzeja, niestety, w domu nie było.Za to na sekretarce czekała na mnie wiadomość:- Cześć mała - poznałam głos mamy - może byś nas odwiedziła od czasu do czasu.Złapałam natychmiast telefon i wykręciłam jej numer- Czy wy nie macie nade mną litości? - spytałam zmęczonym głosem.- A co się stało?- To raczej ja powinnam o to zapytać, bo zwykle przypominacie sobie o mnie, gdy trzeba coś załatwić.Która ciotka tym razem?- Skąd wiesz, że ciocia Wandzia chce jechać do lekarza? -zdziwiła się.- Nie wiedziałam.- Ale chyba nie odmówisz jej?- Znowu-na Pragę?- Dlaczego akurat na Pragę? - spytała.- Bo ciocia Niusia chciała na Pragę.A tym razem gdzie?- Na Wolę.Dziś, na piątą - dodała ciszej.- Czy mogłabym prosić o wcześniejsze informowanie mnie o wizytach lekarskich mojej rodziny?- Gdybyś nas odwiedzała albo przynajmniej dzwoniła, byłabyś na bieżąco z problemami, jakie mamy - odpowiedziała wyniosłym głosem.- Dobrze, dobrze - wycofałam się pośpiesznie z dalszej rozmowy.- Zaraz przyjadę.Odwaliłam kolejną wizytę siostry mojej mamy u lekarza.Że też w całej rodzinie psuły się samochody albo wyskakiwało coś nagłego, gdy trzeba było wozić ciotki po lekarzach.Kiedy wróciłam do domu, zapadł już wieczór.Andrzeja nadal nie było, a ja nie mogłam od kilku dni spokojnie usiąść i pomyśleć.Przeszłam do pokoju i położyłam się na kanapie.Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.Obudził mnie trzask zamykanych drzwiczek auta.Andrzej wbiegł do mieszkania.- Dlaczego nie zamknęłaś garażu? - zapytał.- Zamknęłam.- Jest otwarty.- Lalunia! - krzyknęłam i zerwałam się na równe nogi.Andrzej biegł za mną.Stało się to, czego obawiałam się najbardziej.Dobrali się do mojego samochodu.I tak jak w wypadku Weroniki nic z niego nie zginęło, ale widać było, że został skrupulatnie przeszukany.- Mają mnie - szepnęłam.- Kto cię ma? - Andrzej patrzył na mnie zdziwiony.- Gdybyś ich wtedy nie spłoszył wiedzieliby, że nic nie mam.- A masz coś mieć? - spytał nerwowo.- Cholera, gadaj do rzeczy.Ktoś cię ma, ale ty nic nie masz.O co chodzi?- Chodź.- Złapałam go za rękę.- Opowiem ci coś ciekawego.Zrobiłam kawę, bo zapowiadała się długa noc, i usiadłam na kanapie.- Myślę, że jestem na tropie wielkiej afery - wypaliłam.Andrzej uśmiechnął się z politowaniem.- Zaraz przedstawię ci dowody - ciągnęłam, nie zwracając uwagi na jego kpiące uśmieszki.Krótko zreferowałam spotkanie z Miką, znalezienie kartki z zaszyfrowaną wiadomością, podsłuchanie rozmowy telefonicznej i dopiero w tym momencie na twarzy Andrzeja pojawiło się zainteresowanie.Dobiłam go relacją z pobytu w warsztacie i na samym końcu pokazałam obiecane dowody.- I ty dopiero teraz mi o tym mówisz? - wyrwał mi kartki z ręki.- A niby kiedy miałam to zrobić? Od trzech dni nie ma cię w domu, a ja od rana do wieczora jestem zajęta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]